31.

2.2K 110 10
                                    

-Muszę być tak ubrany?-Zapytał mężczyzna, który nie był zadowolony, że musi być ubrany jak sprzątacz.

-Z chęcią się zamienię miejscami, tylko będziesz musiał zmaleć, żeby wejść do wózka.-Szepnęłam siedząc pomiędzy środkami czystości. 

-Gabinet Nicka Furego.-Zakomunikował windzie Wolverine. Miałam nadzieję, że nie założyli jakiś nowych zabezpieczeń głosowych, jednak alarm się nie włączył, kiedy dobrnęliśmy do drzwi od gabinetu.

-Pieprzone kolano.-Syknęłam, kiedy wyczołgałam się spod wózka.

-Łoooo starzejesz się młoda.-Zaśmiał się drwiąco. Miałam wielką ochotę mu walnąć z liścia w twarz, jednak towarzyszyła mi myśl z tyłu głowy, że mógłby mi oddać, więc porzuciłam ten pomysł. Wolałam zostać przy potyczce słownej.

-Ile dostajesz za godzinę?-Zmazałam mu uśmiech z twarzy, trafiając w jego czuły punkt. 

-Masz trzy minuty.-Wpuścił mnie do pomieszczenia, a on sam został by stać na czatach.-Szukaj a nie głupoty gadasz.-Zaśmiałam się cicho, po czym zaczęłam przewracać dokumenty. Kiedy nic nie znalazłam w teczkach, weszłam szybko na komputer.
Włamałam się do systemu Tarczy, otwierałam wszystkie pliki po kolei co zajęło mi trochę czasu, który w tej sytuacji był jak na wagę złota.
Znalazłam w końcu właściwe informacje. Zgrałam ich kopię na telefon i odłożyłam wszystko na swoje miejsce, czując w kościach, że coś jest nie tak. 

-Dobra Logan zbieramy się.-Chciałam jak najprędzej ulotnić się z tego budynku. Wypchnęłam go zza drzwi, lecz kiedy zobaczyłam kilkunastu żołnierzy, szybko się zawróciliśmy. Panika ogarnęła moje ciało. Próbowałam wymyśleć coś za wszelką cenę, by jakoś przeżyć.

-Co ty robisz?! Nie ominiemy tego.-Warknął wysuwając pazury. Nie chciałam jednak by się narażał. 

-Mam zajebisty pomysł.-Wzięłam doniczkę, która się odbiła od szyby.-Aha...-Spojrzałam na ceramikę, która się rozbiła, a szyba jak stała tak stała.-To trzeba inaczej.-Wyjęłam z buta pistolet. I tak już czułam się jak skończona debilka, ale mój drugi pomysł okazał się trafniejszy bo po pierwszym wystrzale szkło pękło, tak samo jak drzwi, które żołnierze wyważyli.-SKACZ!-Wypchnęłam go, po czym sama skoczyłam, machając nerwowo rękoma, czym tworzyłam portal do mojej byłej kwatery.

-Jeszcze raz tak zrobisz a cię zabiję.-Pogroził mi, wysuwając jeden z swoich ostrzy, jakby pokazał mi środkowy palec.-Gdzie my do cholery jesteśmy?-Spytał zirytowany.

-Jesteśmy w moim pokoju w bazie Tarczy na wschodzie i teraz mnie słuchaj uważnie bo jeśli plan nie wypali, mnie zabiją, a was pojmą.-Pogroziłam. Jeśli się tak stanie będę się obwiniać do końca życia. Zależało ode mnie życie moich przyjaciół.-Wyłączę zasilanie przy panelu, masz wtedy piętnaście sekund, aby go wyciągnąć i uciec. Ja odwrócę ich uwagę, kiedy będziecie przechodzić przez portal.-Wytłumaczyłam z grubsza. 

-Nie zostawię cię.-Założył ręce na piersi. Wiedziałam, że tak będzie, ale niestety nie widziałam innego rozwiązania. Nie mogę uciekać w nieskończoność, a raczej może nie chciałam. Pragnęłam się zobaczyć jeszcze ze Starkiem czy Stevem i wyjaśnić sprawę. Cały świat może mnie uważać za potwora, ale nie moi bliscy. Tego nie będę znosić.

-Trudno będziesz musiał. Ja sobie dam radę.-Oznajmiłam z delikatnym uśmiechem.
Poczekaliśmy, aż dwójka żołnierzy przejdzie obok, po czym udaliśmy się do części, gdzie znajdowało się więzienie.-Dwóch pilnuje wejścia.-Wychyliłam się delikatnie, by dostrzec agentów.-Musimy im zabrać plakietki i się wślizgnąć.

-Zostaw to mnie.-Wysunął ostrza i podążył w ich stronę. Było słychać kilka strzałów oraz krzyków. Miałam wielką nadzieję, że patroluje ten sukinsyn, który wcześniej postrzelił w kolano. Kiedy obydwoje leżeli nieprzytomni, zabraliśmy karty i wślizgnęliśmy się do pomieszczenia.

-Dobra szybko.-Podbiegłam do panelu, po czym wkradłam się w ustawienia generatora i go uśpiłam na pewien czas. Słyszałam jak w budynku, zaczynają rozbrzmiewać alarmy.
Logan wyciągnął szarowłosego, w porę, bo agenci Furyego wypalili otwór.-O Boże.-Mruknęłam kiedy zobaczyłam Avengers. Serce mało co nie wyskoczyło mi z piersi.

-Ręce do góry.-Nakazał spokojnie Cap. Mimowolnie uśmiechnęłam się widząc błękitnookiego. Jakbym się trochę stęskniłam z tym nienagannym wizerunkiem. Mimo, iż widziałam, że jest już zdenerwowany i równie bardzo jak ja nie chciał w tym uczestniczyć, ale musiałam dołożyć do ognia. Zaczęłam robić teatrzyk, by uwolnić mutantów. 

-Ale jak ja mam to zrobić?-Zaczęłam kreślić portal, udając, że się wygłupiam. Wiem mało to kreatywne, ale mściciele się nie zorientowali, więc chyba działa. Kiwnęłam do bruneta, który podziękował gestem dłoni, po czym zniknęli. Zdjęłam szybko pierścień i rzuciłam w kąt.

-Kurwa...-Westchnął Tony. Dopiero teraz zauważyłam jego zmęczoną twarz, która pokazywała kilkanaście nieprzespanych nocy. Wyzywałam się w duszy, że nie dałam mu znać, że żyję przez ten cały czas, ale namierzyliby mnie, a on zostałby z jeszcze większymi problemami. 

-Na prawdę ty też w to wierzysz?-Spojrzałam na niego z smutkiem w oczach. Czułam niemały zawód, że osoby, które uważałam za rodzinę są w stanie mnie posądzać o współpracę z Hydrą.-Jesteście idiotami.-Mruknęłam pod nosem. Klękłam zrezygnowana i ręce położyłam zza głowę. A jednak wiedziałam jak to zrobić. 
Jeden z agentów podszedł do mnie, po czym wstrzyknął w mnie środek usypiający. Czułam jak rozprowadza się wraz z moją krwią. Szybko ciemność zapanowała przed oczami. 



Pierwsze co poczułam po obudzeniu to przeszywający ból głowy. Powoli oparłam się plecami o ścianę. Początkowo nie mogłam dostrzec dokładnie, gdzie jestem, ale kiedy mroczki ustąpiły, zdałam sobie sprawę, że jestem w klatce dla Lokiego.  Miło, że traktują mnie na równi z bogiem. 

-Kurwa...-Syknęłam, czując ponowne uderzenie bólu głowy. 

-Chcesz aspirynę?-Usłyszałam głos Bartona, który siedział niedaleko celi i obserwował moje poczynania.

-Po co wy mnie tym gównem strzelacie. Sama z siebie bym się poddała i doszła na własnych nogach do celi.-Warknęłam zła. Nie rozumiałam tych cholernych procedur. Były bezsensowne.-A pro po tej aspiryny, to z chęcią. Daj tylko całe opakowanie.

-Trzymaj.-Dał dał mi przez otwór do podawania jedzenia.

-Czemu ty tu siedzisz?-Zagadałam z nudów. 

-Mamy dyżury, aby cię pilnować i właśnie mój dobiega już końca. Macie chyba do pogadania.-Wszedł Tony. Barton klepnął go w ramię, po czym ulotnił się. 
Mimo, że byliśmy w pomieszczeniu brunet miał na sobie okulary przeciw słoneczne, zapewne by zasłonić nowe zmarszczki.

-Jak tam noga?-Wskazał na kolano, które dalej było w usztywniaczu. Uśmiechnęłam się z przymusu. 

-Boli, ale da się chodzić.-Mruknęłam. Zauważałam, że nad czymś zawzięcie myślał. Walczył w środku, by co coś powiedzieć, aż któraś z jego stron się złamała.

-Czemu?-Jęknął z bezsilności, którą wyraźnie słyszałam w głosie.

-Co?-Zmarszczyłam brwi.-Czemu co?-Powtórzyłam nie uzyskując wcześniej odpowiedzi.

-Czemu nas zdradziłaś? Starałem się...

-Tony to nie tak. Ktoś mnie wrabia.-Czułam jak napływały mi łzy do oczu. Zaczynałam czuć się podle, mimo, że nic nie zrobiłam. Chciałam się do niego tylko przytulić i usłyszeć, że będzie dobrze. 

Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz