31

2.1K 119 23
                                    

-Autrés.-usłyszała swoje nazwisko. Wychodziła właśnie z Wielkiej Sali, tuż po obiedzie. Odwróciła się i podniosła głowę by spojrzeć na znacznie wyższego od niej Mistrza Eliksirów.
-Profesorze Snape.-skinęła głową na przywitanie.
-Jestem zmuszony przesunąć zajęcia. Przyjdź godzinę później niż zwykle. Zanim zapytasz dlaczego: Potter ma szlaban.
-Nie może go pan przekazać panu Filchowi?-spytała, wzdychając teatralnie. Uśmiechnął się złośliwie.
-Żeby odebrał mi całą przyjemność z męczenia Gryfona? Nigdy.-zachichotała. Nagle, do dwójki rozmawiających szybkim krokiem podszedł, prawie podbiegł, mężczyzna ubrany w bordowe szaty i objął, a właściwie rzucił się na szyję Snape'owi.
-SEVERUS!!!-krzyknął mu prosto do ucha. Kilkoro uczniów odwróciło się, z zaciekawieniem patrząc na niecodzienną sytuację, a inni uciekli, nie chcąc być w polu rażenia, gdy nauczyciel wpadnie w furię. Anne zrobiła mały krok w tył.
-Charles. Zostaw. Mnie. W. Spokoju.-wycedził przez zęby.
-Oh, nie przesadzaj! Wiesz ile się nie widzieliśmy?! Osiemdziesiąt trzy dni!
-Stanowczo za krótko.
-I tak wiem, że tęskniłeś.
-Konkrety. Co ty tu robisz, Laframboise?
-Jak to co? Pomagam Filiusowi!-rzucił, jakby to było oczywiste.
-To on cię tu sprowadził? Muszę z nim poważnie porozmawiać.
-Twoje poważnie" brzmi tak, jakbym już powinien szukać biedaczkowi trumny. -wzdrygnął się.
-Bo tak jest. Polecam dębową.
-Powinieneś zmienić zawód.-Gdyby wzrok mógł zabijać, to znajomy Snape'a leżałby martwy, lecz Charles nie przejął się tym zbytnio i kontynuował:-Na grabarza. Byłbyś świetny! Codziennie jesteś ubrany jak na pogrzeb...
-Zamknij się.-warknął.
-... dodaj do tego czarny humor i wiecznie poważną minę...
-Laframboise, moja cierpliwość się kończy.
-...ba, ty wyglądasz jak śmierć!-Severus zmarszczył brwi, lekko poczerwieniał na twarzy, zacisnął mocno pieści (z czego jedną na różdżce) i już otwierał usta by coś powiedzieć, lecz przerwano mu.
-Sev, jeśli nie chcesz stracić szacunku tej młodej damy-spojrzał na nadal stojącą obok Antoinette-to się nie odzywaj. Tak, wiem, zaraz zaczniesz na mnie krzyczeć i mówić jakim to jestem kretynem, ale to za chwilę. Teraz, pójdziesz spokojnie do jakiegoś zamkniętego pomieszczenia i tam wypuścisz swoje emocje. Dokładnie, oddychaj powoli.
-Charles. Nie jesteś moim terapeutą. I nie próbuj nawet zostawać kimkolwiek, kto zajmuje się ludzkim umysłem, bo twoi pacjenci wpadną w jeszcze większe problemy psychiczne.-zwrócił się do Anne.-Dwudziesta, mój gabinet. Żegnam.-Powiedział, odwrócił się na pięcie i odszedł, a jego szaty (jak zwykle) unosiły się w powietrzu. Laframboise zaśmiał się cicho, wyglądając tym samym tak, jakby był aktorem, który otrzymał chwilę przerwy, po czym znów wszedł w rolę i pobiegł za Mistrzem Eliksirów.

~

Polowała w Dziale Ksiąg Zakazanych. Tak jak się spodziewała, lektury związane z czarną magią były wyjątkowo interesujące i sprawiały, że aż chciało się chłonąć wiedzę. Kilka razy walczyła z podjęciem próby przećwiczenia niektórych zaklęć, lecz zawsze wygrywała z pokusą- choć bywało tak, że ręka od różdżki aż świerzbiła ją podczas przeglądania kolejnych stron. Tego dnia Anne postanowiła zdać się na los. Zamknęła oczy, zrobiła kilka kroków w przód i przejechała dłonią po grzbietach książek na regale. Zatrzymała rękę i chwyciła jeden z tomów, po czym otworzyła oczy.
-„Jak pozostać niezauważonym w korzystaniu z czarnej magii-poradnik". Brzmi dobrze.-pomyślała i poszła w stronę odległego stolika, przy którym zawsze spotykała się z Hermioną. Dziewczyna już tam była. Przytuliły się lekko na powitanie i już po chwili siedziały naprzeciw siebie.
-Okay, teraz opowiadaj.-Antoine nachyliła się nad blatem-Ron nadal naciska na bycie parą?-Granger skrzywiła się.
-Okropnie. Jest tak nachalny! Doskonale wiesz jaka jestem. Potrzebuję...
-...czasu na przemyślenie decyzji.
-Szczególnie tak istotnej.
-Rozumiem. Boisz się, że jeśli wam nie wyjdzie, to przyjaźń całej waszej trójki stanie pod znakiem zapytania.-Hermiona skinęła głową i zaczęła mówić jeszcze ciszej.
-Jeśli Harry ma walczyć z Sama-Wiesz-Kim, to potrzebuje spokoju i wsparcia. Miałabym wyrzuty sumienia, gdybym mu to odebrała. A teraz -dodała ciut głośniej- skupmy się na przyjemnościach. Czytamy?
-Jasne. Wczoraj skończyłam wszystkie zadania domowe aż do tych zadanych na pojutrze, więc można się zrelaksować.
-Kujonka.-mruknęła Granger, nie wspominając o tym, że ona ma odrobione wszystko do końca tygodnia. Uśmiechnęły się do siebie i każda z nich rozpoczęła lekturę.
Czytanie było dla nich czynnością bardzo indywidualną. Nie śledziły razem tego samego tekstu, lecz były w dwóch różnych światach. Trwały w ciszy przerywanej jedynie szelestem przewracanych stron, lecz była to cisza przyjemna, w której mogły wyczuć obecność drugiej osoby.
Antoinette wpatrywała się przez chwilę w tekst i wtedy znalazła odpowiedź na coś, czego od dawna nie potrafiła zrozumieć.
Co dawał im ten stan?
Dlaczego obie chciały, by trwał wiecznie?
Spojrzała na Gryfonkę-obecnie zamkniętą w sobie, jakby gromadziła energię, by po zamknięciu książki znów stać się odważną, pewną siebie, niepozwalającą sobie na żadne niepowodzenie Panną-Wiem-To-Wszystko.
Chwile takie jak ta, powodowały u nich wyciszenie, wyraźnie odczuwalną harmonię. Zarówno Anne jak i Hermiona chciały po prostu zapomnieć.
O wszystkich problemach, pytaniach o przyszłość, zdobywanej wiedzy, egzaminach, a przede wszystkim-toczącej się cały czas wojnie i nieubłaganie zbliżającej się bitwie. Choć nikt nie wiedział, kiedy się odbędzie, to zdawano sobie sprawę z tego, że jest nieunikniona. Nie chciały pamiętać, że mogą obudzić się rano i dowiedzieć się, że ktoś bliski ich młodym sercom nie żyje. Choć obie martwiły się o najbliższych, wiedząc o wszelkich czyhających niebezpieczeństwach, to ich nad wyraz dojrzałe umysły, nie potrafiły pojąć, co oznacza strata, kogoś na kim im zależy.

Wyrwana z zamyśleń przez czyjeś mało subtelne kroki Antoinette, podniosła głowę i zobaczyła zbliżającego się w ich kierunku Ronalda. Uszczypnęła delikatnie Hermionę.
-Koniec spokoju. Weasley idzie.- zakomunikowała, starając się, by ta informacja nie dotarła do żadnych innych uszu i prawie parsknęła, gdy Gryfonka przewróciła oczyma.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz