Perspektywa Wiktorii
Szybkim ruchem zgarnęłam z trybun torebkę i mając głęboko w dupie wszystkich i wszystko ruszyłam prawie biegiem w stronę szatni. Zmieniłam trampki na wysokie kozaki na obcasie, otuliłam się szczelnie szalikiem, a na wszystko ubrałam grube futro (sztuczne żeby nie było). Wyszłam z budynku szkoły, naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie i ruszyłam w dalszą drogę.
-Wiktoria czekaj! - odwróciłam się i zobaczyłam dość szybko idących w moją stronę Adama z Mateuszem, jednak to ten drugi mnie wołał. Zatrzymałam się i zaczekałam aż do mnie podejdą. Adam po raz kolejny tego dnia objął mnie ramieniem, a Mateusz chyba trochę dziwnie się na nas spojrzał. - Mela mi mówiła, że macie razem zrobić projekt, a ja mam wam w tym pomóc więc kiedy Ci pasuje?
-Łaski bez. Sama to sobie ogarnę. - chciałam odejść, ale obok Mateusza stanęła Mela i już zaczynała coś mówić.
-Mati mówiłam Ci daruj sobie. Tępa blondi i jej ślepy przydupas dadzą sobie radę sami. - Adam tylko cicho warknął coś pod nosem. - no co? Serio nie widzisz, że ty wszystko za nią odpierdalasz, a ją interesuje tylko czy ma równo pomalowane paznokcie i czy spódniczka jest wystarczająco krótka? - dziewczyna krótko zaśmiała się pod nosem, a mnie zakuło coś w klatce piersiowej. - obydwoje jesteście siebie warci, tak samo żałośni i naiwni. Jak wasza szklana bańka pęknie to dajcie znać.
-Teraz to ty przeginasz Mela. - tym razem to mój przyjaciel upomniał ją. - trochę na siebie powarczałyście, ok. Ale musicie się jeszcze długo znosić więc radziłbym wam przestać. Obie robicie z igły widły i zachowujecie się jakby jedna drugiej co najmniej pół rodziny wybiła. Przesadzacie.
-Nic nie powiesz? - Mela pretensjonalnie warknęła na Mateusza.
-Powiem. Adam ma rację. Obie przegięłyście, ale proponuję nie unosić się honorem, zrobić ten projekt i mieć z głowy. To jak?
-Przepraszam. - wyciągnęłam w jej stronę rękę.
-Spoko. - Mateusz kopnął ją w kostkę. - ja też przepraszam.
-No i super, to ja proponuję spotkać się dziś żebyście za dużo czasu razem spędzać nie musiały.
-Mi pasuje. - Bogu dzięki, że zaproponował dziś, im później wrócę do domu tym później dostanę kazanie za historię.
-A ja żeby się nie zabiły proponuję spotkać się u mnie.
Mati skinął mu głową i w czwórkę ruszyliśmy w stronę mieszkania mojego przyjaciela. Jak tylko weszliśmy do domu udałam się do kuchni i zaczęłam robić herbatę. Z przyzwyczajenia zrobiłam także Adamowi, ale przypomniałam sobie, że jest tu jeszcze Mela i Mateusz więc zaparzyłam jeszcze kolejne dwie.
Zaniosłam wszystkie herbaty po kolei do stolika kawowego i usiadłam obok Adama.
-Z czego wy właściwie macie robić ten projekt? - ciszę przerwał Mateusz. Ani ja ani Mela nie znałyśmy odpowiedzi na to pytanie więc obie siedziałyśmy cicho. - nie no baby serio? Wiecie coś więcej niż to, że to projekt z historii? - obie pokręciłyśmy przecząco głowami, a Mateusz tylko westchnął.
-Zróbmy z jakiegoś trudniejszego działu żeby przypodobać się nauczycielce, proste. - o dziwo spodobał mi się pomysł Meli.
-Mi pasuje. - poparłam ją, bo ani Adam ani Mati nie byli za bardzo przekonani, a przynajmniej tak wnioskuję z ich min.
-No to niech będzie to. - Adam otworzył mój podręcznik na pierwszym lepszym dziale i wskazał palcem temat.
***** ***
Skończyliśmy robić projekt już jakiś czas temu. Było dość neutralnie. Wszyscy żyją i to chyba najważniejsze.
Leżeliśmy z Adamem na kanapie w salonie i kończyliśmy oglądać film.
-Wiedziałeś, że oni są rodzeństwem? Dałabym sobie lewą rękę uciąć za to, że są parą- gryzło mnie to cały dzień, musiałam go o to zapytać.
-Serio mała? Nie zauważyłaś, że mają tak samo na nazwisko? - zaśmiał się, a do mnie doszło jaka jestem głupia.
-Boże, ale ja jestem głupia. Faktycznie. - poczułam jak moje policzki oblewają się solidną czerwieni.
-Nie jesteś głupia, po prostu nie zwróciłaś na to uwagi.
-Mówisz tak dlatego, że mnie lubisz. Reszta ludzi właśnie taką ma o mnie opinię.
-Mała przestań. - potargał mnie po włosach i wyłączył telewizor.
-No dobra. Odwieziesz mnie do domu? Muszę zebrać kazanie od mamy i jeszcze jakoś psychicznie przygotować się na jutro. - podniosłam się z kanapy i zaczęłam się zbierać.
-No pewnie, nie ma problemu. - uśmiechnął się do mnie i również wstał.
-A mogę sobie wziąć twoją bluzę na jutro? - zapytałam trochę nieśmiało.
-I po co ty jeszcze pytasz? - zniknął za drzwiami sypialni. - drużynowa Ci pasuje? - rzucił w moją stronę bluzę, a ja zwinęłam ją w rulon i schowałam w torebce.
-Każda by pasowała.
Ubraliśmy się i zeszliśmy na parking. Wsiedliśmy do samochodu i już po chwili byliśmy pod moim blokiem.
-Do jutra. - koślawo objęłam go ramieniem i chwilę go przy sobie przytrzymałam.
-Trzymaj się tam mała. - pocałował mnie w czoło na odchodne. Wysiadłam z samochodu, pomachałam mu i weszłam do budynku.
Drzwi od mieszkania o dziwo były zamknięte co oznacza albo że rodziców nie ma albo mama zrobiła to specjalnie żebym myślała, że jej nie ma.
Weszłam po cichu do środka i rozejrzałam się po podłodze w przedpokoju. Nie ma żadnych butów. Całe szczęście.
Szybko ogarnęłam się do snu i leżąc już w łóżku sprawdziłam jutrzejszy plan lekcji. Znowu nie ma naszej pani od matematyki, ale tym razem na szczęście mieliśmy zastępstwo z innym nauczycielem tego przedmiotu.
Podłączyłam telefon do ładowarki, odłożyłam go na stolik i poszłam spać.
***
Klasycznie jak na praktycznie każdej przerwie siedziałam z Adamem na parapecie na drugim piętrze, to już chyba nasze miejsce. Siedzieliśmy w ciszy obserwując ludzi idących dosłownie w każdą stronę.
-A jak z rodzicami wczoraj? - przerwał ciszę.
-Jak wróciłam to ich nie było. Ich pracoholizm uratował mi życie. - uśmiechnęłam się sama do siebie. - ale dziś już mnie to nie ominie.
-Wydaje mi się albo wyczułem w twoim głosie nutkę tego, że zaczynasz mieć wyjebane. - nagle się rozpromienił.
-Nie, po prostu się nie wyspałam. Dalej tak samo się jej boję. - zadzwonił dzwonek więc zeskoczyłam z parapetu i poszłam na swoją lekcję.
Perspektywa Adama
Wiktoria poszła już do swojej klasy, a ja rozglądałem się za jedną konkretną osobę. Musiałem przeprosić Melę, koniecznie.
W końcu zauważyłem ją próbującą przemknąć przez korytarz niezauważenie.
-Mela proszę cię daj mi dosłownie sekundę. - zatrzymałem ją i liczyłem, że pozwoli mi mówić.
-Szybko, nie mam czasu żeby tracić czas.
-Ja chciałem cię przeprosić za wczoraj, nie powinienem naciskać.
-Luz, już mi przeszło. Tylko proszę nie poruszaj już tego tematu. Muszę lecieć. - uśmiechnęła się do mnie i odeszła.
Westchnąłem rozkojarzony błękitem jej oczu i poszedłem do sali. Usiadłem obok Mateusza i zacząłem poszukiwania jakiegokolwiek długopisu w plecaku.
-Stary co Ci? Jakiś taki rozkojarzony jesteś.
-Nic, trochę zmęczenie i tyle.
NOVAKxMELA
06.04.2021
CZYTASZ
Łzy na betonie
Teen FictionSmutna dziewczyna, która skrywa się w cieniu swojego starszego brata i para przyjaciół gotowa zrobić dla siebie wszystko. Czy wzajemna niechęć może przerodzić się w coś większego? Czy dawno uśpione uczucia mogą powrócić i zagościć w chłodnych sercac...