27

2K 126 10
                                    

-Przejrzyj je, może któraś Ci się przyda.-powiedziała Diana z hukiem kładąc przed wnuczką dwa wielkie, zakurzone kartony pełne książek.
Po dwóch i pół godzinie przeglądania, filiżance kawy, czterech kubkach herbaty i paczce ciastek stwierdziła, że bierze wszystkie.
Babcia patrzyła z rozbawieniem, jak Antoine próbuje przesunąć pudła choć o centymetr, chcąc zwolnić miejsce na stole.
Pani Incroyable machnęła różdżką i kartony ustawiły się pod drzwiami. Dziewczyna westchnęła i przewróciła oczami.
-Zapomniałam, że są łatwiejsze metody.
-Gdy całe życie spędzasz wśród mugoli, niełatwo jest się przestawić.
-Mówisz, jakbyś to przeżyła.
-Bo mieszkałam w niemagicznym świecie dwa lata. To nie całe życie, ale i tak miałam problem z powrotem do magii. Było trudno, ale chyba wróciłabym do tego.-odpowiedziała, a na jej usta, wkradł się delikatny, tajemniczy uśmiech.

Nie zdążyła zapytać o okoliczności przeprowadzki, bo ktoś zadzwonił do drzwi. Kobiety spojrzały na siebie zdziwione i razem poszły otworzyć.
Antoinette skrzywiła się widząc Snape'a.
-Również cieszę się, że Cię widzę, Autrés.
-Miał Pan być wieczorem!
-Ale jestem teraz.-odpowiedział lekko już poddenerwowany mężczyzna. Diana wpuściła go do domu.
-Nie jestem gotowa!
-Więc daję Ci trzy minuty na spakowanie się.-Antoine odwróciła się na pięcie i mrucząc coś, czego na jej szczęście nie słyszał, poszła po swoje rzeczy.

-Zero kultury.-warknął Snape. Diana zachichotała.
-Bywa trudna.
-„Bywa" to zbyt delikatne określenie.
-Przynajmniej nie jest z nią nudno.
-Oh, tak. Codziennie wstając, zastanawiam się, jaki kretyński pomysł wpadnie dziś do jej pustej głowy.-Zbiegająca po schodach dziewczyna słyszała ostatnie zdanie i pojawiając się przy dorosłych, zapytała, szczerząc się złośliwie:
-To znaczy, że jestem pierwszą osobą, o której Pan myśli rano?
-Chciałabyś.
-W najgorszych koszmarach nawet nie przyszło mi to do głowy. -mężczyzna zacisnął pięści i naprawdę mało dzieliło go od wybuchu. Autrés zachichotała i mimo tego, że widziała, iż profesor jest na skraju wytrzymałości, przelewitowała pudło z książkami i opuściła tak, że chcąc, nie chcąc mężczyzna złapał je.

Lekko zgiął się pod wpływem ciężaru, lecz nie dał po sobie poznać, że nie spodziewał się tak dużej wagi pakunków.
-Okay, ja wezmę jedno, Pan drugie.
-Czy ja Ci wyglądam na skrzata domowego, Autrés?!-syknął, a ona zmrużyła oczy.
-Jakby się tak dokładniej przyjrzeć...-dla Severusa Snape'a tego było za wiele. Jeszcze żaden uczeń, nie był na tyle bezczelny, by w ten sposób zwracać się do Postrachu Hogwartu!
Dlatego też nie wiedział, jakie epitety będą najbardziej stosowne do sytuacji, tym bardziej, że tuż obok stała babcia dziewczyny.
-SZLABAN.-wycedził przez zęby, bo to było pierwsze, co przyszło mu na myśl. Antoine już miała dodać, co o tym sądzi, lecz Diana ścisnęła delikatnie jej ramię, dając tym samym do zrozumienia, by nie kontynuowała sporu. Anne prychnęła i spojrzała na profesora, dając mu do zrozumienia, że to jeszcze nie koniec. Odpowiedział tym samym.

-Będę tęsknić.-wyszeptała nastolatka przytulając babcię. Odsunąwszy się od kobiety, poczuła, że łzy napływają jej do oczu.
Nie ma mowy. -pomyślała- Antoinette Autrés, jesteś Ślizgonką, obok stoi Twój Opiekun Domu, więc nawet nie próbuj wypuścić spod powiek choć jednej kropli!
Diana czując, co się święci, uśmiechnęła się pocieszająco do dziewczyny. Pożegnawszy się po raz kolejny, wyszli z budynku i opuściwszy posiadłość, aportowali się.

Idąc w stronę wejścia do zamku, Snape, który trochę się już uspokoił, spojrzał na lewitowane kartony.
-Okradłaś tę kobietę?-zapytał. Antoine prychnęła.
-Tak, tylko po to tam byłam.-odparła ironicznie.
-Tak właśnie myślałem.-odparł, uśmiechając się złośliwie.

Wszyscy uczniowie byli na lunchu. Ślizgonka i Mistrz Eliksirów niezauważalnie przeszli przez puste korytarze i znaleźli się pod komnatami Anne.
Dziewczyna spojrzała nieufnie na nauczyciela, po czym odwracając się w stronę drzwi, wyszeptała kilka zaklęć, wśród których ukryła się hasło.
-Gdzie je odstawić?-zapytał profesor, wchodząc do salonu i wciąż utrzymując pudła w powietrzu.
-Tam może być.-wskazała różdżką dziewczyna.-Dziękuję.
Mężczyzna nie odpowiedział, lecz po prostu wyszedł z pomieszczenia, powiewając szatami. Antoinette przewróciła oczyma, zamknęła drzwi i z cichym westchnięciem ulgi połączonej z tęsknotą opadła na fotel.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz