18.

819 31 4
                                    

-Woo...-Wydusił z siebie kiedy weszliśmy do salonu. Od czasu przeprowadzki tu, za pieniądze od Nicka pokupowałam rzeczy. W salonie zamontowałam huśtawkę i hamak oraz kupiłam od cholery roślin, z którymi gadałam z samotności. Nie mogłam się przez długi czas przyzwyczaić do mieszkania w pojedynkę.

-Chcesz coś do picia? Coś mocnego?-Spojrzałam się na niego. Odłożyłam torebkę na krześle oraz zdjęłam biżuterię..

-Nie dzięki.-Mruknął oglądając widok zza okna. 
Przeciągnęłam się, ziewając. Oczy same mi się zamykały.

-Buckkkk....-Szepnęłam, podchodząc i wtulając się w niego. Do nozdrzy dotarł zapach męskich perfum. Rozmarzając się schowałam głowę w zagłębieniu obojczyka.

-Cooo?-Uśmiechnął się, obejmując mnie w talii. Biło od niego przyjemne uspakajające ciepło.

-Chodźmy spać.

-Ja chyba biorę taxi i wracam, bo przecież nie chcesz, żeby na ciebie dziwnie patrzyli.-Prychnął rozbawiony. Zmarszczyłam brwi, a następnie odsunęłam się od niego.

-Sam sobie jesteś winien. Ja idę spać.-Burknęłam.
Przebrałam się w piżamy, po czym wskoczyłam do łóżka, otulając się kołdrą. Poczułam po chwili uginający się obok materac.

-Skąd ty masz moje piżamy?-Przybliżył mnie do siebie, szczelnie obejmując.

-Podbierałam ci. Mam kilka twoich koszulek, bluz. Wygodne są i ładnie pachną.-Zaśmiałam się. 



Obudziłam się leżąc na Jamesie, który jeszcze smacznie spał.  Złapałam na książkę, która leżała na szafce nocnej, wczytując się w nią zaintrygowana.
Poczułam po jakimś czasie, jak jego ręce błądzą mi pod piżamą, delikatnie gładząc moje ciało.

-Ooo już nie śpisz.-Mruknęłam, rozpływając się pod jego dotykiem.

-Tak bym chciał się budzić do końca moich dni.-Położył mi się na brzuchu, chcąc dalej kontynuować sen, ale przerwał tą piękną chwilę mój telefon.-Weź zostaw too...-Chciał mi wyrwać telefon, ale byłam szybsza. 

-Halo?-Odebrałam. Okazał być to Fury, który dał mi polecenie, aby się stawić jak najprędzej w biurze. Zakończyłam rozmowę, czerwoną słuchawką, a następnie pobiegłam szukać kostiumu.

-Co się stało?-Spytał zaniepokojony, kładąc się na prawy bok.

-Nie wiem i też nie wiem, o której wrócę. Jak coś masz obiad w lodówce, albo ulotki na biurku. Paaa.-Pocałowałam go przelotnie. Wrzuciłam ubranie do plecaka, po czym wybiegłam po auto. Kilka minut później, byłam już u Nicka.-O co chodzi szefie?-Stanęłam na baczność.

-Masz za pięć minut wylot. Odkryliśmy bazę niedaleko na wschodzie. Tak jak zawsze, zwiad, wołasz posiłki i uciekasz.-Oznajmił ostro. Kiwnęłam głową.
Udałam się na dach, gdzie czekał już mój transport. Usiadłam i zapięłam pasy. Nerwowo bawiłam się palcami. Obawiałam się najgorszego, przeglądając informację jakie posiadaliśmy.

-Tutaj C15 zgłaszam się do lądowania. Mam dziewczynę.-Powiedział pilot. Zmarszczyłam brwi. Zdezorientowana, chciałam podejść do pilotów, jednak uniemożliwiły mi to zablokowane pasy.

-Co się dzieję!?-Próbowałam się rozpiąć. Zaczęłam panikować, próbując się wydostać jak najprędzej. Nic mi dobrego to nie wróżyło.

-Nie wierć się. Bądź grzeczna to cię oszczędzą.-Warknął mężczyzna. Dugi zaś podszedł do mnie i przyłożył pistolet do głowy.

-Odepnę cię, ale jeden fałszywy ruch i masz kulkę w łeb.-Odpiął mi powoli pasy. Założył kajdanki.
Kiedy otworzył się właz, dostrzegłam całą armię z bronią wycelowaną w mnie. Zaczynałam obawiać się o moje życie. Każdy mój plan, który opracowywałam w głowie, kończył się nie powodzeniem. Miałam, więc nadzieję, że Fury szybko się zorientuje, że to był podstęp.

-Witam szanowną Panią Stark jr. Wreszcie spełniło się moje marzenie, możemy się poznać. Jesteś tak jakby moją mentorką, prowadzącą mnie przez życi.-Powitał mnie wysoki, czarnowłosy mężczyzna. Był dobrze zbudowany, jednak nie był jakimś unikalnym okazem. Jeśli zostałabym z nim sam na sam może mogła bym mieć szanse na ucieczkę.-Rozkujcie mojego gościa.-Nakazał grubym głosem.
Na te słowa rozerwałam kajdanki metalową ręką, szkoda, że tak łatwo z pasami nie poszło. 

-Poradziłam sobie już.-Burknęłam. Spojrzał się na mnie zaintrygowany, oblizując się obrzydliwie.-Po co ja wam tu?-Spytałam najbardziej nieprzyjemnym tonem na jaki było mnie stać.

-Jesteś moim trofeum. Oczekiwałem ciebie z niecierpliwością.-Dotknął mojego policzka. Odepchnęłam go prawym sierpowy. Żołnierze wycelowali we mnie szybko. Nie będzie mnie psychol dotykał.

-OPUŚCIĆ BRON, JAK ZGINIE, JAJA WAM UTNE!-Wydarł się wstając o własnych silach.-Trzeba po prostu dziewczynie pokazać kto tu rządzi.-Mruknął. Podszedł po czym się zamachnął. Zablokowałam szybko cios.

-Kurwa.-Syknęłam pod nosem. Był dużo silniejszy niż przypuszczałam. Drugą pięścią szybko walnął mi w brzuch. Nie zdążyłam się obejrzeć, a leżałam wgnieciona w helikopter.
Ból był niesamowity. Czułam nogę oraz rękę, której nawet nie miałam. Opadłam na ziemię, zwijając się. Ledwo nie płakałam. 
Żołnierze złapali mnie, po czym zawlekli do jakiejś celi. Na kończyny założyli mi ciężkie, po czym wyszli.
Irytowały mnie ich podśmiechujki odnośnie jaka ja słaba jestem. Bóg mi świadkiem a wgniotę ich tak samo jak ten facet zrobił ze mną. Doczołgałam się do materaca, na którym się położyłam, aby odetchnąć.
Na drugi dzień dostałam wreszcie jakieś jedzenie. Jeśli tak można nazwać kromkę z masłem oraz wodę. Zagłodzić mnie chcą.
Przez następne dni czekałam niecierpliwie na jakiś ratunek. Marzyłam o moim łóżku, gdzie leży półnagi Bucky. Chciałam się do niego przytulić i ogrzać. Noce były wyjątkowe zimne. Rany opatrzyłam skrawkami szmatek. Czułam jak powoli wdaje się zakażenie, co okropnie bolało. Oparłam się zrezygnowana o ścianę czekając na nadchodzącą śmierć.











Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz