-A i jeszcze bym zapomniał.-Podał nam małe karteczki z napisem "shamballa". Zmrużyłam oczy, aby odczytać jakiś głębszy sens.
-Co to jest?-Zapytałam machając skrawkiem papieru.
-Hasło do Wi-Fi.-Zaśmiał się i spojrzał na nas.
Gdy byłam już swoim tymczasowym pokoju, przebrałam się w strój, który leżał na łóżku z małą informacją "ten strój obowiązuje w świątyni".
Kiedy się przejrzałam w lustrze, zdałam sobie sprawę, że wyglądam jak Jedi. Po za tym, nie mogłam narzekać. Był dość wygodny, a przede wszystkim luźny. Z nudów, złapałam za laptopa. Ciekawiły mnie nowe wiadomości w tarczy. Od dłuższego czasu ich system zżerał mój wirus, który nieco utrudniał pracę Furemu, ale dzięki temu pozyskiwałam nowe akta. Zatraciłam się w czytaniu nowych informacji. Nie spojrzałam na zegarek, który dawno już wskazywał godzinę zbiórki. Spanikowana, gdy wreszcie spojrzałam na czas, udałam się na plac. Przybliżyłam się do Stephena, który zawzięcie o czymś rozmyślał nad starą księgą. Nie zauważył chyba nawet, że mnie nie ma.-Wpadłem na wspaniały pomysł dzięki któremu wyzdrowiejesz.-Olśniło go nagle.
-Aha.-Mruknęłam na dziwne zachowanie jak dla człowieka.
-Musisz uwierzyć w magię.
-Co? W magię wierzyłam jak miałam pięć lat.-Roześmiałam się na ten absurdalny pomysł.
Wysoki mężczyzna pomachał palcami przy głowie, następnie oddalił się dwa metry ode mnie. Zobaczyłam małe płomyki wirowały wokół mnie. Coś podniosło mnie z wózka. Magiczna siła oplatała mnie i przenikała przez ciało. Czułam ją w najmniejszym skrawku skóry. Przerażona opadłam na stopy, stając jak przed incydentem. Zbladłam ze strachu. Próbowałam wyjaśnić to jakkolwiek logicznie.-Ucz mnie.-Spojrzałam na rozbawionego magika.
-Masz jeszcze dwa tygodnie, wystarczą chęci i trochę pracy. Na początku będziesz trenowała z żółtodziobami, a potem ze mną, jak będziesz robiła postępy.-Odparł.
Zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia, gdzie wyświetlona została ziemia. Opowiadał też jak pokonał Dormamu i mówił coś o Avengers i T.A.R.C.Z.Y. , ale przestałam go słuchać po słowach: kolekcja magicznych ksiąg Starożytnej. Tylko to zaczęło zaprzątać moje myśli. Zakazany owoc smakuje najlepiej.-Julia! Słuchasz mnie jeszcze?-Gdy Strange zaczął wymachiwać ręką przed moimi oczyma od razu obudziłam się z mojego transu a pro po ksiąg.
-Nie, znaczy tak tak. Słucham cię.-Rzekłam uśmiechając się sztucznie i nad wyraz grzecznie.
-Tak jak mówiłem, zaczynasz treningi o szóstej.
-A śniadanie?!-Spytałam przerażona poranną godziną.
-Jest o 5:30.-Spojrzałam na niego jak na głupiego.-Nie patrz tak tylko zmiataj już. Sio sio. Teraz masz czas wolny.-Wypchnął mnie z świątyni. Westchnęłam ciężko myśląc o tym, że przez najbliższe tygodnie nie będę się wysypiać. Postanowiłam odwiedzić Parkera, by poprawić sobie humor. Pobiegłam szybko do pokoju chłopaka. Zapukałam i po chwili weszłam. Brunet stanął jak wryty, gdy zobaczył mnie stojącą o własnych siłach. Podszedł do mnie i uwiesił się na szyi. Staliśmy tak przez chwilę w ciszy.
-Peter udusisz mnie za chwile.-Powiedziałam uwalniając się z uścisku.
-Ty chodzisz!? Jak!? Opowiedz mi wszystko.-Nakazał nastolatek, sadzając mnie na łóżku.
Kiedy skończyłam opowiadać co się stało, patrzył się na mnie tak długo dopóki nie machnęłam mu ręką przed oczami. Był równie zaskoczony, co ja w tamtym momencie.-Idę do biblioteki. Idziesz?-Zapytałam się Parkera. Wcześniej wyjaśniłam mu o magicznych książkach.
-No jasne.-Pokiwał energicznie głową.
Gdy byliśmy już w bibliotece i poznaliśmy Wonga, zabraliśmy się za szukanie kolekcji Starożytnej.-Wong?!-Upewniłam się, że go nie ma. Wzięłam zatem jedną z książek. Usiadłam obok chłopaka, przy jednym ze stoliczków.-To jest ta kolekcja jakiejś Starożytnej.
-Nie wiem czy coś zrozumiemy.-Przewrócił zawiedziony kartkę. Kiedy na nie zerknęłam, wiedziałam, że gdzieś już je napotkałam. Przypomniały mi się czasy grzebania w gabinecie taty, gdzie często szukałam jakiejś rozrywki.
-Kojarzę te litery. Tata miał często dokumenty w tym języku. Daj kartkę i długopis.-Napisałam sobie pomocniczo alfabet, na który co jakiś czas zerkałam. Każde przeczytane słowo pisałam na drugim arkuszu.
Po jakiejś godzinie czytania, znalazłam intrygującą rzecz. Na rysunku widniał obrazek oka, które stało niedaleko. Przeczytałam instrukcje po czym wzięłam "amulet" w rękę i założyłam sobie na szyję. Jak było w instrukcji.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.-Ostrzegł Parker. Podejrzanie dla niego to oko wyglądało.
-To tylko na sprawdzenie. To pewnie tylko jakiś szajs ze sklepu. Pożycz mi swoje nadgryzione jabłko.-Położył owoc na stole. Zaczęłam robić znaki rękoma, które znajdowały się w książce. Pojawiły mi się jakieś zielone znaczki dookoła moich dłonie. Przesunęłam w prawą stronę owoc został ugryziony sam z siebie. Następnie machnęłam ręką w lewą stronę i jabłko, które było nadgryzione stało całe nawet nie ruszone. Nagle rozległ się dźwięk tłuczonej szyby. Poparzyłam się przestraszona na bruneta.
-Czy ty oszalałaś?!-Wbiegł doktorek z Wongem. Zdjęłam przestraszona naszyjnik.
-Naginasz prawa natury!-Krzyknął czarodziej przy kości.
-To niech najpierw piszą ostrzeżenia, a nie na końcu.
-Widzisz Wong nie tylko ja tak uważam.-Powiedział Sephen wskazując na książkę. Dostałam ostrzeżenie od Wonga, że jeszcze raz coś takiego się zdarzy i nie wpuści mnie do biblioteki, czym się nie przejęłam prawie w ogóle.-Jak ci się to udało?-Spytał wyższy, przeglądając moje notatki.
-Mam dobrą pamięć.-Mruknęłam zamykając książkę i oddając w ręce azjaty.
-Tu nie wystarczy dobra pamięć. Ty masz dar...-Powiedział Strange. Spojrzałam rozbawiona na Parkera.
-Idźcie spać lepiej.-Nakazał przyjaciel doktorka, przerywając mu dalszy wywód. Podkuliliśmy ogony, po czym zniknęliśmy z bibliioteki.
CZYTASZ
Black Avenger
FanfictionJest to książka o dziewczynie, która nie miała łatwo w życiu. A w dodatku musi zamieszkać z mścicielami i postanawia dołączyć do nich. Jednak ten wybór przysparza jej więcej przygód i to nie tylko tych miłych, a rozterki sercowe nie poprawiają spra...