36.

2K 88 1
                                    

Wyprowadziliśmy kobietę z zawalającego się się budynku. Przyleciał po nią rządowy helikopter, po czym ulotniła się z pobojowiska. 

-Zajebiście. Zostawiła nas. My tu byliśmy przybyć na ratunek?-Klepnęłam żołnierza w ramię, który najwyraźniej o wszystkim wiedział.

-Na razie tak, plany się skomplikowały. Misja zakończona.-Powiedział. Czułam w jego głosie nutę zawiedzenia. 

-A miasto? I te pieprzone stwory? Ludzie będą chcieli wrócić do swoich domów i mieszkań. Będziemy tak jak Waller? Weźmiemy dupę w troki i to wszystko zostawimy?-Oburzyłam się. Myślałam, że on jest inny, że zależy mu na cywilach, a nie na misji i rozkazach. 

-To już nie nasza robota.-Wróciliśmy do reszty grupy, którą pilnowała katana.
Szliśmy między rozpadającymi budynkami, czekając na jakiś odwet po nas. Byłam zła na czarnoskórą kobietę, Avengers i T.A.R.C.Z.E. że nie przybyli na ratunek, tym ludziom.
Falg dostał jakąś wiadomość przez odbiornik. Pobladł nieco, a oczy zrobiły się szkliste.

-Chodźcie.-Przyspieszył kroku i prowadził nas na plac główny.
Zauważyłam rozwalony helikopter, którym leciała Amanda. Nie było jej.
Deadshot znalazł teczkę pomiędzy szczątkami, w której były nasze akta.  Zajrzałam mu przez ramię, co o nas piszą. 
Nie było takiego planu jak uwolnienie nas po tym zajściu. Wszystko się sprowadzało, że mamy zginąć teraz, albo na kolejnych misjach, które miałby być naszymi przepustkami do wolności.

-Okłamała nas.-Usiadłam z wrażenia. Czyli nikogo już nie zobaczę z Avengers, a dziś jest raczej  mój ostatni dzień. Bo prostym wytłumaczeniem śmierci jest to, że rozszarpią nas te potwory.-Czemu mi o tym nie powiedziałeś?-Zwróciłam się do Flaga. Dlaczego przez cały ten czas kłamał i dawał złudną wizję przyszłości, gdzie mieszkam w domu, a nie w obślizgłej celi.-Wciskałeś mi kit, że wrócę do moich przyjaciół tylko po to, by ta suka przeżyła!-Czułam jak mi łzy spływają po policzkach. Nie odpowiedział, tylko się na mnie tępo patrzył.-Pierdol się.-Warknęłam, omijając go. Weszłam przez rozwaloną witrynę barową, po czym złapałam za butelkę Jacka Danielsa, która ledwo przetrwała w całości. Łyknęłam z butelki, krzywiąc się przy tym. Zawsze piłam to z Colą jak Tony. Jednak tej sytuacji nie dało się znieść na trzeźwo.

-A ty za młoda nie jesteś?-Dosiadł się Floyd. 

-Jestem na misji specjalnej, gdzie walczymy z kosmitami i pewnie za chwilę zginiemy, a jeśli nie, to jestem tu za zarzuty sprzedawania broni do organizacji, którą niegdyś finansował sam Hitler. Więc nie, nie jestem za młoda.-Wzięłam kolejny łyk.
Harley stanęła za ladę i zaczęła bawić się w barmankę. Dolewała nam, gdy opróżnialiśmy szklanki. Zaczęliśmy opowiadać swoje przykre przeżycia, taki kącik zwierzeń, albo kółko różańcowe. 
Najbardziej zaciekawiła mnie historia El diablo. Bardzo przeżył stratę rodziny, jak każdy człowiek. Zauważyłam, że nasza grupa nie za dużo różni się od normalnych ludzi. Tylko, że oni mieli zawsze trudniej. Nie otrzymali pomocy to się posypali. Źle ich oceniłam. Byli po prostu skrzywdzeni.

-Przepraszam was za te kłamstwa. Ale musimy uratować te miasto. Może nie uzyskacie wolności, ale spróbuję poprawić stan życia i złagodzić wyrok.-Powiedział Flag, przerywając nam nasze kółko. Obróciliśmy się w stronę blondyna, spoglądając po sobie, kto pierwszy się zgłosi do odsieczy.

-Dla mnie bomba.-Wstała Harley, żwawo przy tym łapiąc za swój drewniany młot.

-Czyli kto jest za?-Zapytał żołnierzyk.
Podniosłam rękę, nie chcę by kolejne miasto zostało doszczętnie spustoszone.
Po mnie podniósł dłoń El diablo, Harley, Kapitan Boomerang i tak dalej... Dorosłe osły zaczęły się zgłaszać jak dzieci w podstawówce.



-Ma kto jakiś plan?-Spytałam z przerażeniem widząc dosłownie piekło na Ziemi. 

-Pod nami jest kolej. Killer Croc z grupą B umieszczą ładunek wybuchowy idealnie pod tym stworem.-Pokazał z tego co wiem na swoją opętaną laskę.- My musimy ich dopilnować, aby nie przesunęli się z miejsca wybuchu.-Tłumaczył Flag.
Kiedy oddział B z stworkiem się oddalili, przeszliśmy do dalszej części planu. Schowaliśmy się za kolumną.

-Dobra teraz Stark jr i Floyd, odwróćcie uwagę. My spróbujemy podłożyć drugą bombę.-Spojrzeliśmy się na siebie z Deadshotem.
Wybiegliśmy zza kolumny i strzelaliśmy do jakiś magicznych stworów, które bardzo się rozzłościły. 

-CO WY GŁUPI ŚMIERTELNICY ROBICIE?!-Krzyknęła zła wiedźma. Jakąś niewidzialną energią, złapała nas za gardła. Poczułam jakby wielka łapa zaciskała się na moim gardle i podnosiła mnie. Zaczęłam wierzgać nogami jak oszalała. Nie mogłam złapać powietrza. 

-Przegracie zwykli ŚMIERTELNICY.-Warknął drugi potwór.

-Czemu tak sądzisz?-Wydusiłam z siebie.
Próbowałam jak najbardziej odwrócić uwagę od naszej jednostki, która była na widoku.

-Wasz świta niedługo legnie w gruzach. Przywrócimy nasz szacunek i władze. Zrównamy was z ziemią.-Spojrzałam się z ratunkiem na Flaga, stwór szybko podłapał to. Odwrócił się w sekundzie zauważając garstkę osób. Wyciągnął rękę, po czym zacisnął w pięść tym samym dusząc ich również. Byłam w dupie.

-ZOSTAW MOICH PRZYJACIÓŁ!-Zobaczyliśmy El Diablo, który wtargnął na plac.
Cały zajął się ogniem, a płomień zaczął się rozszerzać, wyglądając jak olbrzym. Pobiegł w stronę jednej z zjaw i zadał mocny cios. Dzięki czemu puścił nas z zaklęcia i mogliśmy złapać oddech. Upadłam na czworaka. Wzięłam kilka głębszych oddechów. 

-Uciekajcie stamtąd jak najdalej.-Usłyszeliśmy głos żołnierza z grupy B. Harley pomogła mi wstać i z resztą ukryliśmy się za gruzami. Sekundę po tym było słychać jeden wielki huk.

Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz