3. Zapowiada się długa noc

21 2 0
                                    

Perspektywa Meli

-Mela! - Mateusz wołał mnie już od progu. Podniosłam wzrok do tej pory skupiony na książce i przyglądnęłam mu się z uwagą. - mam świetną wiadomość!

-Oho... - jego radosny ton lekko mnie niepokoił. - słucham.

-Co powiesz na to, żebym zabrał cię w sobotę...

-Nie. - ucięłam szybko.

-Daj mi dokończyć.

-No dobrze.

-Co powiesz na to, żebym zabrał cię w sobotę na super imprezę do Adama.

-Kim jest Adam? - zmarszczyłam brwi.

-Kapitan drużyny koszykówki. Wiesz ten taki wysoki, ciemne włosy, oczy, ma taki śmieszny tatuaż na karku. - usiadł naprzeciwko mnie. - podszedł do mnie po meczu i powiedział, że nie może mnie nie być.

-Mhm. - mruknęłam.

-No co?

-Zaprosił ciebie, nie mnie. - wstałam i ruszyłam w stronę kuchni.

-No ale co z tego? Zaprosił wszystkich. - wzruszył ramionami. - no daj spokój, nie masz nic lepszego do roboty. - uśmiechnął się. - musisz w końcu wyjść trochę do ludzi.

-A co jeśli ja nie chcę?

-Zachciej. - zaśmiał się. - Mela... - podszedł do mnie i położył mi ręce na ramionach. - słuchaj jeśli ci się nie będzie podobało obiecuję, że odstawię cię do domu. - podniosłam na niego wzrok. Patrzył mi w oczy spojrzeniem, które nie znosiło sprzeciwu.

-Bardzo ci na tym zależy?

-Chcę, żebyś znów była tą uśmiechniętą dziewczyną. Tą którą byłaś kiedy...

-Nie. Nie kończ. – spuściłam wzrok. - dobrze pójdę, ale jeśli nie będzie mi się podobało, przywieziesz mnie do domu?

-Obiecuję maluchu. - objął mnie. - nie dam cię skrzywdzić nikomu.

Perspektywa Wiktorii

Ogarnęłam się po szkole, bo mieliśmy jechać na zakupy z Adamem. Musimy kupić kilka rzeczy na imprezę, a poza tym chciałam zaopatrzyć się w nowe legginsy do ćwiczeń, bo stare przetarły się na kolanie. Wrzuciłam do białej torby portfel, wsunęłam stopy w trampki i ruszyłam do wyjścia.

Przy drzwiach do moich uszu dobiegła kłótnia rodziców, znowu to samo... Zawsze się kłócili, sama nie wiem o co. Nienawidziłam tego. Czasami odnosiłam wrażenie, że to moja wina. W oczach zebrały mi się łzy, ale szybko się uspokoiłam i wyszłam. Pod wieżowcem stało już stare, ale niezawodne BMW Adama. Wsunęłam się szybko na fotel pasażera i czekałam aż przyjaciel ruszy, ale to nie nastąpiło.

-Co się stało? - zapytał z troską.

-Czemu miało się coś stać? - zapytałam próbując udawać, ale głos mi się łamał.

-Właśnie dlatego. Coś w domu? - wyciągnął się tak żeby mnie do siebie przytulić i mocno przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Pozwoliłam swoim emocjom na upust i się rozpłakałam.

-Rodzice znowu się kłócą. - wyznałam bardzo cicho po chwili milczenia.

-I tylko dlatego płaczesz? Mała tyle razy Ci mówiłem żebyś miała wyjebane. - starł mi łzy z policzków i wrócił na swoje miejsce. - jedziemy, zakupy poprawią Ci humor. - w odpowiedzi tylko skinęłam głową i skupiłam wzrok na drodze.

Podjechaliśmy pod jedną z Warszawskich galerii i ruszyliśmy na zakupy. Błądziliśmy między sklepami śmiejąc się z nawet najprostszych rzeczy. Ostatecznie skończyliśmy w Tigerze aby wybrać dekoracje na imprezę. Rozglądałam się za przeróżnymi balonami, a Adam gdzieś przepadł. Wybrałam białe, czarne i oczywiście różowe. Zastanawiałam się jeszcze nad jakimiś innymi ozdobami, ale nic nie wpadło mi w oko. Wszystko było takie jakieś nie wiem, już za bardzo świąteczne? Chyba tak.

-Masz już coś? - od tyłu zaszedł mnie Adam.

-Mam. - podałam mu balony, a on poprosił żebym poczekała na niego przed sklepem. Siedziałam na ławce i próbowałam obserwować przyjaciela, ale wystawa sklepowa skutecznie mi to uniemożliwiała. W celu zabicia czasu zaczęłam przeglądać Instagrama.

Nagle poczułam, że ktoś kładzie mi coś na głowę. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Adama. Odpaliłam aparat w telefonie i spojrzałam na swoją głowę. Widniała na niej różowa, plastikowa korona. Zaśmiałam się i wstałam żeby go przytulić.

-Jest cudowna.

-Wiem, ja wybierałem. - zaśmiał się i wypiął dumnie pierś. - chodź, jedziemy do domu, trzeba tam ogarnąć.

Wyszliśmy z galerii i od razu pojechaliśmy do mieszkania Adama. Może nie było gigantyczne, bo tak naprawdę jedynymi pokojami była jego sypialnia i salon z aneksem kuchennym. No i oczywiście łazienka. Niby małe, ale jednak salon jest dość spory, więc domówki możemy tu urządzać na spokojnie.

Siedziałam na kanapie i dmuchałam balony, a mój przyjaciel chyba zmywał naczynia. Lubiłam organizować z nim imprezy. I lubiłam na nie chodzić mimo, że nigdy nie zależałam do osób pijących. Paląca z resztą też nie byłam. Dokładnie obserwowałam moment, w którym jeden z kieliszków wypada mu z ręki i tłucze się upadając na czarne panele.

-Kurwa wiedziałem! - krzyknął i sięgnął po zmiotkę.

-Daj, ja to posprzątam, bo ty to sobie zaraz krzywdę zrobisz. - zabrałam od niego zmiotkę i dokładnie zebrałam na nią szkło. Dla pewności jeszcze odkurzyłam i przy okazji ogarnęłam też cały salon.

-Złota z ciebie baba. - odezwał się gdy skończyłam odkurzać i zabrał się za układanie kieliszków na wyspie kuchennej. Poprawiałam po nim wszystko, bo on jak na faceta przystało wszystko ustawił krzywo. - musisz tak wszystko po mnie poprawiać?

-Muszę, bo wszystko jest krzywo i zaraz znowu coś się zbije.

Ustawiłam butelki wódki po obu stronach wyspy, tak żeby było symetrycznie i wróciłam na kanapę. Dokończyłam dmuchanie balonów i włączyłam telewizor żeby naszykować muzykę. Kocham szykować wszystko na tip top. Powoli nasi znajomi zaczęli się schodzić. Odnalazłam Adama w powstającym tłumie.

-Zaprosiłeś kogoś oprócz stałych gości? - zapytałam odchodząc z nim na bok.

-No tego, jak to się nazywa yyy... - błądził wzrokiem. - a no przewodniczącego samorządu, ma przyprowadzić ze sobą jakąś pannę tylko nie za bardzo wiem kim ona jest. - na samą wzmiankę o tej nowej dziewczynie zrobiło mi się słabo, była dziwna, chyba trochę też mnie przerażała.

-Ojoj, może być kolorowo. - złapałam się jego ramienia jak tylko zobaczyłam, że turbo ciacho i Mela wchodzą do mieszkania.

-Hm? - no tak... Nic mu jeszcze nie mówiłam.

-Przygadała mi dziś, bo palnęłam do Izy, że przewodniczący to ultra ciacho. - założę się, że zrobiłam się biała jak ściana w psychiatryku, jak zorientowałam się, że idą w naszą stronę. - trzymaj mnie błagam. - objął mnie ramieniem i machnął w stronę ciacha.

-Cześć Mati. - Mati... Ładnie... Głośno westchnęłam, a Adam się zaśmiał.

-Adam cześć! I cześć yyy...

-Wiki. - mruknęłam cicho, ale na tyle żeby usłyszał.

-Widzę, że przyszedłeś z dziewczyną. Jak jej na imię? - uśmiechnął się ciepło w jej stronę.

-Właściwie to my... - zaczął, ale nie dokończył, bo Mela dźgnęła go w bok i weszła w zdanie.

-Mela, miło mi. - podała Adamowi rękę od niechcenia, a mi tylko rzuciła spojrzenie w stylu 'Nie gap się tak na niego'.

Zapowiada się długa noc. 

NOVAKxMELA

16.03.2021


Łzy na betonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz