ʚ 24 ɞ

911 58 8
                                    

– Powiedz mi, jak ty to robisz, że cały czas psujesz te biedne dzwonki? – Jungkook zapytał się rozbawiony, kiedy byli już w drodze powrotnej z kościoła po różańcu. Naprawdę szczerze zastanawiał się, ile starszy musiał wkładać siły w trzepanie tymi dzwonkami, bo jednak wyglądały na całkiem solidne i trudne do uszkodzenia, nawet jeśli były raczej tanie. A jednak blondyn jakoś magicznie zepsuł już kolejny w tamtym miesiącu.

– Słuchaj, to nie moja wina, że ksiądz Donghae nie umie zainwestować w coś porządniejszego i w kółko kupuje ten badziew! Skąpy buc, a potem wszystko i tak zwalają na mnie – odburknął teatralnie oburzony, czym wywołał słodki śmiech u bruneta. To był doprawdy przyjemny dźwięk, aż sam Taehyung trochę się rozchmurzył i uśmiechnął pod nosem.

No cóż, historia lubi się powtarzać, a kościelne dzwonki ewidentnie go nie lubiły, był to już czwarty zepsuty na jego koncie i Taehyung zdecydowanie nie lubił ich z wzajemnością. To przecież nie jego wina, że skubany wyślizgnął mu się z dłoni i odkleił od uchwytu, zupełnie jakby producenci zapomnieli go należycie przymocować.

– I w sumie to wiesz co? – zagadnął Jungkooka.

– Co? – spytał i spojrzał na profil starszego, a że ten akurat postanowił zrobić to samo, ich spojrzenia się spotkały.

Jakżeby inaczej, Jungkook oczywiście musiał spanikować i spuścić wzrok, po raz kolejny zdradzając to, jak bardzo chłopak go onieśmiela oraz że nie jest mu obojętny. Cały czas mentalnie policzkował się za tak mało dyskretne zachowanie, a jednak Tawhyung wciąż o dziwo zdawał się zupełnie niczego nie zauważać.

Cóż, faktycznie tak było, gdyż od zawsze blondyn był trochę ślepy na ludzkie gesty i mowę ciała. Po prostu wszystko trzeba było mu wyraźnie mówić, bo z czyjegoś zachowania rzadko kiedy potrafił odczytać emocje i odczucia, no chyba że ten ktoś był mu bardzo bliski. Oczywiście pomijając takie podstawowe i ostentacyjne rzeczy, ale te drobniejsze zawsze mu umykały i nie zwracał na nie dużej uwagi.

– Rzucę to w cholerę, i tak to był ostatni różaniec, więc nie powinno być problemu. Nawet w sumie nie lubię przesiadywać tyle w kościele i w dodatku mi za to nie płacą, więc po co mi to? – rzucił, wydymając usta oburzony. Znowu usłyszał jak Jungkook się z niego śmieje, przez co obruszony pchnął go delikatnie, prychając. On tu miał kryzys, a ten się jeszcze cieszył!

– Chcesz, żeby ci płacili za stanie i podawanie księdzom jakichś rzeczy? – Jungkook spytał z uniesioną brwią, zupełnie nie łapiąc dlaczego w ogóle się męczy i dalej w to brnie, skoro nawet tego nie lubi, uważa za stratę czasu.

– I dzwonienie dzwonkiem, ignorancie! A poza tym to księżom, a nie księdzom – poprawił go.

– Jeden pies – zaśmiał się, ale szybko pożałował, kiedy po raz kolejny został pchnięty zaczepnie w stronę ulicy. Niby nie mocno, ale przecież różnie bywa, a chciał pożyć jeszcze te parę lat... – Przestań mnie popychać!

Taehyung za to nic nie odpowiedział, tylko bezgłośnie zachichotał i objął szatyna ramieniem, znowu przyprawiając go o malutki zawał serca. Cały czas pracował nad kontrolowaniem reakcji swojego ciała w pobliżu starszego, ale niekoniecznie przynosiło to jakiekolwiek skutki. Jeśli miał być szczery, to wydawało mu się, że z dnia na dzień jest tylko gorzej.

Jungkook wyglądał w oczach blondyna tak biednie, kiedy cały drżał i kulił się w sobie z zimna, pociągając czerwonym nosem, że aż zrobiło mu się go tak trochę szkoda. Ale tylko odrobinę, bo chłopak najwidoczniej nie umiał ubrać się odpowiednio do pogody, skoro założył tylko i wyłącznie czarną koszulkę i puchatą, oczywiście rozpiętą, bluzę.

Altar Boy | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz