46. Kocham cię

19 2 6
                                    

EPILOG

Perspektywa Mateusza

Minęły trzy długie miesiące. Świat powoli zaczynał wracać do normy, a może tylko mi się tak wydawało?

Między mną a moją siostrą stworzyła się jakaś wyjątkowa więź. Więź której nie potrafię nazwać. Była moim oczkiem w głowie, jednym z dwóch. Zawsze była mi bliska, ale teraz stała się kimś więcej niż przyjaciółką. Chyba zrozumiałem, że więzy krwi to nie wszystko. Ta mała była gotowa poświęcić siebie, żeby ocalić istnienie kogoś kogo kochałem i za to będę jej dozgonnie wdzięczny.

Była ostatnio inna. Znów unikała ludzi i mniej się uśmiechała. Wychodziła codziennie z domu na rehabilitację, wsiadała do autobusu i odjeżdżała gdzieś. Nie rozmawiała ze mną o Adamie. Nie wiem co się między nimi wydarzyło, ale nie chciałem się wtrącać. Miałem do poskładania puzzle z bardzo dużą ilością elementów. – Kiedyś ci powiem Mati, ale jeszcze nie teraz. – Mówiła, kiedy próbowałem zahaczyć temat. Nie naciskałem. Jeśli mówiła że mi powie to z pewnością tak właśnie miało być. Adam Marmur ostatnio znikł mi z pola widzenia. Zamykał się na siłowni i katował jakimiś ćwiczeniami. Po maturze, którą obaj – Jak przynajmniej obstawiam zdaliśmy – Układał już na siebie plan. Tylko dlaczego ten plan nie obejmował mojej siostry? Na to pytanie nie znałem odpowiedzi. Był jeszcze jeden świat. Świat malutki i skromny. Zamknięte w łupince nasionko, które od niedawna zaczęło się znów do mnie uśmiechać. Patrzyłem na nią jak na swój największy skarb. Jeszcze nigdy nikt nie był dla mnie tak ważny. Zawładnęła całym moim światem, mimo że to ja trzymałem jej świat w dłoniach.

-Gdzie jedziemy? - zapytała i zapięła pas.

-Zobaczysz. - pocałowałem ją w policzek. Mieszkałem u niej od dwóch miesięcy. Jej rodzice byli nią zainteresowani przez miesiąc, później znów wszystko wróciło do normy. Moja mama przeszła delikatny syndrom opuszczonego gniazda, ale dobrze wiedziała, że tak będzie lepiej. Każde z nas wiedziało. Tak. To był dobry plan. Ona, ja i Olaf. Nic więcej nie potrzebowałem do szczęścia. Kiedy zaglądałem w przyszłość, widziałem ją wtuloną w moją klatkę. Nie mogło być inaczej. Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Słońce powoli skłaniało się ku zachodowi. Spojrzałem na śpiącą dziewczynę śpiącą w fotelu pasażera. Uśmiechnąłem się półgębkiem i delikatnie musnąłem jej policzek. - wstawaj śpiochu. - wyszeptałem, a ona powoli się przeciągnęła i otworzyła oczy.

-Gdzie jesteśmy? - zapytała poprawiając się i odpinając pas. - czy to jest...

-Morze? - spojrzała na mnie z niedowierzaniem. - zgadza się. - sięgnąłem do tyłu po kurtkę. - załóż będzie Ci cieplej. - podałem jej ubranie, a ona potulnie je założyła.

-Idziemy?

-Idziemy. - powiedziałem i już po chwili staliśmy przytuleni do siebie na plaży. Bił od niej spokój.

Perspektywa Wiktorii

Wiele się pozmieniało w moim życiu. Wiele oprócz tego, że miałam przy sobie chłopaka, którego naprawdę kochałam i który naprawdę kochał mnie. Był całym moim światem. Tęskniłam za starą sobą, ale wierzyłam, że jeszcze kiedyś wróci ta beztroska i roześmiana dziewczyna, którą byłam. Robiłam to nie tylko dla mnie, ale też dla niego.

Przywiózł mnie w to miejsce. To tu spędziliśmy imprezę sylwestrową, to tu byliśmy szczęśliwi. Oboje. Tak, bardzo chciałabym, żeby ten spokój wrócił. Abym mogła już zawsze patrzeć razem z nim w tą swobodnie szumiącą wodę. Aby już nigdy, żadna chwila nam nie uciekła. Pomagał mi. Był mój i tylko dla mnie. A ja byłam jego i tylko dla niego. Był horyzontem, a ja byłam wodą. Gdzieś tam łączyliśmy się w jedność. Zawsze i na zawsze.

Łzy na betonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz