53

1.7K 127 32
                                    

Obudziła się wcześnie rano, słysząc, że ktoś wpada do mieszkania Snape'a i to bez wątpienia nie był jego właściciel. Niepewnie wstała.
-Sev, nie znoszę tego, że nic mi nie mówicie i nie wyjdę stąd, dopóki się nie dowiem, co się z nią dzieje!-krzyczał, stłumiony przez ściany, głos.
-Uspokój się.-warknął Snape.
-Nie wiem gdzie jest, jej komnaty są puste, a ty mi mówisz, że mam być spokojny?!

Wtedy stanęła w drzwiach, łączących sypialnię z salonem.
-Charles...?-zapytała. Mężczyzna odwrócił się.
-Merlinie, Anne, nie strasz mnie więcej.-powiedział i podszedł do niej. Lekko utykał.
-Ja mam nie straszyć ciebie? Charles, to ty wbiegłeś pomiędzy profesora Flitwicka i Crucio!-krzyknęła. Laframboise zmieszał się.
-Sev, powiedziałeś jej?-zapytał.
-Nie musiał.-warknęła.-Wszystko widziałam.
-Oh, Anne...-przytulił ją-Tak bardzo przepraszam.
-Cieszę się, że żyjesz.-dodała spokojniej.-To było cholernie odważne.
-Skoro już wszystko sobie wytłumaczyliście, Charles, wracasz do Skrzydła Szpitalnego, a ty, Autrés, do łóżka i pijesz te eliksiry, które zostawiłem na szafce.

-Anne, gdzie masz różdżkę?-zapytał Laframboise.-Przecież nigdzie się bez niej nie ruszasz.
-Dobre pytanie. Profesorze Snape, gdzie jest moja różdżka?
-Nie dowiesz się.-odparł Severus.
-Sev, co ty zrobiłeś?
-To, o czym myślisz, bo Autrés jest nieodpowiedzialna.-powiedział. Prychnęła.
-Trzeba mi było jasno powiedzieć, że mam nie próbować.
-Nie czułaś, że możesz tego nie wytrzymać?-nie odpowiedziała.-No właśnie. Charles, do Skrzydła.
-Co? Nie! Poppy mnie wypuściła.
-Słucham?
-Powiedziała, że jestem świetnym pacjentem, wierzy, że będę na siebie uważał i mogę iść do siebie. Dostałem nawet naklejkę z napisem „dzielny pacjent", widzisz?-powiedział, pokazując ją z dumą. Snape złapał się za nasadę nosa i potrząsnął głową z niedowierzaniem.
-Dlaczego ja takich nie dostaję?-zapytała Antoine, patrząc na Snape'a z oburzeniem.
-Ty możesz dostać co najwyżej Eliksir numer 86.
-Powinnam się obrazić.-prychnęła, powstrzymując śmiech.
-Przynajmniej byłoby cicho.-odparł.
-To działa w obie strony.-mruknęła.

-Już? Skończyliście?-zapytał Charles, a gdy spojrzał na nich i zauważył ich mordercze spojrzenia, wpadł w niekontrolowany chichot. Snape pokręcił głową, z litością, a Antoinette wywróciła oczami.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Jeszcze jej tu brakowało.-warknął Severus. Uchylił drzwi, lecz gość popchnął je mocniej i wpadł do pomieszczenia.
-Annie! Jak miło cię widzieć!- powiedziała Minerwa, a za nią spokojnie wszedł Dyrektor.
-Czy ja was wszystkich zapraszałem?-rzucił oschle Mistrz Eliksirów.
-To moja szkoła, więc mogę chodzić, gdzie mi się podoba.-odparł Dumbledore. Snape mruknął coś niecenzuranlego pod nosem.
-Anne, wszyscy, z Remusem na czele, są ci bardzo wdzięczni.-oznajmiła McGonagall.
-Miło mi to słyszeć, ale każdy zrobiłby to samo, będąc na moim miejscu, pani profesor.
-Nie każdy.-powiedział Severus, patrząc triumfalnie na Minerwę.
-Co masz na myśli?-zapytał Charles.
-Szanowny pan Potter, przespał całą noc i dopiero rano, po śniadaniu, poszedł do Dyrektora i zapytał, czy z Lupinem wszystko dobrze, bo śniło mu się, że Śmierciożercy mają w planach atak na jego dom. Poświęcić życie przyjaciela, bo nie chce się wyjść z łóżka; doprawdy, odwaga godna tylko Domu Lwa.-sączył słowa, napawając się upadkiem Gryffindoru. Dumbledore już otwierał usta, by bronić ulubieńca, lecz McGonagall pokręciła przecząco głową.
-Severus ma rację.-powiedziała, a Snape uniósł kąciki ust, w geście zwycięstwa.-Harry zachował się nieodpowiednio. Gdyby nie wiedział, że to nie jest zwykły sen, mógłbyś go bronić, Albusie, ale w zeszłym roku, dokładnie dzięki takiej wizji nie straciliśmy Artura.
-Dożyłem dnia, w którym Naczelna Gryfonka przyznaje mi rację. Wiem, że wymagam wiele, lecz czy mogłabyś jeszcze potwierdzić mi to na piśmie, Minerwo?-powiedział Snape, wyczarowując pergamin i pióro. Kobieta prychnęła.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz