3

4K 187 22
                                    

Przymknęła oczy wymyślając wszystkie „za" i „przeciw". Po kilku długich minutach, odezwała się.
-Tak. Tak, zgadzam się.
-Cudownie. Minerwo wybierzesz się z panną Autrés na Pokątną. Indywidualne lekcje musi zacząć jak najszybciej, żeby we wrześniu nie miała tylu zaległości.

Razem z profesor McGonagall wyszła z gabinetu. Dotarły do punktu aportacyjnego.
Minerwa wyciągnęła ramię w stronę dziewczyny, a Antoine chwyciła je i już po chwili czuła, że traci grunt pod nogami. Gdy otworzyła oczy, oniemiała. Stała na ulicy Pokątnej. Prawdziwej Pokątnej. McGonagall uśmiechnęła się widząc zachwyt dziewczyny.

-Antoine, chodź ze mną . -nauczycielka oprowadziła ją opowiadając o miejscach i ich właścicielach. Weszły do sklepu Ollivanderów.
-Emmm.. pani profesor... ja nie mam pieniędzy.
-Oj, nie przejmuj się moja droga. Wszystko na koszt szkoły. Rozkaz dyrektora.- powiedziała i poprowadziła ją do lady.

-Minerwo, dawno Cię nie widziałem! W czym mogę pomóc?-zapytał starszy pan, który pojawił się znikąd.
-Potrzebujemy różdżki dla panny Autrés.-Olivander spojrzał zaciekawiony na dziewczynę, która z każdą chwilą bardziej zastanawiała się co jest z nią nie tak, że ludzie reagują tak dziwnie na nią i jej nazwisko.

Do rzeczywistości mężczyznę przywołało ciche chrząknięcie pani profesor, która wymownym wzrokiem zasugerowała, by zabrał się do pracy. On jednak, nie musiał wiele robić. Wyszedł zza lady i spojrzał na regał z różdżkami, a już po chwili podleciało do niego zakurzone pudełko. Ostrożnie wyciągnął różdżkę z opakowania.

-Niesamowite... Ostrokrzew, pióro feniksa. 11 i 1/2 cala, giętka.-podał ją Antoine-No, wypróbuj ją.- dziewczyna niepewnie chwyciła różdżkę. Idealnie pasowała do jej dłoni. Poczuła się dziwnie. Miała wrażenie, że jakaś cudowna moc przepływa od jej serca, przez umysł, w stronę prawej dłoni, w której trzymała różdżkę. Nagle, dookoła niej utworzyła się jasna, oślepiająca poświata, a ona sama uniosła się delikatnie nad ziemię. Nie było to nic strasznego i gwałtownego, wręcz przeciwnie-czuła niesamowity spokój. Słyszała jedynie swój oddech i powolne, rytmiczne bicie serca. Po chwili wszystko zniknęło, a ona powoli opadła na ziemię. Olivander i McGonagall patrzyli na nią łagodnie . Kobieta pierwsza odzyskała trzeźwość myślenia.

-Ile płacę? -powiedziała prawie szeptem
-Słucham?-staruszek nadal nie potrafił wyrwać się z zamyślenia, które dopadło go przez całe to zdarzenie- A! Cena? Nie, nie ma mowy. Niegodnym jest przyjmować zapłatę za coś tak... niespotykanego.-podziękowały i już były przy drzwiach, gdy właściciel sklepu chwycił dziewczynę za nadgarstek.

Odwróciła się, a on mówił tak cicho, że ledwo go słyszała:
-Nie widziałem jeszcze niczego takiego. Uważaj na nią. Jest naprawdę silna.-przytaknęła głową przekazując mu, że zrozumiała.
Dokończyły zakupy i późnym wieczorem ponownie stanęły przed bramą szkoły.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz