– Czekaj. Czyli mówisz, że ten twój Taehyung to ministrant? – Seokjin spytał z uniesionymi brwiami, gdy przyjaciel skończył opowiadać historię oprawioną nadmierną ilością wychwalania rzeczonego Taehyunga. Tak przy okazji dowiedział się tego, co najbardziej go interesowało, czyli gdzie po raz pierwszy zobaczył chłopaka i co dokładnie się wydarzyło.
Od kiedy tylko szatyn znalazł sobie pierwszy obiekt westchnień bezustannie zastanawiał się, czemu zawsze, ale to zawsze musiał czepiać się facetów, z którymi było coś nie tak. Albo byli zajęci, albo coś brali, albo byli heteroseksualni czy inny grzyb, a jeszcze najwidoczniej zabrakło mu ministranta do kolekcji. A poza tym, to jaki normalny człowiek w wieku około osiemnastu lat chce z własnej woli służyć do mszy? Nonsens.
– No, na to wychodzi! Mimo że normalnie bym raczej na ministranta nie poleciał, bo są często i gęsto rąbnięci, to on ma coś takiego w sobie... – westchnął, intensywnie zastanawiając się co dokładnie sprawiało, że nastolatek tak bardzo mu się spodobał. – Nie wiem, może to ta twarz? Albo oczy, o. Ładne ma, takie duże. I usta ma ładne, też duże, że no, całowałbym. I głęboki głos, że aż dreszcze miałem jak go usłyszałem, dosłownie... – Brunet wyliczył i przyłożył chłodne dłonie do gorących policzków. – Albo jego dłonie, matko... takie ma długie i idealne palce, że-
– Dobra, stop! Wystarczy – Seokjin zatrzymał wywód chłopaka, zanim ten wylałby wszystkie swoje najskrytsze myśli. Nie chciał chyba wiedzieć o czym wtedy myślał i co zamierzał powiedzieć. Czasem naprawdę miał ochotę wyjść, kiedy jego młodszy przyjaciel zaczynał zachwycać się nad swoimi crushami, ale starał się być wyrozumiały, gdyż miał świadomość, że jest jedyną osobą, z którą brunet nie wstydził się rozmawiać na takie tematy. – To co zamierzasz zrobić?
– No, na początek chyba napisać do niego – oznajmił, aczkolwiek wciąż miał ogromne ilości uprzedzeń. – Tylko... w cholerę się boję i stresuję, bo nie wiem co mu miałbym niby napisać, czy nie weźmie mnie za debila i czy w ogóle odpisze! A co jak nie odpisze? Chyba bym się rzucił z okna do rzeki. Albo nie do rzeki, czemu w ogóle powiedziałem, że do rzeki? Nikt nie ma okna nad rzeką. Zresztą, w dupie to mam, Jin, pomóż mi bo nie wiem co mam zrobić!? – Jungkook wyrzucał z siebie słowa jak karabin maszynowy, nie biorąc wcale oddechu, przy czym potrząsał mocno ramieniem fioletowowłosego.
– Uspokój się i mną nie szarp! – Odepchnął Jungkooka od siebie, czując, że zaraz tak porządnie go wytelepi, że z mózgu zrobi mu się jajecznica. Chłopak był czasem doprawdy ciężki do zniesienia, ale to jego przeżywanie czasem było w sumie całkiem słodkie. – Dostajesz słowotoku jak się denerwujesz i gadasz jakieś głupoty od rzeczy, a tutaj trzeba działać, a nie przeżywać jak stonka wykopki! Lepiej już daj mi swój telefon i weź głęboki oddech, ty mała panikaro.
– Ci zaraz dam panikarę! – sarknął zrezygnowany i zamachnął się, by uderzyć dość mocno ramię fioletowowłosego. Wkurzały go te niekończące się, przygłupie przezwiska, które Seokjin razem z Yoongim zawsze mu wymyślali, ale nieważnie ile razy im tego nie uświadamiał, oni wciąż robili swoje.
– Ała! Możesz się uspokoić i dać mi ten zakichany telefon?
– Napiszesz do niego? – podpytał obrażonym tonem, ale poddał się i posłusznie wyjął telefon z tylnej kieszeni spodni, aby odblokować go i rzucić na kolana Seokjina. Miał nadzieję, że jego przyjaciel nie napisze niczego zbyt głupiego, chociaż w zasadzie mógł się tego spodziewać. Ale wolał to niż nic, bo sam z siebie rzadko kiedy pisał do obcych ludzi ot tak i zanim by się na to zdobył minęłoby stanowczo zbyt wiele czasu.
– No oczywiście. Ty się nie bój, ja już zadbam o to, żeby na ciebie poleciał. Zaufaj ekspertowi, hm? – powiedział i zaśmiał się sztucznie w niepokojąco dziki sposób, by zaraz otworzyć aplikację w celu wyszukania ich ofiary na kakaotalk.
– Ekspertowi? Niby w czym? Chyba nie w podrywie, jakoś dziwnym trafem wszystkie dziewczyny dają ci kosza – rzucił i uniósł jedną brew, posyłając mu złośliwy uśmiech. Był to słaby punkt starszego i Jungkook, jako że był jak taki wredny kleszcz, często lubił mu przez to dokuczać.
– Oj boziu, zamknij się już. Ja ci tu próbuję pomóc, okej? To one mają jakiś problem, ze mną jest wszystko w porządku – fioletowowłsy warknął, posyłając przyjacielowi mordercze spojrzenie. Westchnąwszy, wrócił do pisania wiadomości, by po chwili ją wysłać i uśmiechnąć się w triumfie.
Mimo wielokrotnych próśb Kooka o natychmiastowe zwrócenie urządzenia, przetrzymał je chwilę, nie chcąc żeby spanikował i usunął wiadomość zbyt wcześnie. Cóż, ryzykował tym swoje życie, ale w żadnym wypadku nie mógł na to pozwolić, o nie.
– Oddawaj go już! – szatyn pisnął, próbując złapać rękę chłopaka i siłą wyrwać mu telefon z dłoni. Co jak co, ale zwinny i całkiem silny to on był i nie było to wcale takie proste, jakby się mogło zdawać. Może i miał większą tężyznę fizyczną niż starszy, ale zanim zdołał osiągnąć cel, dostał ze trzy razy z kościstego łokcia oraz zdążył się spocić.
Gdy w końcu odniósł chwalebne zwycięstwo i przeczytał wiadomość, cały zbladł, czując jak na moment staje mu serce. Wydawało mu się, że lada chwila dostanie wylewu i powyrywa Seokjinowi wszyściutkie kończyny po kolei, a zaraz po tym zamorduje ze szczególnym okrucieństwem. No, dla dodatkowej zemsty rzucenie jego zwłok świniom na pożarcie również wydawało się kuszącym pomysłem.
Nieważne jaki blondyn nie okazałby się być, w tamtym momencie wiedział, że jego szanse u niego spadną prawdopodobnie do okrągłego zera tak szybko, jak odczyta tę wiadomość.
– Seokjin – powiedział, przez cały czas zachowując kamienny wyraz twarzy oraz wpatrując się pustym wzrokiem w nieokreślony punkt. Jednak nie wytrwał długo, zaraz warcząc z wściekłości i zaczynając mocno klepać udo fioletowowłosego. – Pojebało cię czy pojebało?!
– No co? Chciałeś pomocy, to pomogłem! – zasłonił się w geście obronnym, zabierając swoją nogę spod rozszalałej ręki. Jungkook zaś czując, jak ulatują z niego resztki życia załamał ręce i padł zrezygnowany na łóżko, nie mając już ochoty krzyczeć na chłopaka.
Siedzieli tak dość długo w grobowej ciszy - Seokjin tylko bawił się swoimi palcami, bojąc się, że jak piśnie choćby słówko to zginie śmiercią nienaturalną, a Jungkook nawet się nie ruszał, kisnąc wewnętrznie przez idiotyczne żarty swojego przyjaciela stosowane w tych najmniej odpowiednich momentach. Wtedy czuł się zażenowany tak bardzo, że sam nie był pewien, czy w ogóle jeszcze oddycha i przeprowadza jakiekolwiek procesy życiowe.
– Ej, Jungkook? Żyjesz?
Fioletowowłosy w końcu złapał za nogę młodszego i zaczął nią telepać, ale wbrew oczekiwaniom nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Na monotonne dziobanie palcem w brzuch także nie reagował, co było już na poważnie niepokojące.
– Jungkook? – zawołał po raz ostatni.
Gdy po chwili nadal nie dawał znaku życia, postanowił posunąć się do czynu drastycznego, a wręcz można by powiedzieć, surowo zakazanego. Czuł, że będzie tego żałował, ale w końcu robił się już głodny i nie mógł tego tak po prostu zostawić. No i przy okazji chłopak wyglądał jak martwy i odrobinę się zaniepokoił, nie chciał być przecież podejrzany o zabójstwo.
Po sekundzie czy dwóch namysłu stwierdził, że raz się żyje, dlatego też odważnie sięgnął do klatki piersiowej chłopaka i mocno uszczypnął jego prawy sutek. Tak jak się spodziewał, Jungkook przez to pisnął głośno i zaczął wymachiwać kończynami, obrzucając przy tym Seokjina najwymyślniejszymi wyzwiskami, jakie tylko znał. Szatyn był bardzo negatywnie zaskoczony i wkurzony jednocześnie, zwłaszcza że jego przyjaciel nie budził go w taki sposób już porządny szmat czasu. Dobrze wiedział, że cholernie go to irytowało, więc w tamtej chwili był nim szczerze zawiedziony.
– Jak kiedykolwiek zrobisz tak jeszcze raz to przysięgam, że cię zatłukę! – zagroził, po czym odwrócił się na brzuch, postanawiając jeden raz puścić mu płazem swoje nieprzemyślane zachowanie i dalej umierać wewnętrznie. W takiej pozycji starszy przynajmniej nie miał dostępu do jego małych świętości, więc zdobył odrobinkę spokoju.
– Dobra, uspokój się, co? Jako że jestem twoim gościem powinieneś mnie nakarmić, niewdzięczny smarku. Jestem głodny – starszy odparł jak gdyby zupełnie nic się wcześniej nie wydarzyło, przez co ten drugi zajęczał załamany. Jedynym na co miał w tamtym momencie ochotę, było stylowe wyjście przez okno, aczkolwiek finalnie nie pozostało mu nic innego niż pogodzić się ze swoim żałosnym losem.
CZYTASZ
Altar Boy | Taekook
Fanfiction❗️W TRAKCIE KOREKTY❗️ Gdzie losy dwójki nastolatków splotły się w dość nieoczekiwanych okolicznościach, sprawiając, że ich szare, zwykłe życia nabrały piękniejszych barw, kiedy poznali słodki smak pierwszej, szczerej miłości. {chat przepleciony z op...