29.

2.4K 117 21
                                    


~kilka dni później [po wigilii]~

Po świętach nastała codzienna rutyna, czyli ćwiczenia, misje, spanie, ćwiczenia misje i tak w kółko. Z Peterem coraz rzadziej się widywaliśmy, a moje chęci na wychodzenie gdziekolwiek malały. Czasami mijaliśmy się na wykładach Starka, gdzie bywaliśmy okazjonalnie. A od sprawy Jackoba zostałam odsunięta, lecz tyle na ile mogę widuje się z nim próbując go wspierać. Rozumiałam jak bardzo miał przejebane w życiu bo i moje stało się nieco trudniejsze, niż wcześniej, a myślałam, że dołączenie do mścicieli rozwieje moje banalne problemy. A gówno prawda. Nie da się zwalczać problemy pomijając je i rozpoczynając nowe sprawy, które i tak przemieniały się w nowy ciężar dla psychiki.
Śpię jakieś dwie godziny dziennie jak nie mniej. Leonardo da Vinci spał 3 godziny na dobę, Napoleon Bonaparte sypiał 4-5 godzin, a Albert Einstein aż 11-12. 
Pracuję nad nową bronią i odkodowuje tajne plany Hydry. Niedługo dołączę do nich, a na Wikipedii, ludzie będą wypisywali ciekawostki, że Julia Stark brała z nich przykład i spała parę godzin na dobę. Ale chyba bardziej niż po nich mam to po Starku, który również nie sypiał nigdy najlepiej. Nasza rodzina chyba lubi się zadręczać sprawami i cierpieć na bezsenność.
Z mojego wewnętrznego monologu wyrwał mnie Clint, który bez pukania wszedł mi do pokoju. Często myślę, że zasady dobrego wychowania musi ktoś im przypomnieć.

-Clint jest 3 w nocy oszalałeś?!-Krzyczałam szepcząc, by nie obudzić ludzi obok mnie mających pokój. W przeciwieństwie do reszty, szanowałam ich spokój, próbując go nie zakłócać.

-Zbieraj się mamy misję do wykonania.-Złapał mnie za ramię, prowadząc mnie gdzieś. Westchnęłam ciężko poddając się mu. Nie było sensu stawiać oporu. Założyłam strój i weszłam do Qunijeta, za którego sterami siedziała już Natasha. 

-Mamy sprawdzić jakieś anomalie pogodowe. Podobno wywołane są falami gamma.-Powiedział kapitan, trzymając się za rączkę, podczas startowania. Na prawdę lubię go, ale uśmiechnęłabym się, gdyby przypadkowo by się przewrócił i rozkwasił nieco nienaganną twarzyczkę. 

-Od tego mamy Bannera, a nie mnie. Ja się tym nie zajmuję, nie mam nawet egzaminu SAT.-Palnęłam. Myślałam, że chociaż czasami należy mi się odpoczynek.

-Banner siedzi gdzieś w laboratorium na drugim końcu świata.-Usłyszałam Romanoff. Zauważyłam, że całkiem dużo ostatnimi czasy rozmawiali. Miałam nadzieję, że coś im wyjdzie. 

-Wolałabym sobie dalej rysować.-Mruczałam pod nosem niezadowolona, chciałam mieć chociaż kilka godzin w miesiącu dla siebie, ale jak widać nie jest mi to dane. 
Kiedy dotarliśmy na miejsce nic nie wskazywało na coś co mogło by roztaczać fale.-Na pewno to tu?-Spytałam rozglądając się po lesie. Dookoła znajdowały się tylko drzewa, które delikatnie poruszały się przez wiatr. 

-Rozdzielmy się, każdy pójdzie kilometr, jeśli nikt nic nie znajdzie wracamy się do statku.-Zarządził blondyn. Kiwnęłam głową i zaczęłam się czołgać przed siebie zmęczona. Chciałam już wracać, co uczyniłam w połowie drogi, bo nie widziałam sensu w dalszym dreptaniu. Im dalej tym słabszy był odbiór.
Wróciłam przed nasz transport i czekałam na resztę, która pojawiła się niebawem. Nikt nic nie znalazł, więc już się mieliśmy zawracać, aż nagle grom z jasnego nieba.
Zobaczyliśmy postać Lokiego, gdy opadł kurz z ziemi. Zmarszczyłam brwi i szybko wypuściłam z skafandra kajdanki na niego. Nie do końca przyswajałam jednak, że przed nami znalazł się bóg kłamstw.

-Co jest do cholery!?-Ryknął zdziwiony Rogers. Spojrzałam na blondyna, szczerząc się do innych. Nie myślałam, że dożyję tego momentu.

-Oj zapamiętam to.-Zaśmiałam się, słysząc niedopuszczalne słowo z ust blondyna.

-Mogę coś zrobić?-Zapytałam, gdy do głowy przyszedł mi pomysł. Przez długi czas wyobrażałam co zrobię, gdy cudem spotkam się z jelonkiem. Pierwszy plan to było jego uduszenie, jednak poniosłabym duże skutki w mojej moralności, więc plan B.
Kiwnął głową równie zdziwiony Barton. Podeszłam do bezbronnego Lokiego, który był unieruchomiony. Wyszłam z zbroi by nie uszkodzić go zbyt mocno. Zamachnęłam się prawą rękę i wycelowałam mu w nos, który o mało co nie chrupnął. Dłoń mnie niemiłosiernie bolała, ale radość, nieco to zaślepiała.

-WRESZCIE!-Krzyknęłam uradowana.-Mogę go pilnować całą noc.-Zaaferowałam się, wpychając czarnowłosego do statku. 

-Patrz przed chwilą chciałaś siedzieć w pokoju i rysować.-Zaśmiał się Steve.-Po za tym faktycznie powinnaś wrócić do siebie, a nie siedzieć z tym bożkiem. Wyglądasz na niewyspaną. Masz piękna karnacje, ale wyglądasz jak trup. Bez urazy.-Dodał, spoglądając na moje wory pod oczami. Mmm powiedział piękną karnację. Skąd u niego nagle chęć na komplementy. 

-Prześpię się i będę mogła przy nim siedzieć? Chcę być pewna, że ten sukinkot nie wyjdzie prędko. Asgard go wysrał, widać tam też go nie chcieli.-Zauważyłam jak Lokiemu wychodzi żyłka na czole.

-Przemyśle to.-Westchnął mężczyzna z gwiazdką na piersi, po czym dał mi pstryczka w nos, upominając mnie również przy tym o moje niewłaściwe słownictwo, lecz gdy wypomniał Vlint mu jego "cholera", od razu nieco zamilkł.


Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz