*32*

304 18 6
                                    

***

-Polecisz ze mną? -spytałam po przedstawieniu spontanicznego planu. Miałam nadzieję, że się zgodzi, bo nie czułabym się komfortowo zostawiając go tu, iż nie ufam mu w kwestii "Nie zrobię nic głupiego", ale znając życie i tak bym go na siłę wyciągnęła.

-Polecę. -odpowiedział po dłuższym przemyśleniu tego. -Jedna uwaga. -uniósł palec ku górze. -Nie będę w towarzystwie Bryana i Dominika, a do Michała nic nie mam więc na niego narzekać nie będę. -pokiwałam głową po wysłuchaniu go.

-Ustalone. -położyłam dłonie na blacie i posłałam mu szczery uśmiech za to, że się zgodził.

Odczuwałam chęć odwiedzenia swojego prawdziwego miejsca, w którym czułam się naprawdę dobrze, a korzystając z tego, że rodzice Kornelii wyjechali na tydzień, ten plan stał się jeszcze bardziej prostszy. Co prawda mój dom, w którym mieszkałam nie został jeszcze sprzedany, ponieważ jest za dużo chętnych, którzy pozabijali by się aby to właśnie oni go kupili, dlatego trwa licytacja, która jeszcze się nie rozstrzygnęła. Nie sądzę, że czułabym się w tym domu dobrze, przeważa tam liczba tych lepszych wspomnień, ale przez zmianę mojego postrzegania na świat, widzę tylko te złe.

Powracając do ostatnich historii, kiedy to Vanessa mnie "przypadkiem" spotkała i wręczyła znowu tą cholerną wizytówkę, jak pewnie się domyślacie... Otóż... Nie zadzwoniłam! Ha, kto by się spodziewał. Za to obczaiłam jej profil na facebooku, urządzała wczoraj wieczorem imprezę u siebie, która swoją drogą wyglądała całkiem fajnie i wiem, że odnalazłabym się na tego typu okoliczności, ale ze względu na organizatora odmówię. Dowiedziałam się jeszcze, że prowadzi jakąś organizację, ale jaką? Tego właśnie nie wiem, próbowałam coś wyszukać na necie, czegoś się dowiedzieć, ale nigdzie o niej nie pisano, przez co wydaję mi się jeszcze bardziej tajemnicza i nieprzewidywalna. Może kiedyś dowiem się o niej prawdy. Jedno wiem na pewno, nic mnie już nie zdziwi.

Kupiłam bilety przez internet na jutro, nie było co dłużej czekać, lecz przed tym zadzwoniłam do szefowej i załatwiłam sobie tydzień urlopu.

-Moje włosy są do dupy. -wyjęczał Gustav, gdy gładził swoje włosy wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. -Jedziemy do fryzjera. -obrócił się, tym samym rzucając mi czarujące spojrzenie. To dobry pomysł, wprawdzie moje włosy są w lepszym stanie od jego, bo on je nieraz farbował, a ja swoich nigdy.

-W sumie to dobra myśl, mi również przydałoby się odświeżenie ich. -przyznałam zamykając laptopa. -na moje słowa Gus zgarnął z szafki jego kluczyki do Jeepa i zaczął zakładać buty.

-Ale to teraz? -dzisiaj chyba był dzień na spontaniczne decyzje.

-No tak, dawaj. -popędzał mnie. -Nie próbuj się tylko szykować jak na wybieg. -przewróciłam oczami na jego wypowiedź.

-Widzisz jak ja jestem ubrana? -spytałam wskazując na swój ubiór, który składał się z dużej, rozciągniętej czarnej koszulki i szarych dresów, które dodatkowo były brudne.

-No dobra, tylko szybko masz się przebrać, bo ja nie będę tu długo czekał. -odparł opierając się plecami o szafę.

-Co ty taki w gorącej wodzie gotowany? -spytałam mało słyszalnie, kiedy zaczęłam zmierzać w kierunku sypialni. Ubrałam granatową bluzę z białym kołnierzykiem i czarne dżinsy wide z lekkimi przetarciami. Włosy miałam w miarę ogarnięte, dlatego nie musiałam ich poprawiać. Wrzuciłam portfel do małej torebki na złotym łańcuszku i wyszliśmy. Po wejściu do Jeepa od razu uderzył we mnie przyjemny zapach, który rzadko można było spotkać w samochodach. Gustav używał unikatowych zapachów w swoim aucie, były zazwyczaj droższe od tych co kupują przeciętni kierowcy oraz miały naprawdę intensywną woń i utrzymywały się długo.

"Ty I Gustav" ~Lil Peep~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz