54.

1.3K 63 8
                                    

-Odpocznij chwilę, minęło dopiero kilka dni po zabiegu.-Mężczyzna podciął mi nogi, przez co upadłam na łopatki. Po czasie, który spędziłam z nim, można powiedzieć, że jest dobrym przyjacielem. Kto by się spodziewał, bóg post i kłamstw będzie moim dobrym kolegą.

-Nie mogę.-Westchnęłam choć czułam się wycieńczona. Czarnowłosy pomógł mi wstać i dalej przystąpiliśmy do walki. Szeptałam sobie pod nosem i z dokładnością zadawałam ciosy. Laufeyson szybko je omijał, przy czym szeroko się uśmiechał. Zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam na niego. -Co cię tak bawi do cholery jasnej?-Zdenerwowałam się.-Ja się tak męczę a dla ciebie to zwykła rozrywka.

-Jesteś zabawna. Szczególnie twoja mina. Żeby mnie pokonać musisz przestać szeptać pod nosem, jaki wykonasz ruch oraz ukryć emocje pod grubą skórą opanowania.-Wyszczerzył się zadowolony.
Przechyliłam lekko głowę a moje usta wykrzywiły się w delikatny uśmiech. Do głowy przyszedł mi pomysł, znaczy bardziej cios poniżej pasa i to dosłownie. Kopnęłam go w kroczę. Na twarzy Lokiego pojawiła się mała żyła. Osunął się na kolana i wydał cichy jęk.

-Dobra rada, dziękuję.-Wrednie puściłam oczko do brata Thora, który umierał w męczarniach.

-Jesteś CHORA?! ODWALIŁO CI?!-Krzyknął zły.-JA CI POMAGAM! JESTEŚ CHORA NA GŁOWĘ! ZACHCIAŁO MI SIĘ CHRONIĆ UŁOMNE DZIECKO TONEGO!-Zmarszczyłam brwi.

-Tobie się w głowie przestawiło? Tak mocno oberwałeś? Jestem dzieckiem Starka, ale Brandona Starka.-Prychnęłam. Loki usiadł i zaczął się nerwowo drapać po karku.-Głupie ty masz te żarty...

-Cholera myślałem, że wiesz. Czasem mam za długi język...- Uśmiech momentalnie zszedł z twarzy.-Byłem uwięziony w wieży, kiedy szukałem w laboratorium tesseractu. Potrzebne były mi mapy budynku w razie ucieczki i w papierach zobaczyłem wyniki jakiś badań. Stark porównał podobieństwo DNA twojego i swojego. Wyszła mu zbyt duża zgodność jak na to, że jest twoim wujkiem...

-Mama zdradziła tatę z Tonym.-Dokończyłam.-Cholera jasna...-Usiadłam z wrażenia. Powód częstych kłótni rodziców, jakie pamiętam z dzieciństwa, nagle stał się oczywisty. Podpity ojciec wiele razy groził matce, że się z nią rozwiedzie i powodem podawał swojego brata. Jako dzieciak raczej nie zwracałam na to uwagi, a później po prostu o tym zapomniałam bo kłótnie ustały.

-Przepraszam cię, nie pomyślałem, że pominął ten temat.-Rzekł Laufeyson.-Nie myśl o tym za dużo. Jak wrócimy na Midgard porozmawiasz z nim.- Czułam odrazę do Tonego, że kochał się z moją matką zza plecami ojca. Jak można tak zrobić bratu?!-Nie chciałem ci o tym mówić.

-Tony nigdy by mi tego nie wyznał. Ma tendencje ukrywać przede mną ważne informacje.-Prychnęłam, ocierając pojedynczą łzę.-Poćwiczmy jeszcze trochę.-Psotnik kiwnął głową i ustawiliśmy się na swoich miejscach. 

Po treningu wzięłam gorącą kąpiel, jeśli można nazwać wypełniony basen kwiatami i różową mleczną cieczą. Służki Thanosa przygotowały ją, wspominając o rewitalizujących właściwościach. Zapach podbijał moje serce, był słodki, przypominający, ziemski wywar z pomarańczy oraz goździków. Działał odprężająco na mięśnie, ale myśli huczały, nie pozwalając mi wypocząć. Po dzisiejszej informacji nie chciałam wracać już na ziemię. A spotkanie z Starkiem, zaczęłam traktować jako zło konieczne. Nie wiedziałam jak się mam w stosunku do niego zachować. Nie mogłam się przyzwyczaić do jego roli wujka, a co dopiero ojca. Żałowałam też, że nie mogę się złościć na matkę. Nakrzyczeć, pokłócić i poznać powód dlaczego to zrobiła. Ojciec był wspaniały i kochający. Jak mogła uganiać za kunusem w metalowych rajtkach.

-Nago cię jeszcze nie widziałem...-Usłyszałam głos Lokiego za plecami. 

-Co ty tu robisz do cholery?!-Pisnęłam zanurzając się do szyi, nie chciałam by zobaczył za dużo.-Jeśli chcesz mnie nękać, to nie dziś, proszę...

-Dbam o naszą przykrywkę głupia.-Stęknął, kucając obok mnie.-Nie musisz się zasłaniać. Nie masz nic, czego jeszcze nie widziałem...-Uśmiechnął się wrednie.

-Ależ szarmancki jesteś, aż dziwne, że nie masz jeszcze żony.-Wytknęłam mu język. Odwróciłam się do niego przodem i ręce oparłam na krawędzi.

-A tak na poważnie, jak się czujesz?-Spojrzał się na metalową część ciała. Westchnęłam głęboko i przewróciłam oczami. 

-Jest dobrze.-Odpowiedziałam zdawkowo i naginając prawdę. Przez dziwne uczucie budziłam się w nocy. Przez sen czułam jak ruszam lewą dłonią, jak dotykam śliskiego materiału, albo coś trzymam. Strasznie to irytowało bo z każdym dniem, dawki leków były coraz mniejsze. 

Fakren (jedna ze służących) powiadomiła nas, że wielkolud nas wzywa. 

-Pomóc ci się ubrać?-Uraczył mnie widokiem swoich białych zębów. 

-Idź w cholerę.-Ochlapałam go by wyszedł.

Kiedy się ubrałam w uniform poszliśmy do centralnej części statku. Thanos stał do nas tyłem. Wpatrywał się w kosmos zza szybą. Wyglądał na nieco zamyślonego.

-Panie po co nas wzywałeś?-Zapytał Loki. Zabójca cywilizacji odwrócił się do nas.

-Już czas, abyś przejęła po mnie jeden z kamieni.-Oznajmił. 

-To będzie zaszczyt władco.-Klęknęłam przed nim, pochyliłam głowę, a na usta wkradł mi się szeroki uśmiech. Zaczynałam czuć smak wygranej.


Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz