77

1.4K 109 64
                                    

Gdy Śmierciożercy uciekali z pola walki, tuż przed teleportacją, Amycus zdążył rzucić jeszcze ostatnie zaklęcie, które Antoine odbiła, jakby od niechcenia. Zmieszała się, gdy zauważyła, że wszystkie oczy towarzyszy są teraz skierowane na nią.

-Ile osób straciliśmy?-zaczął Charles, widząc zakłopotanie dziewczyny.
-Siedem osób, w tym dwoje dzieci.-powiedziała cicho McGonagall- Byli w płonącym budynku. Próbowaliśmy ich ratować, ale było już zbyt późno.
-Co z pozostałymi mieszkańcami?
-Udało się ich ewakuować. Remus i Phoebe sprowadzą ich z powrotem.
-Co jeszcze możemy zrobić?- zapytała Antoine.
-Wrócicie do zamku i zdajcie raport Albusowi. Poza tym nic.

~

Gdy wszyscy byli już na terenie Hogwartu, Artur oznajmił, że sam porozmawia z Dumbledore'm. Antoinette poszła więc do swoich komnat i od razu skierowała się do łazienki. Skrzywiła się widząc na ciele kilka siniaków, zadrapań i otarć. Pozbyła się ich zaklęciem i weszła pod prysznic.

Ten mały rytuał, chyba stał się jej nałogiem. Cokolwiek by się nie działo, choćby był środek nocy, a ona zasypiałaby na stojąco i/lub byłaby na wpół umierająca, musiała wziąć prysznic. W gorącej lub lodowatej wodzie- nic pomiędzy. Coś w szumie wody i kroplach oplatających jej ciało sprawiało, że potrafiła na moment zdystansować się od tego, co działo się w jej życiu, uciec od emocji i wszystko spokojnie przemyśleć. Niemal od razu jej mózg skierował ją w stronę Mistrza Eliksirów i tego, jak bez najmniejszego zawahania nokautował kolejnych przeciwników. Opanuj się, dziewczyno.- syknęła sama do siebie. To była, to jest, jego rola. Nie będzie poddawała się tak idiotycznemu uczuciu, jakim jest strach. Osuszyła się ręcznikiem, przebrała się w wygodne ubrania. Już po kilku minutach zapukała delikatnie i weszła do komnat mężczyzny. Oparła się o framugę drzwi prowadzących do salonu, oświetlonego przez kilka świec i ogień spokojnie trzaskający w kominku. Severus, niezmiennie, siedział w rogu kanapy i czytał. Gdy nie zrobiła ani kroku, podniósł głowę, a ich spojrzenia skrzyżowały się. I wszystkie jej obawy zniknęły. Wzniosła kąciki ust. Zmierzył ją wzrokiem, spod uniesionej brwi.
-Będziesz tam sterczeć cały wieczór?- mruknął tym swoim niskim, głębokim głosem.
-Mam stąd całkiem dobry widok na ciebie.- odparła, lecz usiadła obok niego, opierając głowę o bark mężczyzny.

-Autrés?- zaczął, gdy zauważył dość długie zamyślenie dziewczyny, która z przygnębieniem wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą.
-Siedem osób, Severusie.- odpowiedziała po chwili- Siedem osób zginęło przez naszą nieudolność.
-To jest wojna. Nie jesteś w stanie uratować wszystkich, a im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej. Koniec tematu.- mruknął, gdy chciała zaprotestować.-Diana oznajmiła, że mamy się u niej pojawić w sobotę.-dodał.
-Od kiedy z nią korespondujesz?
-Nie koresponduję. Dostałem list z oświadczeniem iż, pozwól, że zacytuję: "jest niezwykle szczęśliwa, iż w końcu zaczęliśmy zachowywać się jak istoty myślące i zrozumieliśmy, że pisane jest nam bycie razem".-prychnął.
-Oh, jeśli to wystarczy ci, żeby się oburzyć, chcę zobaczyć co zrobisz w sobotę. Dodała coś jeszcze?
-Tak. Życzy nam, żebyśmy się nie rozstali, bo przez nasze charaktery może być różnie.
-Nie rozumiem, o czym mówi.
-Ja również.

~

Antoine otworzyła oczy i walczyła z tym, żeby ponownie nie zasnąć. Musiała wstać, ale było jej tak wygodnie! A przytulony do niej Snape niczego nie ułatwiał.
-Dokąd idziesz?-mruknął z niezadowoleniem Severus, gdy dziewczyna wyplątała się z jego objęć.
-Oh, byłam pewna, że śpisz. Do siebie, przebrać się. Za godzinę mam zajęcia z pewnym nieznośnym, upartym, zarozumiałym i zdecydowanie nieuprzejmym Mistrzem Eliksirów.
-Koloryzujesz.
-Wierz mi, że nie.
-Chciałbym go poznać.
-Macie ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby ci się wydawać.
-Zupełnie nie wiem, co próbujesz mi przekazać.
-Oczywiście. Do zobaczenia.

~

-Snape nas obserwuje.-mruknęła konspiracyjnie Selina, podczas śniadania. Antoinette odwróciła głowę i napotkawszy spojrzenie Severusa, skrzywiła się. Odpowiedział tym samym i po chwili przeniósł wzrok na stół Gryfonów.
-Wystraszyłaś go.-zaśmiał się Draco.-Skończyłyście już pisać wypracowanie na OPCM?
-Prawie, zostało mi tylko przepisanie go. Antoinette?
-Nie zaczęłam.-westchnęła-Spojrzałam na temat i stwierdziłam, że brakuje mi weny.
-To znajdź ją, bo na Zaklęciach zbliżamy się do końca działu, więc profesor Laframboise też pewnie zada nam jakąś pracę.
-Draco, powiedz, że ty też tego nie napisałeś.-oznajmiła błagalnie.
-Mam aż wstęp.-oznajmił z wyższością.-Ale lepsze to niż nic, prawda, kochana?
-Odwal się, mam jeszcze dwa dni. Zdążę.
-Zawsze robisz to na ostatnią chwilę.
-Czy kiedykolwiek się przez to spóźniłam? Nie.

~

Charles cicho wszedł do sali Mistrza Eliksirów, który sprawdzał właśnie prace pozostawione przez któryś z roczników.
-Sev, czy ty się uśmiechasz?!-krzyknął, zauważając wyraz twarzy przyjaciela, która momentalnie wróciła do legendarnego, severusowego grymasu.
-Spraw sobie okulary. To nie był uśmiech, jasne?!
-Mhm. Co było powodem tego nie-uśmiechu?
-Nie twój interes.
-Czyli Antoinette.
-Nie.
-Tak. Tym bardziej, że stoisz nad jej eliksirem i cieszysz się jak głupi. Przepraszam, zapomniałem, że to nie był uśmiech.
-Jeszcze jedno słowo...
-I co? Poskarżysz się Albusowi? „Dyrektorzeee, bo on mówi, że się uśmiechaaaam".

-Zajmij się lepiej Weaver.
-Oh, już zaczynasz?
-Nie, w ogóle.
-Mógłbyś jej w końcu wybaczyć. To było naprawdę zabawne!
-Może dla ciebie.
-Dla mnie przede wszystkim.
-Ciesz się, że ci odpuściłem.-prychnął.
-Bardzo łaskawie z twojej strony.
-Wiem, nie musisz znów dziękować.

-W ogóle, cały czas marudzisz, że Antoinette jest beznadziejna w walce. Sev, ona jest bardzo dobra!
-Nie chcę, żeby była dobra.-prychnął- Ona musi być najlepsza.
-Nie wymagasz od niej za dużo?
-Nie. Po prostu nie chcę jej urządzać pogrzebu, to chyba oczywiste.
-Jasne. Ale możesz być dumny. Remus myślał, że będziemy musieli ją chronić, a to ona osłaniała nas.
-Po to tam w końcu była.-warknął.-A Lupin niech się nie wtrąca.-Charles zachichotał.
-Jak się dogadujecie?
-Z Lupinem?
-Z Antoinette.-Severus nie wiedział, co powinien odpowiedzieć. Nie uzgadniali tego; w domyśle wiadomym było, że ich relacja powinna zostać objęta tajemnicą, ale czy od tej reguły były wyjątki inne niż Diana?
-Nadal ja chcę zabić ją, a ona mnie.-powiedział ostrożnie. Nie skłamał.

~

-Mógłbyś mu następnym razem przekazać, żeby wymyślił coś ciekawszego, bo ciągłe dręczenie mnie w snach robi się nudne?-ziewnęła Autrés, podczas popołudniowych prac nad eliksirami dla Zakonu, po czym wrzuciła pokrojone owoce czarnego bzu do kociołka.
-Ale działa, jak widać.
-Oh, jeszcze go broń!
-Taka moja rola.- parsknął Severus.
-Pochwalić cię, gdy będzie odczytywał moje myśli?
-Tak, może w końcu mnie doceni.
-Może nawet uda mi się załatwić jakiś awansik?
-Liczę na to. Co robimy z Charles'em?
-To znaczy?
-Oczywistym było, że Diana musi się o nas dowiedzieć, zdążyliśmy to ustalić. Co jednak z Charlesem? Informujemy go?
-Obawiam się, że nie wybaczy nam, jeśli tego nie zrobimy.-powiedziała. Snape przytaknął.
-I nikt więcej.
-Phoebe się domyśla.
-Merlinie, kto jeszcze wróżył nam związek?!-warknął Severus.
-Chyba nikt. Mam nadzieję, bo byłby to kolejny argument babci na to, że byliśmy ślepi.
-Jeśli Weaver się dowie, to się dowie. I nikt więcej. Choć wizja reakcji Minerwy brzmi interesująco.
-Zabiłaby nas.
-Najpewniej, tak.

~

-Minus.-mruknęła Phoebe, znad swojego zbioru zadań.
-Słucham?
-Znów zgubiłaś minus przy tym ułamku.
-O, faktycznie. Jak możesz liczyć swoje działania i obserwować moje jednocześnie?
-Lata praktyki. Antoine, co się z tobą dzieje?
-Nic. Wiesz, że gubienie minusów to moja specjalność.
-Ostatnio coraz częściej.
-Po prostu od niedawna moja koncentracja ma się z lekka gorzej.
-W ogóle nie zauważyłam.-zaśmiała się kobieta-Zakochałaś się?
-Już dawno, lecz dopiero teraz pojawiły się objawy.-prychnęła.
-Nie mów o tym jak o chorobie. A co z twoją zasadą?
-Którą?
-Tą, że najpierw kariera naukowa i samorealizacja, a miłość wyłącznie do bohaterów literackich.
-To, co się teraz dzieje, to jedna z niewielu rzeczy, których nie planowałam. I w zupełności tego nie żałuję.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz