25

2.3K 137 27
                                    

Antoine obudziła się przed siódmą. Kilka minut zajęło jej przypomnienie sobie, jaki jest dzień i dlaczego zapakowana po brzegi, czerwona (na przekór jej kolorystycznym upodobaniom) walizka stoi tuż obok drzwi.
Zwlokła się z łóżka i udała się do łazienki potykając się po drodze o wszelkie, na pozór nieszkodliwe, leżące na podłodze rzeczy. Tym samym, stoczyła walkę z szarym dywanem, który chyba postawił sobie za cel przewrócenie jej oraz pokonała slalom ułożony z pary trampków i koca, który nie wiedząc czemu, znalazł się na samym środku przejścia.

Wyjątkowo wolno wykonała wszystkie poranne czynności, lecz zdążyła na ósmą. Rzuciła na walizkę zaklęcie kameleona i wyszła z komnat, by po chwili znaleźć się przed bramą.
Dyrektor już czekał. Skinęła mu głową na przywitanie, a on odpowiedział jej w ten sam sposób. Wyciągnął w jej stronę ramię, a ona chwyciła je. Standardowo, poczuła jakby świat zawirował, lecz nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. Teleportowali się bezpośrednio pod drzwi domu, choć „dom" to nieadekwatne określenie. Spokojnie można by stwierdzić, że budynek był nieco większy od Malfoy Manor i napewno prezentował się lepiej.
Pasy zielonej trawy, na której gdzieniegdzie spokojnie  rosły równo przystrzyżone drzewa, otaczały równą drogę prowadzącą od ogrodzenia do wejścia rezydencji. Wiekowy budynek, mimo swych lat cudownie prezentował się na tle wysokich gór i dokładnie zasłaniał tylny ogród, którego Anne nie miała jeszcze okazji zobaczyć.
Pod drzwiami stali krótko, bo już po chwili otworzyły się.
-Kochani! Dlaczego nie wchodzicie?-zapytała rozpromieniona Diana.
-Dopiero się teleportowaliśmy.-odpowiedział Dumbeldore i uśmiechnął się widząc jak Annie już tonie w objęciach babci.
-Albusie, zostaniesz na herbatę?
-Naprawdę dziękuję, ale mam dużo dokumentów do wypełnienia. Antoine, odbiorę Cię jutro, koło 22. Bawcie się dobrze.
-Dziękujemy.-odparły w tym samym momencie kobiety i zaśmiały się.
Są tak podobne... myślał Dyrektor siedząc później w swoim gabinecie.

-Kurtkę i buty zostaw tutaj.-Diana wskazała dłonią na szafę nieopodal wejścia.-Skrzaty już zaniosły walizkę to Twojej sypialni. Osobiście Ci ją pokażę.
Idąc przez korytarz, dziewczyna nie wiedziała, na co zwracać uwagę. Choć to miejsce było dla niej jak labirynt, klimat panujący tu przyciągał ją i czuła się bardzo dobrze. Nieco antyczno-renesansowy wystrój wnętrz hipnotyzował i zachwycał. Przypomniał jej się pałac, który zwiedzała będąc na wycieczce w piątej klasie.
Pani Incroyable uśmiechnęła się, widząc iskierki szczęścia i podziwu w oczach wnuczki.
-Poczekaj, aż zobaczysz wszystkie dziewięćdziesiąt cztery pokoje.-powiedziała, a oczy Antoine rozszerzyły się.
-Ile?!
-Dziewięćdziesiąt cztery. Oh, nie rób głupich min. Nasi przodkowie lubili przepych.

Jej sypialnia znajdowała się na drugim piętrze. Gdy uchyliła białe, zdobione drzwi, nie wiedziała co powiedzieć. Jasnoniebieskie, wzorzyste tapety idealnie pasowały do mebli w kolorze śniegu. Jednak największą część jej uwagi skradł widok zza okna, wychodzącego na tył posiadłości. Góry otoczone mgłą i ogród w barwach jesieni, miały w sobie coś, obok czego nikt nie przeszedłby obojętnie.
-Sala balowa, jadalnia i salon są na paterze, lecz rzadko z nich korzystam. Na pierwszy piętrze znajdziesz drugi salon, notabene mój ulubiony, pokój nazywany muzealnym, gabinet i kilka innych, mało istotnych pomieszczeń. Tutaj, masz sypialnię i trójpoziomową bibliotekę. Resztę pięter zajmują inne sypialnie, galeria sztuki, kolejne salony, sala koncertowa i tym podobne. Ah! Mój pokój znajdziesz po drugiej stronie tego korytarza. Oczywiście, możesz korzystać z wszystkiego, co się tutaj znajduje. Umiesz zabezpieczać pomieszczenia?
-Tak, muszę to robić w Hogwarcie.
-To dobrze. Sprawdzimy, jak silne są Twoje zaklęcia, bo chciałabym, żebyś zabezpieczała pokój. Tak na wszelki wypadek. A teraz, chodź na drugie śniadanie.

Spędziła naprawdę cudowny dzień. Spragnione towarzystwa, dwie samotne dusze odnalazły wspólny język i nie odczuwały upływu czasu. Wieczorem, siedząc przy kominku, trzymając w rękach kubek gorącej herbaty z imbirem i spoglądając co jakiś czas na siedzącą w fotelu obok babcię, poczuła, że to jest jej miejsce. Była w domu.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz