14. Czy ktoś cię kiedyś zabrał na randkę do biedronki?

16 2 1
                                    

Perspektywa Meli

Wyszłam z klatki i skierowałam się w stronę głównej ulicy, kiedy ktoś złapał mnie od tyłu i przyciągnął do siebie.

-Nie bój się. To tylko ja. - rozpoznałam jego głos.

-Właśnie dlatego, że to ty nie wiem czy to właściwe się ciebie nie bać.

-Nigdy bym Ci nie zrobił krzywdy.

-Byliśmy chyba umówieni gdzie indziej Mozaika.

-Marmur, kochanie, kiedy się w końcu nauczysz? - uśmiechnął się promiennie, a ja poczułam, jak robi mi się cieplej. - mam cię. - musnął moją brodę.

-Co? - spuściłam zawstydzona wzrok.

-Uśmiechasz się, ale to lubię. - nachylił się, żeby mnie pocałować, ale zrobiłam szybki unik. - cch no naprawdę?

-Nie będziemy się całować.

-Bo co? - zmarszczył brwi.

-Bo nie. - rzuciłam od niechcenia i ruszyłam do przodu.

-Jędza. - mruknął dorównując mi kroku.

-Gbur.

-Ej!

-No co?

-Nie mów tak o mnie, staram się być miły. - złapał mnie za rękę.

-Po co chciałeś się ze mną spotkać?

-Muszę zrobić zakupy.

-Serio?

-Do mieszkania.

-Spożywcze? - przystanęłam i na niego spojrzałam.

-No. - zawstydził się.

-Jesteś bardzo romantyczny. - uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za sobą.

-Czy ktoś cię kiedyś zabrał na randkę do biedronki?

-Adam Marmur.

-Musiał być zajebisty.

-Och tak! - prychnęłam.

-Inteligentny, oszałamiająco przystojny, odważny...

-Skończ. - przerwałam mu. - ale trochę w tym prawdy jest. - uśmiechnęłam się łobuzersko.

***

-Warzywa?

-Nie.

-Owoce?

-Nie.

-Adam! - spojrzałam na niego unosząc jedną brew. - czy ty się żywisz samym mięsem, słodyczami i herbatą?

-Nie zapominaj o papierosach.

-Proszę cię. - przeszłam na sekcję w owocami. - od dziś przechodzisz na zdrowy tryb życia.

-Kochanie, jesteś za niska, żeby mówić mi co mogę jeść.

-Jesteś za głupi, żeby mi mówić co mogę Ci mówić. - uśmiechnęłam się i chwyciłam reklamówkę. - pomarańcze? - skrzywił się. - mandarynki, każdy lubi mandarynki.

-No dobra.

-Banany?

-Byle słodkie.

-Ja ci już nie wystarczam? - pokręcił z rozbawieniem głową. - jabłka?

-Mela miej litość.

-Adam ogarnij się. - podeszłam do niego. - idź sobie tam poszukaj czegoś, a ja u wybiorę co trzeba i zaraz do ciebie dołączę. - nie musiałam go specjalnie długo namawiać, bo zaraz zniknął gdzieś za półką.

Łzy na betonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz