42.

1.8K 93 3
                                    

-Panno Stark jest po dziesiątej, jeśli nie chce pani przegapić południa, radzę wstać.-Obudził mnie głos sztucznej inteligencji.
Przez pół nocy nie mogłam zasnąć, a teraz budzi mnie to cholerstwo. Zakryłam się poduszką by dalej kontynuować spanie.-Wykryłem również, że tętno podczas snu było przyśpieszone, powiadomić lekarza rodzinnego bądź psychologa?

-Dupe se zawiadom.-Warknęłam, słysząc jak ktoś dobija się do moich drzwi.-Możesz wejść.-Usiadłam na łóżku, przeciągając się.

-Stark mogę cię prosić o pomoc?-Zajrzał Steven, który o tej porze był pewnie już po treningu oraz śniadaniu.
Kiwnęłam głową by wszedł i kontynuował. Blondyn oparł się o biurko na przeciwko łóżko, jakby sam chciał bym podziwiała jego mięśnie widoczne, przez obcisłą niebieską koszulkę.-Chodzi o Sharon, ja wiem, że nie powinienem...-Skrzywił się zawstydzony, na co przewróciłam oczami. 

-Skończ i zapomnijmy o Wakandzie. W czym ci pomóc?-Przetarłam twarz, próbując się jakoś rozbudzić.

-Wychodzę z Sharon, dawno się nie widzieliśmy no i ten...-Podniosłam brew, nie do końca wiedząc o co chodzi Rogersowi. Peszył się i owijał w bawełnę.

-Chodzi ci o seks? Za nudny, mam iść do seks shopu  z tobą czy co?-Zapytałam z rozbawieniem na twarzy. A gdy zobaczyłam zawstydzonego kapitana, nie mogłam się powstrzymać i mało co nie spadłam z materaca.

-Zadzwonię do Nat, bo ty jesteś cholernie dziecinna.-Szepnął, denerwując się na mnie. Dla niego tematy o współżyciu były tabu bardziej niż powinny. 

-Nie nie, przepraszam, z chęcią ci pomogę, ale musisz mówić jaśniej bo na razie to kręcisz. Nie jestem cię w stanie zrozumieć. Mów prosto z mostu.-Próbowałam zachować powagę. Nie chciałam zrazić do siebie Rogersa, a sytuacja między nami i tak już była dość pogmatwana.

-Nie wiem, gdzie ją zabrać i boję się, że nie jestem dla niej. Czuję się staro. Opowiada mi często o czymś, a ja tylko kiwam głową, uświadamiając sobie, że jestem dziadkiem.-Skrzywił się. 
Ale mówił to w taki sposób, że na pierwszy rzut oka było widać, że zależy niesamowicie mu na siostrzenicy Peggy.
Pokiwałam głową, myśląc co by zrobić, aby Steve poczuł się nieco pewniej. 

-Daj mi chwilę ubiorę się. Jedziemy na miasto.-Do głowy przyszedł mi pewien pomysł, który mógł się udać. Zerwałam się z łóżka, w pośpiechu szukając ubrań, które są czyste.

-Co ty kombinujesz? Chciałem byś tylko ze mną porozmawiała.-Marudził.

-Widzisz, a ja preferuję pracę w terenie.-Rzuciłam, wchodząc do toalety by się ogarnąć. Spięłam pośpiesznie włosy i narzuciłam na siebie ubrania. 
Gdy gotowa wyszłam, wypchnęłam Rogersa siłą z bazy. 
Usiedliśmy w pierwszej lepszej kawiarni, która posiadała ogródek.

-Zamów mi podwójne espresso, bajgla i coś dla siebie.-Rozkazałam spoglądając w kartę. Mało co, a burczało mi w brzuchu.

-Czemu ty nie możesz?-Spytał z przekąsem. Nie był zadowolony z takiego wyjścia.

-Bo cię o to proszę. Miałam ci pomóc to pomagam. Rusz dupę blondasku i rób co mówię. Jestem na pusty żołądek, jak nie zjem czegoś będziesz biegł przed autem. A dlaczego przed? Bo będę cię próbowała rozjechać.-Niebieskooki spojrzał się przestraszony, ale po chwili się roześmiał nie traktując moich gróźb poważnie, a powinien. 
Podszedł do lady, by złożyć zamówienie i szybko wrócił.

-To uchyl rąbka tajemnicy i w jaki sposób mi pomaga postawienie ci śniadania?

-Porozmawiamy jak dostanę to śniadanie.-Prychnęłam widząc jak idzie już ruda kelnerka. Postawiła przede mną moje zamówienie.

-Proszę.-Uśmiechnęła się do Stevena. Mężczyzna odwzajemnił krótko uśmiech i przeniósł oczy na mnie.

-To pomożesz mi?

-Nie widzisz tego?-Zadrwiłam, na co on tylko pokiwał przecząco głową.-Kazałam ci pójść zamówić bo, gdy przechodziłeś, każda kobieta obecna tu w kawiarni się oglądała za tobą. A kelnerka, przed podaniem kawy i bajgla, poprawiała sobie cycki, by następnie specjalnie się nachylić nad tobą. Gdyby nie ja pewnie poprosiłaby cię o numer.-Wypiłam szybko gorzką kawę, a następnie dalej przeszłam mojego monologu.-Jesteś trochę irytującym człowiekiem, ale oprócz tego jesteś kochany. Każdy by chciał mieć takiego chłopaka i uwierz, że Sharon pewnie zwariowała na twoim punkcie. Jak poprosisz, żeby ci coś wytłumaczyła, świat się nie zawali, a ona doceni to. Związek się buduje na szczerości Rogers. A jeśli chodzi o to gdzie masz ją zabrać, ja bym postawiła na drogą restaurację i wieczorną przejażdżkę. Tylko o to spytaj Tonego on lubi takie klimaty.-Gdy skończyłam pogadankę, Steve wpatrywał się we mnie. 

-Co, coś mam na buzi?-Zawstydziłam się. Spojrzałam na wyłączony ekran od telefonu i zaczęłam wycierać kąciki ust chusteczką.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.

-Nie nie, jesteś po prostu najlepszą przyjaciółką. Peter ma szczęście.-Auć, zabolało podwójnie. Nie dość, że friendzone to jeszcze wspomniał o Parkerze. 

-Wiem.-Posłałam mu krótki uśmiech. Dobra mina do złej gry można by rzec. 
Z całej naszej grupki to największe szczęście to miała Sharon.

Kiedy skończyłam śniadanie, wróciliśmy do domu. Steve chciał jeszcze, gdzieś się ze mną przejść, jednak namówiłam go na wcześniejszy powrót. Pretekstem był powód by się dobrze przygotował do wyjścia ze swoją miłością.
Usiadłam na fotelu, by poczytać sobie i nieco odsapnąć, ale nie było mi to dane. Gdy tylko otworzyłam książkę, zadzwonił Tony.
Przeciągnęłam z westchnieniem zieloną słuchawkę.

-Julia musisz mnie zastąpić w firmie. Siedzi tam palant z rządu, który współpracuje z Pepper. Obiecałem jej, że będę z nim na spotkaniu, ale trochę mi się przeciągnęło.-Mówił, a w tle było słychać warkot silnika i krzyczącego coś Happiego.

-Nie ma mowy.-Palnęłam, popijając melisę.

-Proszę cię, inaczej Pepper mnie zabije. Jestem na drugim końcu świata, zrób to dla Pep.

-Cholera jasna...-Warknęłam, gramoląc się z koca.-Dobra już się zbieram do firmy, niech zaczekają z dziesięć minut.

-Dzięki, kocham cię mała.-Rozłączył się. 
Przebrałam się migiem w ciemny garnitur, po czym zbiegłam do swojego Forda Mustanga, który wydawał się optymalny na tą trasę do firmy.

-Siusiumajtek o której jest te spotkanie?-W lusterku jeszcze poprawiałam swój krawat, który nie był idealnie zawiązany.

-O trzynastej, sir.-Spojrzałam się na zegarek. Miałam jeszcze dobrych kilka minut, które wystarczyły na szybki dojazd. Prawa jazdy mi nie zabiorą, a Tony zapłaci za te mandaty, które narobię.

Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz