18.

2.9K 138 10
                                    

-Nie ma ich?!-Zdziwił się Peter. Rozglądając się po pomieszczeniu.  Podeszłam do stolika, na którym leżało kilka pustych butelek piwa.

-Pacz!-Zauważyłam małą kartkę z napisem:

Znajdźcie nas.

-Dzieci.-Pokręciłam głową, nie wierząc  w tą sytuacje. Wydawało mi się absurdalne, żeby dorosłe osoby się chowały same z siebie. Pokładałam wiarę w to, że Tony jest nieco doroślejszy, ale chyba brakowało im dzieciństwa. 

-Co im się stało, że zebrało się im na zabawy?

-Nie wiem, nie obchodzi mnie to, nie mam pięciu lat, żeby się w coś takiego bawić. Idziemy zagrać do mnie?-Zaproponowałam poirytowana zachowaniem mścicieli, którzy ratują świat, a po godzinach urządzają durne zabawy.-Wyjadą prędzej czy później.-Lepiej później-Napisz do May, żeby się nie martwiła i choć.

-Dobra taktyka.-Po drodze do mojego pokoju, wskoczyliśmy do kuchni po nie do końca zdrowe jedzenie. 

-Ale fajna zabawa z wami.-Wszedł do pokoju Stark, który zapewne schował się tylko z Clintem, bo wątpię, że ktokolwiek inny podzielałby jego tak idiotyczny pomysł. Zrozumiałabym to jeśli bym miała poniżej dziesięciu lat, ale od dawna już tak nie jest.

-Puka się! A po za tym to nie ja mam ponad pięćdziesiąt lat i się chowam.-Krzyknęłam nie odrywając głowy od ekranu. On tym czasem zapukał w stół, gdzie były rozwalone chipsy. Mimowolnie zaśmiałam się pod nosem. 

-Może być?-Popukał dłonią w biurko.-A po za tym siedzieliśmy w salonie tylko kawałek dalej bystrzaki. I nie pięćdziesiąt tylko około czterdzieści. Młody nie jestem, ale bez przesady.-Założył ręce na pierś. Chyba trafiłam w jego czuły punkt. 
Walczyłam ze sobą by nie wybuchnąć śmiechem, przez te jego odejmowanie sobie lat.-Zabieraj swoje rzeczy i jedziemy do domu. Kartony weźmie firma przeprowadzkowa.-Kiwnęłam głową, nieco smutniejąc. Nie chciałam się rozstawać z tym miejscem, a tym bardziej z tymi osobami. 

-Będziesz mnie odwiedzać?-Spytał, po uprzątnięciu bałaganu. Złapał mnie dłoń i spojrzał smutno w oczy, jakby miał się za chwile się rozpłakać.

-Oczywiście.-Kiwnęłam, czując kłucie w sercu. Zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek, po czym przytuliłam, nie chciałam go zostawiać.-Codziennie będę dzwonić.-Dodałam, czując jak do moich oczu napływają łzy. 

-Jako twój wujek zakazuje się nim spotykać.-Milioner chyba zauważył, że trudno jest nam się rozstać i próbował, jakoś rozśmieszyć. Zabrałam za plecak i zeszliśmy do auta. Po drodze odwieźliśmy Petera, by móc jeszcze z nim porozmawiać. Tony wciskał kit, że będziemy często witać w Nowym Jorku, ale wiedziałam, że nieco mijało się to z prawdą. Każdy będzie zajęty sobą, a tym bardziej on, który będzie prowadził z Pepper firmę. 

-Zbliżają się święta.-Przerwał ciszę między nami, którą zagłuszała jedynie piosenka AC DC. Czasami zastanawiałam się, czy nie ma obsesji na punkcie tego zespołu. 

-Wiem jest grudzień Tony.-Zaśmiałam się.-Czemu o tym wspominasz?-Uśmiechnęłam się w jego stronę, wiedząc, że zaczął ten temat nie bez powodu. 

-Co chcesz od Mikołaja?-Uraczył mnie swoimi białym zębami. Odwrócił się do mnie na chwilę by spojrzeć na moją reakcje na to pytanie, po czym wrócił wzrokiem na drogę.
Zastanawiało mnie jednak bardziej, dlaczego nie użył prywatnego odrzutowca, czy tam helikoptera, tylko tłuczemy się autem. 

-Nic. Od kiedy ty taki się zrobiłeś?-Zmarszczyłam delikatnie brwi. Zazwyczaj nie pytał się o rzeczy, tylko sam próbował kupować idealny prezent, a w sumie każda rzecz kupiona przez niego była doskonała, bo przecież jest Tonym Starkiem. 

-Co masz na myśli mówiąc "taki".-Skrzywił się, jakbym uraziła jego dumę. 

-Mniej zapatrzony w siebie i liczący się ze zdaniem innych?-Wzruszyłam ramionami, nie będąc pewna czy dobrze go określiłam.

-To miało być stwierdzenie czy pytanie?

-Chyba stwierdzenie, ale nie wymiguj się od odpowiedzi i mów czemu?-Szturchnęłam bruneta. Przyciszyłam muzykę, żeby dobrze słyszeć co on mówił. Nie był wylewnym człowiekiem, więc wolałam zapamiętać tą chwilę. 

-Gdy zapadłaś w śpiączkę, byłem w rozsypce.-Usłyszałam jak jego głos się zmienił. Nie był tak samo rozbawiony jak wcześniej tylko przybity i cichszy. Nie spodziewałam się, że to ja byłam przyczyną jego małej, a jednocześnie wielkiej zmiany.-Przygniatało mnie też poczucie winy, że pozwoliłem cię skrzywdzić, a wcześniej nie zajmowałem się tobą. Jest mi na prawdę głupio i przykro, ale...-Zaciął się na chwilę, jakby zastanawiał się nad tym czy to co teraz powie będzie odpowiednie.-trudno było mi się zebrać po ich śmierci, a bałem się, że gdy cię przygarnę, będę widział w nich ciebie za bardzo. Wiem, że to głupie z biegiem czasu i cię przepraszam za to.-Byłam tak bliska płaczu, że pociągałam nosem co chwilę. To co mówił było kochane i czułam jego ból, po stracie bliskich.-Twoja matka by mnie zabiła za wcześniejsze zachowanie.-Zaśmiał się smutno, próbując rozluźnić atmosferę. Widział jak nerwowo rękawem bluzy wycieram pojedyncze krople. 

-Nie spodziewałam się takiego wyznania.-Mruknęłam z wielką ochotą go przytulenia.-Ale było to bardzo miłe.-Dodałam, uśmiechając się pod nosem.

-Zapamiętaj to na długo bo więcej ci tego nie powiem.-Potargał mi złośliwie włosy, za co chciałam mu urwać ręce.-Za chwilę przyjdę.-Zatrzymał się na stacji. Coś powiedział do faceta, który zaczął tankować, po czym udał się zapłacić do sklepu. Jednak coś długo nie wracał. Zaczynałam się obawiać, że go porwali. Kiedy już odpinałam pas by po niego iść, zauważyłam jak idzie z pełną papierową torbą.

-Nie wiedziałem co chcesz więc, wziąłem wszystko.-Roześmiał się, gdy dostrzegł moje zaskoczenie. Dał mi zakupy na kolana, po czym odpalił auto.-No co?-Popatrzyłam się na niego jak na dziecko.

Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz