Weszliśmy do domu, zdjęłam buty i patrzałam się wyczekująco na ojca.
-Usiądź. -gestem ręki wskazał na krzesło.
-Więc słucham. -rzekłam niecierpliwie.
-Nie wiem jak ci to powiedzieć. -powiedział marszcząc brwi.
-Po prostu powiedz. -burknęłam z irytacją.
-Nie jesteś moją córką. -odpowiedział dosyć poważnie, a ja się zaśmiałam.
-Ja rozumiem, że w ostatnie dni byłam trochę wybuchowa, ale bez prze... -nie dane było mi dokończyć, ponieważ rzucił przede mną jakieś papiery. Z przerażeniem wzięłam je do ręki. Po przeczytaniu nie wierzyłam w to co się dzieję.
-Chcesz mi powiedzieć... -zaczęłam przeczesując włosy. -Że od dziecka żyłam bez świadomości tego, że nie jesteś moim prawdziwym ojcem!?
-Sam tego nie wiedziałem, po śmierci twojej matki to znalazłem i byłem przez to nieco zagubiony. To też był dla mnie szok!
-Czyli mama... Wiedziała to? -spytałam strapiona.
-Wiedziała, ukrywała to przede mną jak i tobą. Dowiedziałem się też kto jest twoim biologicznym ojcem.
-K- Kto?
-Daniel Hoffman, ma niemieckie korzenie, więc również ty je masz. -powiedział przygnębiony.
-A co do wczorajszego telefonu, to koleżanka z pracy mieliśmy omówić sprawy biznesowe. -teraz to nabrało sensu.
-I... Jeszcze coś. Nie namawiam cię do przeprowadzki, ale ja wyprowadzam się na pewno. -powiedział, a ja uniosłam na niego wzrok.
-Mam rozumieć, że? Zostawiasz mnie? -rzekłam jeszcze bardziej dobita.
-Może zamieszkasz ze swoim biologicznym ojcem, albo zamieszkasz u babci, słuchaj nie mogę po prostu.
-Jesteś skurwysynem, zwykłym skurwysynem! -nie zwracałam uwagi na słownictwo, w tamtej chwili mało mnie to obchodziło. -Wychowywałeś mnie! Przez tyle jebanych lat, jako mój "ojciec", a teraz tylko przez to mnie zostawiasz?! -uniosłam się nie dowierzając co w głowie ma mój ojciec.
-Przepraszam, jutro wylatuje. -wszystko to, mówił całkiem spokojnie jakby to go nie ruszyło.
-Czy ty kochałeś mamę? -zadałam pytanie nieco spokojniej. Chwilę się na mnie popatrzał przenikającym spojrzeniem.
-Kochałem, lecz nie zamierzała mi powiedzieć prawdy. -odpowiedział wchodząc do góry.
Schowałam twarz w rękach i osunęłam się po ścianie. Powiedział, że wylatuje, jutro?! Będę mieszkać sama do póki opieka społeczna nie zajarzy, wyjebane mam do kurwy nędzy! Założyłam trampki i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Skierowałam się do jednego z ulubionych moich miejsc, jakim był mały, ciemny lasek blisko mnie. Nikt tam zazwyczaj nie chodził ponieważ w dzień jak i w nocy był przerażający.
Szłam tak dróżką w tym lesie, z rękoma założonymi na piersiach. Nie chciałam patrzeć na ludzi, patrzeć na siebie, chciałam po prostu zniknąć, przez to że przez całe dotychczasowe życie żyłam w tak dużym kłamstwie. Łzy mimowolnie zaczęły lecieć mi po policzkach, chwiejnym krokiem podeszłam do najbliższego drzewa i oparłam czoło o jego kore. W mojej głowie rozbrzmiewały przeróżne myśli.
-Dlaczego mamo nie ma cię tu ze mną... -szepnęłam uderzając pięścią o drzewo, kalecząc sobie dłoń przy tym. Znienawidziłam swojego ojca, za to że jutro zamierza mnie zostawić. Nawet jeżeli nie jest moim ojcem to co z tego?! Czy on nie przywiązuję się do ludzi? Czułam się jakby życie się na mnie za coś mściło. Zastanawiałam się też co ja zrobię, gdy "ojciec" jutro wyjedzie. Zapewne monitoring, za który robiły stare babcie zaczną plotkować, że mieszkam sama i takim oto sposobem się wyda. Gdybym miała zamieszkać z kimś z rodziny, nie wiem kto to by był. Nasza rodzina nigdy nie trzymała się razem, więc nikogo nie mam.
CZYTASZ
"Ty I Gustav" ~Lil Peep~
Teen Fiction~Granicy między przyjaźnią, a miłością nic ani nikt nie upilnuje~ 2020/2021