53.

1.4K 67 3
                                    

Szłam do pomieszczenia, gdzie miał się odbyć zabieg. 

-Jesteś pewna, że tego chcesz?-Loki gadał mi nad uchem. Przez niego jeszcze bardziej się przejmowałam. Nie byłam pewna, nie chciałam tego. Ale nie mogłam zmienić zdania. Musiałam się poświęcić, by osiągnąć cel.

-Nic mi nie będzie, nie chce mnie zabić i tylko to się liczy.-Przekroczyłam próg.-A jeśli coś mi się stanie, ty to dokończysz.-Wyszeptałam do psotnika, który spojrzał się na mnie jak szczeniak. Zdjęłam pancerz i zostałam w samej bieliźnie. Jeden z świty, która pracowała w laboratorium chyba z rasy Skrulli wysmarował mi lewą dłoń i nogę, czymś gęstym. Zmarszczyłam brwi i się zaniepokoiłam. Prawą stronę zostawił nietkniętą.

-Mogę wiedzieć co chcecie jej zrobić?-Czarnowłosy był chyba bardziej zdenerwowany ode mnie. Nie obraziłabym się, gdyby wpadł na jakiś olśniewający pomysł i mnie z tego wyciągnął, ale chyba już nie było odwrotu. 

-Jej lewe kończyny są dużo słabsze od prawych więc, je wyeliminujemy i zastąpimy je na protezy.-Powiedział żółty stwór. Kiedy to usłyszałam oczach mi pociemniało. Czułam paniczny strach. Kiedy skrzyżowałam się spojrzeniami z Lokim, zauważyłam, że był bledszy niż kiedykolwiek.

-To jest słabe rozwiązanie. Nie jest jeszcze osobą dorosłą. Jej ciało rośnie a kiedy jej kończyny zstąpicie na sztuczne one nie będą proporcjonalne do jej reszty.-Loki wymachiwał rękami, wiedziałam, że nic nie zdziała tylko narazi swoje życie.

-Znacznie spowolniliśmy jej proces starzenia.-Wytłumaczył sprzymierzeniec wielkoluda. Loki zacisnął pięści i  zrobił krok do przodu. Przełknęłam ślinę i podjęłam decyzję.

-Zaczynajmy...-Mruknęłam. Bóg kłamstw przeniósł wzrok na mnie. Chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Odsunął się w bok i podparł o ścianę. 

Kosmici podpięli jakieś rury z gazem usypiającym. Kiedy trafił on do mojej kapsuły oczy zaczynały mi się same zamykać. Miałam wielką chęć nie obudzenia się już nigdy. 

Ciemność i błogość, jednak nie trwały długo. Poczułam jakby to było tylko jedno mrugnięcie. Otworzyłam oczy, na początku widziałam tylko niewyraźne plamy kolorów, ale z każdą sekudną nabierało ostrości. Byłam już swojej kwaterze. Obok łóżka siedział Loki, który pogrążył się w lekturze. 

-Loki...-Stęknęłam. Miałam w ustach pustynię. Zaskoczony czarnowłosy upuścił książkę i spojrzał się na mnie. Złapał za bidon z wodą i postawił na stoliku.

-Czekaj pomogę ci usiąść, inaczej się zachłyśniesz.-Złapał mnie w talii, kiedy nieudolnie się gramoliłam. Upiłam kilka łyków i odetchnęłam z ulgą. 
Przypomniałam sobie nagle słowa kosmity. Prawą ręką zrzuciłam szybko z siebie pled. 
Ujrzałam protezy. Nabrałam gwałtownie powietrza w płuca. 

-Cholera...-Wykrztusiłam walcząc z paniką. Powoli podniosłam lewą dłoń przyglądając się dokładnie. Wszystko było czarne, gładkie i matowe. Zdrową ręką przejechałam po materiale. Był to jakiś lekki metal.-Czemu nie mam bólu fantomowego?

-Jesteś na takiej dawce leków, że nawet postrzału z bliska byś nie poczuła. Wszystko musi się unormować, więc nie rób jeszcze nagłych ruchów.-Pogroził palcem. Próbował być taki jak wcześniej, ale w sposób w jaki na mnie patrzył, był tak przepełniony współczuciem. Nie dało się tego nie zauważyć. 

-A te wgłębienie na ramieniu?-Zauważyłam. 

-To akurat lepsza wiadomość.-Uśmiechnął się delikatnie.-Przekonałem Thanosa by przekazał ci jeden kamień. Wytłumaczyłem na podstawie ksiąg, jak te kamyczki wysysają moc z posiadacza.-Wytrzeszczyłam oczy, a szczęka powędrowała w dół. 

-Loki...-Nie posiadałam się z radości. Uwiesiłam się mu na szyję i mocno przytuliłam.-Będziemy mogli wrócić do domu...







Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz