Perspektywa Wiktorii
Siedziałam na lekcji i uważnie notowałam to co mówił nauczyciel. Historia to zawsze był mój słaby punkt, nie ważne jak bardzo bym się uczyła i tak nic, a nic nie rozumiałam. Jedynym powodem, dzięki któremu udawało mi się przejść do następnej klasy był Adam, mój przyjaciel, który chodzi do klasy wyżej. Kiedy zadzwonił dzwonek zaczęłam chować rzeczy do torby. Poczułam, jak ktoś wyciąga mi telefon z kieszeni. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam śmiejącego się Adama z moim telefonem w ręce.
-Skąd ty się tu wziąłeś? - zapytałam i wstałam żeby zabrać mu mój telefon.
-Magia, idziesz ze mną na szluga? - objął mnie w pasie i założył mi włosy za ucho.
-Mogę iść.
Przeszliśmy za szkołę i usiedliśmy na chodniku opierając się o budynek. Wyciągnął z kieszeni bluzy paczkę fajek, wziął jednego i wsadził sobie między wargi. Podpalił go i mocno się zaciągnął.
-Oddasz mi ten telefon? - wysunął w moją stronę rękę z telefonem, ale gdy tylko wyciągnęłam swoją żeby go odebrać, cofnął dłoń i schował go z powrotem do kieszeni czarnych dresów- Adam no! - uderzyłam go w ramię i się zaśmiałam.
-Ale ty się słodko wkurzasz mała. - zaśmiał się i dmuchnął mi w twarz. Skrzywiłam się i odkaszlnęłam.
Oparłam głowę o jego ramię i przymknęłam oczy. Wiatr delikatnie rozwiewał mi włosy, a słońce grzało w stopy. Pogoda była idealna na odstresowanie przed jutrzejszym meczem. Może i ja sama nie gram, ale stres Adama mi się udzielał, koszykówka jest dla niego praktycznie wszystkim. Nie musiał mi mówić, że się stresuje, wręcz przeciwnie - mógł nawet zaprzeczać, ale wystarczy że się do niego przytulę żeby to poczuć. Był bardzo spięty.
-Stresujesz się. - stwierdziłam.
-Może trochę, wpadasz dziś na noc?
-Jak przed każdym meczem. Wracamy do szkoły? - zapytałam i wstałam. Stanęłam w słońcu i uśmiechnęłam się do siebie.
-Zaraz, jeszcze jeden. - odparł leniwie i bardziej rozłożył się na chodniku.
-Nie sądzisz, że cztery to za dużo? - prawdę mówiąc martwiłam się o to, że tyle pali. Nałogowe palenie i koszykówka to nie najlepsze połączenie.
-Nie, póki nie mdleję na boisku jest dobrze.
-Jutro nie zapalisz żadnego, przypilnuję cię. - powiedziałam stanowczo.
-Wiki nie zaczynaj. - westchnął i przewrócił oczami.
-Adaś ja się po prostu martwię- i dopiero jak to powiedziałam zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam.
-Nie mów do mnie Adaś. - warknął, zgasił papierosa i wstał.
-Przepraszam, zapomniałam. - złapałam go za rękę, ale mi się wyrwał.
-To nie zapominaj. - zaczął iść w kierunku szkoły. Pobiegłam za nim i szarpnęłam go za rękę.
-Adam ja wiem, że to cię boli, ale nie złość się proszę. - objęłam go i wsłuchałam w przyspieszone bicie serca.
-Przepraszam, za ostro na to reaguje. - przycisnął mnie mocniej do siebie.
Chwilę tak postaliśmy i ruszyliśmy do szkoły. Posiadanie takiego przyjaciela to prawdziwy skarb. Nie dość, że budzi respekt na dzielni to był naprawdę kochany i umiał wysłuchać tego co leżało mi na sercu. Kocham tego chłopaka najbardziej na świecie, oczywiście jako przyjaciela. Odprowadził mnie do klasy na matematykę, wsunął mi telefon do kieszeni jeansowej spódniczki i sam pokierował się na historię. I tu się dopełniamy, ja ogarniam matematykę, a on tą czarną magię zwaną historią. Weszłam do klasy, usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam wyciągać z torebki wszystkie rzeczy potrzebne na matematykę. Matematyka jako mój ulubiony przedmiot nie sprawiała mi większych trudności, a fakt że mam dwie godziny pod rząd wręcz napawał mnie radością. Po lekcjach pojechaliśmy z Adamem do mnie żebym mogła wziąć rzeczy potrzebne mi na jutro.
CZYTASZ
Łzy na betonie
Teen FictionSmutna dziewczyna, która skrywa się w cieniu swojego starszego brata i para przyjaciół gotowa zrobić dla siebie wszystko. Czy wzajemna niechęć może przerodzić się w coś większego? Czy dawno uśpione uczucia mogą powrócić i zagościć w chłodnych sercac...