63

1.4K 105 24
                                    

-Chcę to od ciebie usłyszeć, gdy będziesz trzeźwy.
-Gdy będę trzeźwy, nie odezwę się ani słowem i zaprzeczę wszystkiemu, dobrze o tym wiesz. Alkohol jest lepszy niż Oblivate.-oznajmił, dopijając zawartość szklanki i uzupełniając ją bursztynowym płynem.
-Dobrze więc. Mam ci przypomnieć jutro o tej sytuacji?
-Lepiej nie.

-Naprawdę jej nie kochałeś?
-Nigdy. Może kiedyś było to czymś w rodzaju chorego zauroczenia, ale ona „przyjaźniła się" ze mną wyłącznie dla swoich korzyści. Niby dlaczego miałaby na mnie spojrzeć?
-Nie mów ta...
-Nie przerywaj mi. Chciałeś słuchać, to słuchaj. Tak więc, może gdy byliśmy dziećmi, ta relacja miała jakąkolwiek pozytywną wartość. Chyba dlatego, że oboje nie znaliśmy nikogo o zdolnościach magicznych. Moja matka była czarownicą, ale wiesz, że...-przerwał na moment-...raczej nie korzystała z tych umiejętności. Gdy ona i ja poszliśmy do Hogwartu, cicho liczyłem na to, że może jednak nadal będzie się ze mną zadawać. Ale poznała Pottera i spółkę.
-...i zaczęli się nad tobą znęcać.
-W połowie drugiej klasy. Wcześniej były to po prostu jakieś mało wartościowe słowa. Jak już mówiłem, ona rozmawiała ze mną wyłącznie, gdy czegoś potrzebowała, bo jej zidiociali znajomi, nie mogli przecież robić za nią zadań domowych. Wiedziałem to, a jednak oszukiwałem sam siebie. Wmawiałem sobie, że może tylko na tyle zasługuję.
-Sev...
-Nie przerywaj mi! Jeśli usłyszę choć jedno słowo współczucia z twojej strony, będziesz musiał wyjść. Gdy w końcu w pełni do mnie dotarło, jak bardzo daję sobą pomiatać, coś we mnie pękło. Trochę mi to zajęło, ale trudno. Zacząłem zgłębiać tajemnice czarnej magii; chciałem udowodnić, że jestem lepszy niż oni, by w końcu ich pokonać.

-Żeby poczuli to, co ty czułeś przez te wszystkie lata.
-Dokładnie. Ale zaszło to za daleko. Ona ostatecznie też chyba zdała sobie sprawę z tego, do czego poniekąd doprowadzili. Kazała mi kiedyś przyjść na skraj Zakazanego Lasu i próbowała tłumaczyć, że ucieczka w czarną magię mi nie pomoże. Powiedziałem kilka słów za dużo...
-Nazwałeś ją „szlamą".
-I nie tylko, jednak twoje uszy mogłyby tego nie znieść. Zaczęła płakać, a Potter i reszta, którzy jej szukali, widząc ją w tym stanie, rzucili się na mnie. I wiesz co? Pokonałem ich wszystkich. To tylko umocniło mnie w przekonaniu, że wyłącznie czarna magia sprawi, że będę silny. A gdzie jest jej najwięcej? U Czarnego Pana, oczywiście.
-To brzmi jak słaba reklama jakiegoś sklepu.-powiedział Charles. Snape parsknął, opróżniając kolejną szklankę.-Nikt z nauczycieli nie zauważył tego, co się działo?
-Zapatrzony w Gryfonów Dumbledore i mój, pożal się Merlinie, Opiekun Domu: Slughorn?
-A Minerwa?
-Po latach przyznała, że uważała to za dziecinne wybryki.-prychnął.-Poza tym, to były inne czasy. Myślisz, że ktokolwiek zwracał uwagę na psychikę młodzieży? Swoją drogą, oni często po kilka razy upewniali się, że nikt nie będzie widział tego, co zrobią. Mimo wszystko bali się konsekwencji. Ostatecznie, jakoś trafiłem do Czarnego Pana, a Lucjusz wziął mnie pod swoje skrzydła. Kilka dni po skończeniu szkoły przyjąłem mroczny znak. Aż pewnego dnia, dostałem zadanie, by obserwować Dumbledore'a. Podsłuchałem jego rozmowę z Trelawney i, głupi, powiedziałem Czarnemu Panu o przepowiedni. Pettigrew podał mu ich adres. Gdy do mnie dotarło, że oni zginą, poszedłem do Albusa, by go ostrzec i błagać o pomoc. Początkowo mi nie wierzył.
-A później?
-Później obiecał, że jeśli będę pomagać Zakonowi pod Wieczystą Przysięgą, uratuje ją i jej rodzinę.
-Dlaczego więc nie żyją?
-Zadałem mu to samo pytanie. Podobno się spóźnili, ale ja w to nie wierzę. Podałem mu dokładny przedział czasowy, w którym Czarny Pan na pewno się tam pojawi, Dumbledore miał wysłać kilkoro ludzi do obserwowania terenu.-Severus zamilkł na moment.

-Co było potem?
-Nie wiem co mnie podkusiło, by tam pójść. To było chyba coś w rodzaju pierwszej tortury za to, co zrobiłem. Ich ciała śnią mi się niemalże co noc.
-Gnębili cię. Dlaczego więc nie czułeś satysfakcji?
-Bo mimo wszystko na to nie zasłużyli. Gdyby nie ja, chłopak miałby rodziców i normalne życie. Można powiedzieć, że zginęli na marne. A to co przeżywam, szczególnie w tą cholerną noc, to prześladujące poczucie winy.
-Dlatego nie wymawiasz nawet imienia Lily?-młodszy z mężczyzn skinął głową.
-To było pierwsze morderstwo, którego szczerze żałowałem. Po trzech latach bycia bezwzględnym Śmierciożercą; kimś, na kogo nazwisko, ludzie mdleli. Przez długi czas zabijałem z zimną krwią, cały czas czując niedosyt z tego, co robiłem. Byłem najbardziej kreatywny jeśli chodziło o wymyślanie tortur. A tej nocy nie chodzi tylko o Potterów. Ta noc przypomina mi o wszystkich, których dotychczas zamordowałem.

~

Wracając od Severusa, Charles analizował wszystko co usłyszał i o mało co nie potknął się o Pottera leżącego na korytarzu. Szybko zdjął z chłopaka zaklęcie.
-Harry, wszystko dobrze? Kto to zrobił?
-To nie ma znaczenia, profesorze. Zasłużyłem.
-Kobieta?
-Tak.-odparł z bólem.
-Nie wiem, co się wydarzyło, ale pamiętaj jedno: nie, znaczy nie. Tak na przyszłość.-powiedział i odszedł. Potter zbladł, myśląc, że nauczyciel jakimś cudem widział, co się stało. Charles jednak, po prostu, potrafił wyczuć co działo się między ludźmi.

~

-Laframboise, wynoś się, powiedziałem już wssszystko!-krzyknął Snape, słysząc pukanie do drzwi.
-Nie jestem Charlesem, jeśli dobrze pamiętam.-oznajmiła Antoine-Mogę?
-Czego chcesz?
-Mogłabym zacząć nową partię eliksirów, teraz? Wiem, że mieliśmy to robić pojutrze, ale muszę się czymś zająć.-poprosiła, choć wiedziała, że nauczyciel się nie zgodzi. Nigdy się nie zgadzał.
-Dobrze.
-Może jednak zmieni pan zda... Moment, co?-Severus nie komentując tego, machnął ręką, by bariera ochronna sali ją przepuściła i oznajmił:
-Idź.-a gdy dziewczyna szybko wyszła, by nie cofnął swojej decyzji, mruknął sam do siebie:-Mam nadzieję, że nie będę tego żałować, gdy wytrzeźwieję.

Antoinette bała się zasnąć. Dlatego zgoda Snape'a na nocne warzenie eliksirów, była najlepszą rzeczą, która przytrafiła jej się w ostatnim czasie.
Zaczęła od przygotowywania bazy do Veritaserum, a gdy odpowiednia ilość była gotowa, przeszła do podstawy Wielosokowego.
Kroiła, siekała i rozdrabniała na części pierwsze składniki i niesamowicie ją to uspokajało. W pewnym momencie, zapomniała nawet, jak bardzo jest zmęczona. Mając świadomość, że jeden niewłaściwie ruch może doprowadzić do wybuchu, na chwilę przestała nawet myśleć o Voldemorcie, co sprowadziło wyraźną ulgę.

~

Severus dokończył kolejną butelkę, chcąc mieć pewność, że zapomni o wydarzeniach kilku ostatnich godzin i położył się spać. Obudziwszy się o świcie, z potwornym kacem, pamiętał jedynie, że był u niego Charles. Coś jednak podpowiadało mu, by sprawdzić, czy w jego sali wszystko jest dobrze.
Kilka minut później, wchodząc do pomieszczenia, zaczął się zastanawiać czy pomimo zażycia odpowiednich eliksirów, promile wciąż się go trzymają.
-Autrés, co ty tu robisz?-zapytał, patrząc na zmianę na dziewczynę i rzędy kociołków stojących na blatach kilku pierwszych ławek.
-Aktualnie, kończę ostatnie kociołki Veritaserum.-odparła.
-Kto ci pozwolił tu wejść?!-warknął.
-Pan?-odpowiedziała niepewnie. Snape nie przewidział tego. Mruknął jakieś przekleństwo.
-Od której tu jesteś?
-Mniej więcej od jedenastej wieczorem.
-Bez przerwy?
-To coś złego?
-To ja zadaję pytania.
-Jak policja.

-Nie spałaś całą noc?
-Nie, ponieważ byłam tutaj.
-Więc teraz pójdziesz do siebie i odeśpisz ten czas.
-Nie. Nie jestem zmęczona.
-Nie będę z tobą dyskutować. Wrócisz do łóżka dobrowolnie, albo będę musiał cię odprowadzić.
-To propozycja?-odparła, szybciej mówiąc, niż myśląc. Severus spojrzał nią, unosząc brew i uśmiechając się złośliwie. Odwróciła się od nauczyciela i dokończyła kilka pierwszych kociołków Eliksiru Prawdy.-Mógłby się pan tak na mnie nie gapić?-warknęła, czując, że mężczyzna wypala jej spojrzeniem dziurę w tyle głowy.
-Jak?
-Wie pan jak.-syknęła.
Severus uznał, że doprowadzanie jej do złości będzie jego nowym hobby.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz