Obudziłam się, rozciągnęłam i sięgnęłam po telefon. Gdy zobaczyłam godzinę natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej i zrobiłam duże oczy, została nam GODZINA do odlotu, może się wydawać dużo, ale jednak ogarnąć się, zjeść szybkie śniadanie i co najważniejsze dojechać na drugi koniec miasta na samolot. Biegiem ruszyłam do sypialni rodziców mało się przy tym nie przewracając jak to ja.
-Wstawajcie! Zaspaliśmy trochę. -wykrzyczałam na co rodzice zareagowali tak samo jak ja. Pobiegłam do łazienki chociaż rozczesać włosy i umyć zęby, nie pomalowałam się bo nawet bym nie zdążyła. Było w domu straszne zamieszaniu niczym w "Kevin sam w domu". Moi rodzice biegali w lewo i prawo, ja w sumie tak samo. Kiedy ogarnęłam siebie pomogłam rodzicom szybkim tempem zapakować bagaże.
Zostało nam 20 min, mieliśmy szczęście, że lotnisko nie było aż tak daleko. Gdy już dojechaliśmy, oczywiście wbiegliśmy do wejścia do samolotu. Pani która wpuszczała do samolotu była tak miła że pozwoliła nam jeszcze wejść parę minut po czasie. Akurat trafiły nam się 3 miejsca, ja usiadłaś pod oknem, zanim samolot wystartował napisałam do Gusa, że za 10 godzin się nareszcie zobaczymy co. Nagle usłyszałam z głośników głos pilota z prośbą o włączenie trybu samolotowego w telefonach oraz zapięciu pasach wykonałam te czynności i napawałam się widokiem zza okna kiedy wzbiliśmy się w powietrze.
Obudziła mnie mama , nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
-Susannah jeszcze tylko 2 godziny. -uśmiechnęła się kobieta. Przez około następną godzinę wpatrywałam się w widok za oknem, to nigdy mi się nie znudzi. Później godzinę pogadałam z rodzicami o planach w LA. Poprosili mnie żebym chociaż z 3 dni była z nimi u rodziny twojego taty na co się niechętnie zgodziłam.
Wylądowaliśmy, lot był spokojny bez turbulencji chociaż nie ukrywam, lubię gdy one są. Gdy wysiedliśmy z samolotu czekała na nas siostra mojego ojca. Na początku przywitałam się po Polsku, ale szybko sobie przypomniałam że teraz przez miesiąc będę mówić po Angielsku. Wsiedliśmy do auta cioci i zaczęły się te same pytania zadawane co roku.
-Więc Susanno... Masz już tam jakiegoś chłopaka ? -zapytała się ciotka.
- Nie ciociu, nie mam i zanim zadasz te pytanie to już ci odpowiem, nie z Gustavem też nie jestem -zaśmiałam się i wszyscy w aucie również. Dojechaliśmy na miejsce.
Tak wyglądał dom mojej ciotki , nic do niego nie miałam lecz wolałabym być już u Gusa. W środku tak jak zawsze było czyściutko na błysk, aż chciało się tam przebywać.
-Możecie się rozpakować a ja zrobię obiad.- uśmiechnęła się. Ja byłam jednak za bardzo zmęczona na rozpakowanie się , zmiana strefy czasowej nigdy nie działała na mnie dobrze, ale przecież i tak się nie rozpakujesz bo za 3 dni mnie tu nie będzie. Moi rodzice poszli się rozpakować, ja za to wygodnie usadowiłam się na kanapie.
-Susanno, a ty się nie rozpakowujesz ? Pewnie jesteś zmęczona... Zaparzyć ci herbatki? -zadawała pytania ciocia.
-Nie... ja ten... nie będę się rozpakowywać, za 3 dni będę jechać do Gusa.- odpowiedziałam zakłopotana i podrapałam się po karku.
CZYTASZ
"Ty I Gustav" ~Lil Peep~
Teen Fiction~Granicy między przyjaźnią, a miłością nic ani nikt nie upilnuje~ 2020/2021