25.

2.5K 119 12
                                    

-Czemu?-Zapytałam udając lekki smutek. Ale tak na prawdę byłam szczęśliwa, że spędzimy święta w Nowym Jorku, który wygląda jak zaczarowany świat wieczorami.

-Potrzebna jest Ci maksymalna ochrona.-Stwierdził Kapitan.-Istnieje ryzyko, że będą chcieli dokończyć sprawę, a do tego nie możemy dopuścić.-Spojrzał się na mnie inaczej niż zwykle. Zaczynałam chyba rozumieć, co mama próbowała mi przekazać. 

-Cześć.-Uchyliły się drzwi, a brązowa czupryna wychyliła się nie pewnie. Peter spojrzał na Starka jakby czekał na pozwolenie. Gdy Tony machnął ręką, wszedł posłusznie. Nigdy nie przestanie mnie dziwić ich dziwna relacja.

-Tony może pójdziemy się przewietrzyć?-Wstał speszony Rogers. Nacisnął na klamkę i kiwnął do naukowca, który udawał, że tego nie widział.

-Nie ja chętnie zostanę.-Rzekł brunet, który twardo siedział. Spojrzałam się na niego z chęcią mordu.

-Musimy porozmawiać. Chodź.-Pociągnął za ramię, Starka. Cudem wyciągnął go z sali.

-Dobrze się czujesz?-Zapytał przejęty chłopak. Rozpromieniłam się, gdy poczułam jak wplata palce w moje. Biło od niego przyjemne ciepło, które nieco mnie uspokajało oraz koiło moją pokaleczoną dumę.

-Nawet dobrze.-Powiedziałam uśmiechnięta, mimo, iż wszystko mnie bolało. Przyciągnęłam go delikatnie za materiał bluzy.  Kiedy się nachylił, pocałowałam go szybko w policzek i cicho zachichotałam, dostrzegając jego zakłopotanie.

-A właśnie, poczekaj sekundkę.-Wybiegł z sali, by po chwili wrócić z kwiatami i paczką słodyczy. Widząc to zrobiło mi się ciepło na sercu. Pomijając jego dwie lewe ręce, był bardzo uroczy, a wręcz idealny.

-Boże dziękuję.-Uśmiechnęłam się szeroko.-A co gdybyś został, zamówimy pizzę i obejrzymy coś?-Podniosłam brew, wpadając na idealny plan. Tak bardzo chciałam, by został przy mnie. Po tym wszystkim, jego obecność była dla mnie lepsza niż jakiekolwiek leki.
Parker pokiwał energicznie głową, po czym zajął się załatwieniem pizzy, a ja włączyłam na telewizorze Netflixa. Włączyliśmy film i zaczęliśmy pałaszować fast food.

-Hej...... a co wy tu robicie?-Wszedł Barton, który pisał mi, że potem wpadnie. Mieli jakąś misję z Nat, która nieco im się przedłużyła.

-Nie widać, że mamy maraton?-Prychnęłam, jakby miało być to coś oczywistego.  Uwielbiam Clinta, ale miałam nadzieję, że gdzieś się śpieszy. Chciałam spędzić to we dwójkę jako romantyczny wieczór, którego już długo nie zaznaliśmy. 

-Aha, też mogę zostać? Jutro jadę do dzieciaków.-Spojrzał się na nas z miną, która dotarła do mojego serca. 

-Jasne tylko przejdź bo zasłaniasz.-Odrzekłam i wlepiłam oczy w telewizor. W tak o to magiczny sposób zebrali się wszyscy Avengers oprócz Starka i Steva, których głosy słyszeliśmy na korytarzu. Zatrzymałam film, spoglądając się na resztę, która obawiała się ich, tak samo jak ja.
Wtargnęli do pomieszczenia, nie zauważając na początku, przeludnionego pomieszczenia. Tony w końcu zerknął na mnie, a następnie na resztę. 

-Chcesz?-Pisnęłam pokazując na chłodną już pizzę. 

-Wolałbym burgera, ale macie jeszcze kawałek?-Thor podał mu karton z pizzą. Tony zabrał z krzesła Bartona poduszkę i zaczął oglądać z nami. Rogers stał jak wryty i po chwili parsknął śmiechem, zapewne z powodu naszych przestraszonych z lekka miną.

-Dajcie mi też.-Rzucił, sięgając po karton i usiadł obok Clinta.

Po północy wszyscy zebrali się do swoich pokojów, wypędzeni przez Starka, któremu zależało na tym, bym w pełni mogła się wyspać. 
Włożyłam słuchawki, z cicho lecącą muzyką i próbowałam zasnąć.

Zobaczyłam tragiczny widok. Martwy Steve Rogers. Dookoła stali Avengers i patrzyli się na mnie. Zauważyłam, że w dłoni mam nóż.

-T t to n nie j j ja!-Zaczęłam się jąkać, a strach zaczął parlaliżować moje części ciała.

-NIENAWIDZĘ CIĘ MORDERCZYNIO!-Krzyknął Stark był już jakimś cudem w swojej zbroi. Wymierzył we mnie wszystkimi pociskami jakie miał i wystrzelił.

-Stark! Młoda obudź się!-Zbudził mnie męski głos. Rozchyliłam powieki i spojrzałam na Rogersa, który był cały i zdrowy.

-Steve przepraszam, tak bardzo. Ja nie chciałam.-Wtuliłam się w niego, ściskając niebieski t-shirt. Trzęsłam się ze strachu, obawiając się, że wrócę do tej przerażającej wizji, która stanie się prawdziwa.

-Ej ej, już wszystko dobrze.-Mówił spokojnym głosem, kreśląc palcem kółka na plecach. Nie puszczał mnie, do puki się nie uspokoiłam.-Co ci się śniło?-Spytał, gdy tylko unormowałam oddech.

-Nic takiego.-Pociągnęłam nosem. Nie chciałam o tym mówić, czego chyba się domyślił. Pocałował mnie w czoło i delikatnie pogładził policzek, przez co dostałam ciarek. Był taki delikatny.

-Zostać z tobą, aż zaśniesz?-Spojrzał się na mnie błękitnymi tęczówkami.

-Dziękuję, ale będę spokojniejsza, jak się wyśpisz.-Pokręciłam głową. Rano na pewno musiał wstać na trening. Nie chciałam, robić problemu.

-Jak zmienisz zdanie, zadzwoń do mnie. Śpij dobrze.-Posłał mi ciepły uśmiech, po czym wyszedł zamykając zza sobą drzwi.





Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz