-Odpocznij.-Odparł stanowczo. Zamknął książkę, w której szukałam jakiejś wzmianki o nieznanej mocy.-Siedzimy już piąty dzień i nic. Musimy coś wykombinować. Jeśli będzie szło nam tak dalej, to cała galaktyka jest w czarnej dupie.-Machnęłam dłońmi z bezsilności.
-Ja to wiem.-Mruknął. Siedział oparty łokciami o uda. Nagle sztuczna inteligencja włączyła wiadomości.
-Panienka musi to zobaczyć.-Oparł głos asystenta. To nie zwiastuje nic dobrego.
Na wielkim ekranie zobaczyłam wizerunek Tonego, Stephena i Parkera. Wspinali się po jakimś statku kilkanaście kilometrów nad ziemią.
Zasłoniłam dłonią usta, a w płucach zabrakło tchu.-Thanos już tu jest...-Szepnęłam.-Musimy coś zrobić.-Zaczęłam szukać po biurku moich rzeczy. Miałam za mało czasu by biec po zbroję, a musiałam pomóc Starkowi. Był w wielkim niebezpieczeństwie, do którego doprowadziłam. Coś musiało mi umknąć.
Prędko założyłam swój uniform szkoleniowy, który był pod ręką. Loki nagle oprzytomniał. Podbiegł do mnie i złapał za ramię, szepcząc zaklęcie pod nosem.
Obraz przed moimi oczami się nagle zmienił. Nowoczesne miasto z vibranium, pałac T'Challi. Tylko wszystko było pod ochronną kopułą, przed którą roiły się chmary wojsk Thanosa. Sukinkot zalewa nas.-Kurwa, Wakanda.-Warknęłam.-Co ty zrobiłeś idioto?!-Krzyknęłam i chciałam mu zbić mordę, lecz co chwile się teleportował.
-Chcę abyś byłą bezpieczna, oni sobie poradzą.-Tłumaczył, a we mnie zbierało się coraz więcej złości. Jeszcze nigdy nie poczułam się tak bezsilna.
-Oni sobie poradzą!? Jakoś nie wyglądało na to, że sobie radzili! Nie siedzieć na dupie, gdy moi bliscy są o włos od śmierci!-Darłam się na Asgardczyka. Był bezmyślny. Oni sobie nie zdają sprawy z powagi sytuacji. Nie wiedzą z jaką mocą będą walczyć. Jedynymi osobami, które zdają sobie z tego sprawę to ja i Loki.-Po tym wszystkim, nóg w dupie nie masz.-Pogroziłam palcem.-A teraz rusz zad. Musimy znaleźć naszych i ich ostrzec.-Rzuciłam, kierując się w stronę miejsca zamieszkania rodziny królewskiej. Bucky i Steve byli tez pewnie niedaleko.
-Co wy tu robicie?-Usłyszałam głos Czarnej Pantery. Przygotowywali się do walki. Pewnie ochronna bariera długo nie wytrzyma w starciu z pozaziemskimi statkami. Tytan pewnie przygotowywał się do najazdu już dłuższy czas. Po incydencie z Lokim i Tesseractem miał na uwadze, że Midgard nie jest wcale słaby. Gatunek ludzki potrafi się przyzwyczaić i odrodzić po katastrofie niczym szczury, które tylko na pozór wydają się słabe oraz bezbronne.
-Vision jest u was, chcemy pomóc go chronić. W Nowym Jorku roi się od kosmitów, ale widzę, że u was nie jest wcale lepiej.
-Nowy Jork miał nas odsłonić, służy tylko za odwrócenie uwagi. Większość wali tu. Zapora długo nie wytrzyma z takim naciskiem.-Powiedział.-Została nam tylko walka z nimi i wiara, że nie zginiemy.-Prychnął zakładając maskę.
Poczułam mocny uścisk za ramię i nagłe szarpnięcie. Pisnęłam z bólu, próbując się wyswobodzić z uścisku.-Jak ty tu się znalazłaś!?-Zdenerwowany kapitan i Buck.-Powinnaś być w bazie. Gdzie Tony?-Blondyn zalewał mnie pytaniami. Psotnikowi posłałam tylko zabójcze spojrzenie. Nie chciałam tu być i oni nie chcieli mnie tu. Przydałabym się w Nowym Jorku, chroniąc cywilów. Kapitan miał tendencję do wsadzania do ochronnej bańki.
-Tony walczy kilka kilometrów nad ziemią. Całe miasto jest pogrążone, ten dureń mnie tu ściągnął.-Kiwnęłam na Lokiego, który obmyślał coś, albo próbował kichnąć. Jego mina wskazywała na prawdopodobieństwo obydwu czynności.-Oni są po kamień Visiona. Pomogę wam go chronić...
-Nie ma mowy.-Przerwał James.-Ukryj się gdzieś. Niech ten czarodziej zbierze do tej swojej magicznej krainy. Tam będziesz bezpieczniejsza.-Przewróciłam teatralnie oczami. Właśnie tego się spodziewałam.
CZYTASZ
Black Avenger
FanfictionJest to książka o dziewczynie, która nie miała łatwo w życiu. A w dodatku musi zamieszkać z mścicielami i postanawia dołączyć do nich. Jednak ten wybór przysparza jej więcej przygód i to nie tylko tych miłych, a rozterki sercowe nie poprawiają spra...