20.

767 29 3
                                    

Zdezorientowana usłyszałam irytujące pikanie maszyny. Podniosłam rękę do góry, aby zasłonić słońce, które świeciło mi w oczy. Zaczęłam się przyglądać dłoni, na której miałam jakiś dziwny kabelek.

-Cholera jasna.-Westchnęłam, zdając sobie, że jestem w sali szpitalnej. Przetarłam twarz dłońmi, próbując się jakoś rozbudzić. Wyciągnęłam rurkę intubacyjną, po czym odpięłam od siebie wszystkie urządzenia. Po odpięciu jednego kabla, rozległ się głośny pisk, po którym wbiegł doktor oraz pielęgniarki. Podpięli mi wszystko z powrotem, grożąc lekiem uspakajającym.

-Obudziłaś się wreszcie.-Wbiegł uśmiechnięty Bucky z bukietem. Kwiaty położył na parapecie i mnie mocno przytulił. Złapał mój podbródek, po czym wpił się w usta.
Czułam ulgę, że jestem już w bezpiecznym miejscu, jednak cały czas przed oczami widziałam te zamknięte dzieciaki. Odsunęłam się od bruneta, który był zdziwiony troszkę na ten gest.
Czułam ukłucie w sercu oraz poczucie winy, że nie mogłam im w tamtym momencie pomóc.

-Muszę tam wrócić. Trzeba obmyśleć jak rozbroimy tą bazę. Pamiętam w miarę rozkład budynku, więc będzie łatwiej.-Wstawałam, łapiąc się za bok. Zacisnęłam oczy, kiedy spotkał mnie tępy ból. Kaleka ze mnie, ale nie mogę siedzieć bezczynnie.

-Ej ej ej nie wstawaj. Musisz się najpierw podleczyć.-Uśmiechnął przyszpilając do łóżka.-Znaleźliśmy cię w ciężkim stanie. Wątpię, że Tony cię gdziekolwiek puści.-Dodał, odwracając wzrok od moich oczu. Robił tak zawsze kiedy coś próbował ukryć przede mną. Jednak wolałam, nie drążyć tematu i przedyskutować to z milionerem.

-Zawołaj go błagam, muszę z nim porozmawiać.-Chwyciłam bruneta za dłoń. Kiwnął głową. Wychodząc pocałował mnie jeszcze w czoło. Czekałam kilka minut, aby zobaczyć brunet. Usiadł obok, zakładając ręce na piersi. Nie był chyba w najlepszym humorze.

-W coś ty się znowu wpakowała...-Zaczął ostrym tonem, zdejmując okulary przeciwsłoneczne.

-Tony muszę tam wrócić. Tam są dzieci na, których przeprowadzają nieludzkie eksperymenty.

-Ty nic nie możesz! Zawaliłaś sprawę! Poszłaś na swoje, Fury ciebie zatrudnił do małych zleceń, jak mu nakazałem, ale tobie brakuję jak zawsze adrenaliny! Zobacz w jakim ty stanie jesteś!-Podniósł głos, wymachując dłońmi.

-To nie tak, posłuchaj spokojnie.-Poprosiłam. Serce mi pękało, widząc go zawiedzionego moim postępowaniem. Na jego twarzy pojawiło się kilka nowych zmarszczek wywołanych stresem i brakiem snu.-Nick ma przecieki. Ludzie z Tarczy to połowa z Hydry. Historia lubi się powtarzać. Ja wsiadłam tylko na pokład, a piloci od razu byli podmienieni. W nic się nie pakowałam. To miała być tylko zwiadowcza.-Tłumaczyłam, mając nadzieje na złagodzenie sytuacji.
Stark zdjął okulary, po czym przetarł dłonią twarz.-Oni chcą zrobić armię nadludzi, silniejszych niż całe Avengers. Widziałeś te teczki i fiolki?-Spytałam z nadzieją, że jakoś to wyjaśnię.

-Tak. Są cały czas w trakcie badań, ale ty jesteś odsunięta od sprawy. Możesz pomagać jedynie w opracowywaniu planu, ale nic więcej. Twoje rzeczy są już w bazie, a mieszkanie na sprzedasz.-Oznajmił, odwracając wzrok ode mnie i przenosząc go na aparaturę. Zacisnęłam usta w wąską linie, zamykając oczy i próbować nie wybuchnąć.

-Dobrze...-Westchnęłam ciężko. Nie chciałam mu już dokładać. Przeżywał to najbardziej. 

-I twoje duperele też. Z resztą zdecydowaliśmy za sprawą głosowania. Nie nadajesz się na Avengersa, ani na członka Tarczy. Po ukończeniu studiów, będziesz pracować dla mnie.-Mruknął. Moje oczy wypełniły łzy.-Wiesz, że to dla twojego dobra.-Pokiwałam tylko głową cicho pochlipując. Starałam się robić wszystko odpowiedzialnie, ale zawsze i tak pakuję się w problemu.

-Ilu z was poparło to?-Spytałam zaciskając pięści.

-Wszyscy.-Wstał. W jego oczach też można było zauważyć pojedyncze łzy.-Zdrowiej.-Powiedział po czym się ulotnił.

-Kuźwa!-Krzyknęłam na całą salę. Wzięłam szklankę z piciem i cisnęłam ją w stronę ściany.

Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz