40.

2K 92 10
                                    

-Ej śpiąca królewno.-Poczułam szturchanie i znajomy zapach wody kolońskiej Steva. Dobrze wiedziałam, że czeka mnie dość męcząca podróż do domu, którą sama przyśpieszyłam, jednak teraz zbyt trudno było mi się rozstać z łóżkiem. Nie często miałam noce, które potrafiłam przespać całe.

-Spieprzaj Steven. Też idźcie spać.-Prychnęłam machając ręką, by odszedł. 

-Stark wstawaj.-Usłyszałam w jego głosie nutę zdenerwowania, która pewnie została wywołana przez słowo jakich nie powinno się używać.-Sam bym cię wniósł na ten statek, ale rodzinie królewskiej by oczy wyszły widząc cię w tej piżamie.-Przebudziłam się w momencie, przypominając sobie, że śpię w samym koronkowym staniku i czarnych majtkach bo schowałam piżamę do walizki. A moje lenistwo nie pozwoliło na ponowne otwarcie bagażu.
Zakryłam się szybko kołdrą, przed blondynem.-Zdajesz sobie sprawę, że już to widziałem?-Odparł z szelmowskim uśmiechem.

-Zboczeniec. Prawiczek co cycków nie widział na oczy i śmieje się jak głupi do sera.-Warknęłam, czując, że na twarzy robię się coraz bardziej rumiana.-Sam miałbyś coś do zaoferowania, więcej niż ta kupa mięśni i czarujący, przesłodzony uśmiech.-Denerwowałam się, szukając jakiejkolwiek koszulki, by móc się zakryć.

-Uważasz, że jestem czarujący?-Podniósł brew, posyłając perłowy rząd zębów. Na te słowa tylko ciężko westchnęłam, gryząc się w język by nie powiedzieć kolejnej głupoty, którą mógł wykorzystać przeciwko mi samej. 
Spoważniał nieco, gdy zobaczył, że irytuję się bardziej niż powinnam, co często prowadziło do płaczu z bezsilności.-Przepraszam nie powinienem.-Podkulił ogon. 
Myślałam, że wreszcie wyjdzie i mnie zostawi w spokoju, ale zbliżył się znacznie, wpatrując się swoimi błękitnymi oczyma, do których miałam ogromną słabość.-Faktycznie nie jestem najlepszy w relacji z kobietami, ale chciałem ci powiedzieć, że tęskniłem i to chyba bardziej, niż powinienem.-Posłałam mu maślane spojrzenie. Rozczulił mnie w sekundzie. 

-Czemu ty jesteś tak cholernie idealny...-Westchnęłam, wiedząc, że może się to skończyć w jeden sposób. Nachylił się nade mną. Przejechał kciukiem po moich ustach, ilustrując moje zachowanie, ale w tamtym momencie byłam w stanie oddać się mu cała. Tylko Rogers potrafił mnie w jednym momencie rozzłościć, a sekundę po tym rozkochać.

-Steve co ty tam tak długo robisz do cholery, obudziłeś ja czy nie?!-Usłyszeliśmy zachrypnięty głos Barnesa, który już się niecierpliwił. 

-Idźcie już do qunijeta, za chwilę przyjdę. Przy okazji zabierz mi bagaż.-Mruknęłam, zakładając pośpiesznie luźną koszulkę. 
Zrezygnowany blondyn kiwnął głową, a następnie wyszedł z pokoju.-Co ja kurwa robię...-Zaklęłam stając przed lustrem. Takim zachowaniem zdradzałam Parkera, który czeka na mnie i pewnie się martwi, a kapitan jest z Sharon, która narażała dla niego swoją karierę. 
Złapałam za plecak, postanawiając sobie, że w czasie drogi porozmawiam o tym z Stevem.  

Wyszłam z zamku, żegnając się z T'Challą oraz Shuri. Trudno było mi się rozstać z dziewczyną, która przez tak krótki czas, zaczynała być jak siostra.

-Uważaj na siebie i chroń im dupę przed Starkiem.-Zaśmiała się, przytulając mnie do siebie.

-Obiecuję, że się postaram.-Odwzajemniłam gest.-Będę tęsknić.-Dodałam wchodząc na pokład. 

-Odwiedzę cię niebawem.-Pomachała mi. 
Opadłam ciężko za stery, przy których siedział już Steve. Bucky zaś czytał coś, będąc na miejscu pasażera.
Gdy wzbiliśmy się w powietrze oraz unormowaliśmy lot, na tyle by włączyć autopilota, uznałam, że to będzie idealna chwila na poważną rozmowę z kapitanem, który słowem się do mnie nie odezwał od prawie godziny.

Black AvengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz