*42*

154 12 4
                                    

***

Tydzień później...

Ten tydzień był dość pogmatwany i ciężki dla mnie. Podczas pikniku poczułam przeszywający ból głowy i to tak silny, że spowodował omdlenie. Ten ból od razu rozpoznałam, lecz był silniejszy. Z podróży do szpitala pamiętam tylko urywki, ponieważ nie byłam w pełni świadoma oraz co chwilę traciłam przytomność. W szpitalu dopiero pod wieczór lekarz mógł ze mną porozmawiać. Leżałam oparta o zagłówek niewygodnego łóżka szpitalnego z podłączoną kroplówką i z niecierpliwością podążałam wzrokiem za powolnymi ruchami starszego lekarza trzymającego w ręku kartki dotyczące mojego zdrowia. Przez jego dziwne miny i powstrzymywanie się od powiedzenia mi o co chodzi, coraz bardziej zaczynałam się stresować. W dodatku głupi zegar co chwilę wydawał z siebie dźwięki stukania przez co miałam uczucia jakby ten moment trwał wieki. Spojrzał na moją bladą twarz i w końcu otworzył usta, aby coś powiedzieć. Zaczął od przypomnienia mi o zapaleniu opon mózgowych, które zdiagnozowano u mnie dwa miesiące temu. Kiedy mi to powiedział, uświadomiłam sobie, że brałam antybiotyk tylko przez miesiąc, a przez następny miesiąc w ogóle, przez ten cały bałagan na śmierć o tym zapomniałam. Później przeszedł do ważniejszej rzeczy dotyczącej tego jak się mam teraz. Wytłumaczył, że bakteryjne zapalenie opon mózgowych przemieniło się w wirusowe, te gorsze. Wymienił też główne objawy takiego zapalenia: niedowład mięśni, upośledzenie pamięci, złe samopoczucie, zmęczenie, wymioty i bóle głowy. Praktycznie mało co z tych objawów miałam, co też powiedziałam lekarzowi, a on odpowiedział, że trafiłam na "Cichego wirusa". Z powagą opowiedział o rutynie z tym zapaleniem. Będę musiała przyjmować o wiele silniejszy antybiotyk od pierwszego, co spowoduję osłabienie, które już i tak mam. Za tydzień mam przyjść na wizytę kontrolną. Chciałam zobaczyć się tylko i wyłącznie z tatą i Alexem, dlatego poprosiłam o przyprowadzenie ich przez lekarza. Oboje byli zmartwieni, lecz zapewniłam ich, że to nic strasznego. Po pierwszy dniu zostałam jeszcze na obserwacji, na której niebywale się wynudziłam. W sali byłam sama, a w dodatku nie było tam nic, żadnego telewizora czy nawet radia.

Przez te kilka kolejnych dni, jedyne co robiłam to spałam, nie licząc wizyt w toalecie. Dosłownie. Nawet nie przebierałam się z piżamy. Nie spodobało się to innym, ale przyjmowanie antybiotyków, a na dodatek silnych w pierwszych dniach to najgorsze co może być. Mnie rozwaliło na łopatki, pomimo wielu starań Alexa nie udało mu się wyjąć mnie z łóżka.

***

Dziś mamy poniedziałek, najgorszy dzień w tygodniu choć dla mnie wszystkie dni wyglądają tak samo, lecz aby zachować resztki godności muszę powiedzieć, że to najgorszy dzień w tygodniu. To pierwszy dzień od pobytu w szpitalu, w którym wygramoliłam się z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Piżamę miałam przepoconą od ciągłego leżenia pod ciepłą kołdrą, więc wrzuciłam ją do prania. Umyłam dokładnie ciało i je osuszyłam, założyłam na siebie zwykłe czarne dresy i zwykłą czarną bluzę, w skrócie nic specjalnego. Zanim wyszłam z łazienki spojrzałam w lustro, w które nie patrzałam przez tydzień. Podejrzewałam, że wyglądam jeszcze gorzej i tak też było. Skórę miałam jeszcze bladszą, a opuchlizna pod oczami zrobiła się lekko sina. Miałam dość tego jak wyglądam, ale tylko wzruszyłam ramionami wciągając głośno powietrze i wyszłam z łazienki, wcześniej poprawiając chodniczek. Spojrzałam na zegar w przedsionku, który wskazywał godzinę 12:23.  Na górze jak i na dole nie było nikogo słychać, żadnej żywej duszy. Byłam ciekawa gdzie się podziali, lecz nie zamierzałam się tego dowiedzieć. Wróciłam do pokoju i usiadłam przy bardziej czystszym biurku należące do Alexa, bo wiedziałam, że gdybym usiadła na łóżku to skończyłoby się to ponownym zapadnięciem w głęboki sen. Zakręciłam się na krześle odpychając się nogą, co było błędem, ponieważ nasiliłam tylko zawroty głowy. Siedząc tak bezczynnie naszło mnie na obmyślanie przeróżnych rzeczy, co było największą moją zmorą. Im więcej myślałam, tym bardziej siebie nienawidziłam, lecz co innego mam robić? Tym razem myślałam o czymś uciążliwym dla mnie. O Gus'ie. Moja tęsknota za nim się powiększyła po tym jak zaczęłam przyjmować leki. Chcę się z nim zobaczyć, odczuwam taką wewnętrzną potrzebę. Po prostu muszę go zobaczyć, niekoniecznie rozmawiać. Chwyciłam komórkę zdając sobie sprawę, że nie zaglądałam do niej przez tych kilka dni. Pierwsze co mi się wyświetliło to nieodebrane połączenia od Gus'a oraz wiadomości od niego. Bez wahania w nie weszłam i zaczęłam je po kolei czytać.

"Ty I Gustav" ~Lil Peep~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz