12.

1K 31 4
                                    


-Czemu się mnie nigdy nie słuchasz?!-Krzyknął Buck, kiedy skończyłam rozmowę z piratem. Widać musiał być bardzo zdenerwowany, że emocje nie opadły mu przez ten cały czas.

-Słucham tylko nie wykonuje rozkazów, szczególnie tych idiotycznych. Gdyby nie ja to by cię tam posiatkowali.-Oznajmiłam ze stoickim spokojem.

-Zawsze pyskujesz, nie możesz normalnie rozmawiać?! Ja robię wszystko dla twojego dobra!

-A ty się drzesz za każdym razem jak ci coś nie pasuje!-Nerwy zaczęły mi puszczać. Nie miałam siły ani ochoty wdawać się w następne kłótnie.

-Myślałem, że chociaż trochę wydoroślałaś, ale się myliłem, zachowujesz się jak rozpieszczona gówniara! Nie wiesz czego chcesz, jesteś strasznie nie zdecydowana! Czasami żałuję, że sam się zgłosiłem do pójścia po ciebie!-Przegiął. Czułam się jak ktoś moje serce i uczucia wsadził do niszczarki. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Łzy obficie leciały mi po policzkach. Spojrzałam jeszcze na niego przez chwilę, po czym wyszłam głośno trzaskając drzwiami.
Myślałam, że stworzę z nim poważny związek, ale nie potrzebnie robiłam sobie nadzieję. Wzięłam apteczkę i usiadłam u swojej kanapie. Chciałam się samodzielnie opatrzyć, ale moje trzęsące się ręce i lecące łzy, nie ułatwiały mi zadania. Wzięłam bandaże i poszłam do Lokiego. Zapukałam i kiedy usłyszałam pozwolenie wparowałam do jego pokoju.

-Ej mogę cię prosić?-Spytałam drżącym. Spojrzał się na mnie i kazał usiąść na łóżku. Wziął gazik i zaczął je odkażać. Czułam jego koniuszki zimnych palców.

-Czemu nie poszłaś do żołnierzyka?-Podniósł jedną brew, zapewne domyślając się o zaistniałej kłótni.

-Nie mam ochoty o nic go prosić.-Powiedziałam i podałam mu resztę opatrunków.

-Pokłóciliście się znowu?-Złapał apteczkę.-Uśnieży nieco ból.-Dodał, wypowiadając po tym jakieś zaklęcia, które znieczuliły mnie, nie czułam jak zszywał mi niektóre rany. Kiedy skończył usiadł na przeciwko, czekając na odpowiedź.

-Pierwszy raz i chyba ostatni.-Mruknęłam.-Powiedział, że jestem rozpieszczoną gówniarą i...-moje oczy zapełniły się łzami-... i żałuje, że przeniósł się w przeszłość i mnie zabrać.-Rozryczałam się jak małe dziecko.
Loki siedział i nie wiedział co ma zrobić. Po prostu na mnie się patrzył z współczuciem. Po chwili złapał mnie za rękę i przeniósł do pokoju Barnesa. Kłamca posadził mnie obok bruneta.

-Niewychowany idiota i uparta jak osioł nastolatka. Zamknę was i nie wypuszczę do puki się nie pogodzicie. BO MAM WAS DOSYĆ!-Krzyknął i zamknął drzwi na klucz zza sobą.

-Trudno, wole umrzeć z głodu.-Wytarłam rękawem łzy, po czym usiadłam na fotelu przy biurku i włączyłam komputer. Bucky obrócił mnie w swoją stronę.

-Przepraszam cię i to bardzo. Martwiłem się, że znów mogłem cię stracić i ten stres spowodował, że tak na ciebie nawrzeszczałem i powiedziałem słowa, których będę bardzo długo żałował, obiecuję poprawę.-Miał minę zbitego psa, że aż serce się kraje, ale jestem nie ugięta... Faktycznie jestem uparta jak osioł. Boże czy ten czarnowłosy półgłówek musi mieć zawsze racje.

-Dobra może trochę uparta jestem i nie posłuszna, ale nie chcę być słaba, tylko silna, żeby chronić ludzi, których kocham. Musisz to zaakceptować.-Oznajmiłam, patrząc mu głęboko w oczy.

-Dobrze zaakceptuję, ale podwoimy treningi, jak wyzdrowiejesz i zaczniesz dbać o zdrowie, nie mogę patrzeć jak palisz albo pijesz tyle kofeiny, że normalny człowiek by padł.-Więcej ćwiczeń zaakceptuje, ale na pewno nie zrezygnuje z energetyków i papierosów.

-Dobrze.-Westchnęłam.-LOKI!!!-Wrzeszczałam na cały głos, mimo iż wiedziałam, że gdzieś się tu czai w pomieszczeniu pod jakąś iluzją.
Czarnowłosy się pojawił z bananem na twarzy.-Co się tak szczerzysz jak głupi do sera?

-Odnalazłem idealny sposób na to, żeby mieć święty spokój i nie wysłuchiwać twojego jęczenia jak się pokłócicie.-Zamachnęłam się poduszką, by w niego rzucić, ale gdy materiał miał się już zetknąć z jego twarzą szybko się rozpłynął.

-Jeszcze go dopadnę.-Mruknęłam zła. Poczułam jak Buck dotyka moje pokaleczone plecy, na co się wzdrygnęłam.

-Mocno boli?

-Nie wiesz jak dotykasz to gilgocze.-Prychnęłam, ściągając koszulkę w dół.

-Przepraszam.-Szepnął, odwróciłam się w jego stronę i położyłam mu dłoń na policzku.

-Dobra teraz idziemy bo jestem głodna.-Zaśmiałam się dla rozluźnienia atmosfery.

Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz