35

2.1K 133 50
                                    

Spotkanie przebiegło spokojnie. Czarny Pan rozpoczął planowanie napadu na jakąś wioskę, Śmierciożercy rozmawiali o tym, jak bardzo nienawidzą mugoli... Nic ciekawego. Snape zamknął dokładnie bramę prowadzącą na teren Hogwartu i miał zamiar udać się do Dumbledore'a, by zdać raport.
Od momentu, w którym wszedł do budynku, coś mu nie pasowało. Zatrzymał się i próbował ustalić, co jest nie tak. Po chwili wyczuł, że ktoś kto rzucił na siebie zaklęcie kameleona jest w pobliżu. Uśmiechnął się złośliwie, czując, że zaraz odejmie sporo punktów.
Nie wyczuł jednak żadnych kroków; osoba ta musiała się zatrzymać. Skręcił w prawo, udając, że ma zamiar się oddalić. Potknął się o coś i był niemal pewien, że jakiś żartowniś, który zaraz pożałuje tego, że w ogóle się urodził, podłożył mu nogę. Wściekł się i machnięciem różdżki, przerwał wszystkie zaklęcia w promieniu dwudziestu metrów. Rozejrzał się i nic nie widział, aż do momentu, w którym spojrzał na podłogę.
Tętno Mistrza Eliksirów momentalnie przyspieszyło.

Zobaczył ją. Leżała na kamiennej posadzce, blada, z raną na głowie, z której powoli sączyła się krew. Znalazł się przy niej w kilku krokach. Przyłożył dwa palce do jej szyi, prawie nie odczuł pulsu. Jej skóra była zimna, jak lód. Wziął nieprzytomną Anne na ręce i biegnąc przez korytarze, trafił do lochów. Szybko złamał zaklęcia chroniące jej komnaty i położył ją na łóżku. Wysłał patronusa do Charlesa i Minerwy. Czekając na nich, cały czas kontrolował jej czynności życiowe.
Do pomieszczenia wpadł zdyszany Laframboise.
-Sev, mam to, o co prosiłeś.-powiedział i spojrzawszy na Antoine, zamarł-Co jej się...?
Nie dokończył, zgromiony wzrokiem przez przyjaciela.
-Dostanę te eliksiry,czy czekać, aż umrze?!-Charles pospiesznie podał kilka fiolek Severusowi.
Po chwili dołączyła do nich Minerwa, a zobaczywszy Anne, zbladła i oparła się o Charlesa.
Snape w tym czasie, podał dziewczynie kilka eliksirów, rzucając w tym samym czasie zaklęcie, by je przełknęła. Dopiero, gdy doprowadził ją do w miarę stabilnego stanu, odsunął się i zwrócił do czekających na jakiekolwiek wieści towarzyszy.
-Wracałem ze spotkania, znalazłem ją na korytarzu. Była niewidzialna, w takim stanie, jak na początku.
-Przez chwilę myślałem, że nie żyje.-powiedział zaniepokojony Laframboise.
-Co mogło się stać?-zapytała McGonagall.
-Radziłbym nie spekulować. To może wyglądać zupełnie inaczej, niż teraz nam się wydaje.-przerwał Snape,.
-Miejmy nadzieję, że wybudzi się w najbliższym czasie. Sev, jaki plan działania?
-Minerwo. Dam ci wspomnienia z dzisiejszego spotkania i zaniesiesz je Dumbledorowi. To powinno mu wystarczyć. Wyjaśnij też, jaka jest sytuacja. Charles, czy ty prowadzisz jutro jakieś zajęcia?
-Dopiero o dwunastej, tylko godzinę.
-Bez względu na to, czy się wybudzi czy nie, zostaniesz z nią jutro. Ja będę tu siedział dzisiaj. Muszę ją mieć na oku.-dokończył. Wyjął z kieszeni pustą fiolkę, przyłożył różdżkę do skroni i przelał cienką, błyszczącą nić, po czym podał ją Minewrze.
-Dobranoc. Powodzenia, Severusie.-powiedziała i opuściła komnaty, z niepokojem patrząc na nieprzytomną Antoinette.
-Mogę jeszcze jakoś pomóc?-zapytał Laframboise.
-Nie. Idź i się wyśpij, bądź tu o ósmej.
-Jasne. Do zobaczenia, Sev.-poklepał przyjaciela po ramieniu i wyszedł. Snape przysunął stojący w kacie sypialni fotel bliżej łóżka. Książka pozostawiona na jego oparciu, spadła, zwracając na siebie uwagę nauczyciela. Podniósł ją i skrzywił się patrząc na okładkę.
„Jak pozostać niezauważonym w korzystaniu z czarnej magii-poradnik". Doprawdy, Autrés?
Usiadł i zaczął czytać. Lektura nie zawierała nic, czego by nie wiedział, zastanawiał się jedynie, w jakim celu znalazła się u uczennicy. Co jakiś czas, odrywał wzrok od liter i rzucał zaklęcie, które sprawdzało stan dziewczyny. Stabilny, ale niezbyt pozytywny. Westchnął.
Co ty zrobiłaś, Autrés?

~

Otworzyła lekko oczy i niemal od razu je zamknęła. Głowa bolała ją niemiłosiernie i nie potrafiła się ruszyć. Z trudem odwróciła głowę, w stronę, gdzie nie było aż tyle światła i ponownie otworzyła oczy.
-Charles?-wychrypiała cicho. Mężczyzna podniósł wzrok znad Proroka Codziennego i poderwał się na równe nogi.
-Nie ruszaj się.-powiedział i wysłał patronusa do przyjaciela. Anne obserwowała, jak zwierzę znika.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz