2. Dam radę

32 2 0
                                    

Perspektywa Meli

Wróciłam do domu przed moim bratem. Mateusz jako przewodniczący szkoły miał wiele obowiązków, a ponieważ jest sumienny wypełniał je z największą starannością i jak najlepiej potrafił. Przeszłam do kuchni i zobaczyłam przez okno jak mama podjeżdża pod blok, obserwowałam ją przez chwilę żeby upewnić się, że nie będzie potrzebować mojej pomocy, a kiedy wyciągnęła z samochodu tylko torebkę odetchnęłam z ulgą. Po chwili weszła do mieszkania tupiąc o parkiet obcasami.

-Cześć! - przywitała się ze mną. - jak było w szkole?

-A daj spokój... – mruknęłam i usiadłam przy wyspie kuchennej. - poznałam masę osób! - uśmiechnęłam się.

-To świetnie!

-Których nie chcę znać...

-Mela... - pokręciła głową. - nie możesz się zamykać na nowych ludzi.

-Ja się nie zamykam, tylko po prostu... - zastanowiłam się przez chwilę co ja właściwie chcę powiedzieć. - po prostu nie mam ochoty z nimi rozmawiać.

-Przejdzie Ci. - powiedziała związując włosy w koka. Zaczęła krzątać się po kuchni, wirowała gdzieś pomiędzy kuchenką, lodówką i blatem. - a kiedy wróci Mateusz?

-Musiał zostać na rozdaniu nagród. Nasza szkoła wygrała mecz koszykówki.

-O! To super! - spojrzała na mnie. - ty też lubić grać w kosza, zapytaj Matiego może macie w szkole żeńską drużynę.

-Raczej nie. - pokręciłam głową. - już się do tego nie nadaję. - spuściłam wzrok przypominając sobie o kontuzji kolana. - jak do wszystkiego... - wymamrotałam pod nosem. - a jak było w pracy?

-Całkiem nieźle, miałam dziś natłok pacjentów, ale nie ukrywam, że to akurat na plus.

-Jakieś ciekawe przypadki?

-Obowiązuje mnie tajemnica lekarska skarbie. - puściła do mnie oczko.

-Przecież nie pytam konkretnie o nazwiska. - uśmiechnęłam się chytrze.

-Nic ciekawego się nie wydarzyło.

-Wróciłem! - wychyliłam się, żeby spojrzeć na brata. Był uśmiechnięty i bardzo z siebie zadowolony. Jego twarz promieniała, a jasne oczy świeciły niczym żarówki. - cześć mamo. - wziął od niej garnek z wodą i postawił go na gazie.

-Cześć, słyszałam, że wasi chłopcy wygrali mecz.

-O tak! Są świetni. - pokiwał energicznie głową i spojrzał na mnie. - a ty preclu? Jak po pierwszym dniu?

-Znośnie. - wzruszyłam ramionami. - to zabawne patrzeć jak co druga dziewczyna wzdycha do twojego brata.

-Co? – zmarszczył brwi i spojrzał na mnie wyraźnie zszokowany.

-Oh serio nie zauważyłeś? - zaśmiałam się. - rozglądnij się kiedyś po korytarzu to zobaczysz ile dziewczyn się za tobą ogląda. - zeskoczyłam z krzesła. - idę się przejść.

-A obiad? - mama westchnęła.

-Zjem jak wrócę! - krzyknęłam z korytarza, zmieniłam glany na trampki i poprawiłam bluzę.

Unikałam lustra jednak przychodziły takie momenty, kiedy zmuszona byłam na siebie spojrzeć. Podeszłam do lustra i powoli podnosiłam wzrok. Szczupłe nogi, przypominające dwa kołki, za duża bluza i blada twarz. Podeszłam bliżej, makijaż pomagał, ale nie sprawiał, że wyglądałam jak inny człowiek. Spierzchnięte usta, podkrążone, zaczerwienione oczy, skóra zdarta na płatkach krzywego nosa.

-Potworek. - wyszeptałam i odwróciłam wzrok.

-W porządku? - Mateusz podszedł bliżej mnie. - może zjesz jednak teraz? Blado wyglądasz. - zadarłam głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy.

-Ja... - zawahałam się. Mój brat był idealny, jego postawa i sposób mówienia iście królewskie i dostojne. Sama jego postura zdawała się emanować pewnością siebie, był jak książę, inteligentny, pewny swoich racji. Tak bardzo chciałabym być taka jak on. - trochę gorzej ostatnio sypiam.

-Chcesz pogadać? - zapytał z troską. Zawsze taki był, zawsze się o mnie troszczył i zawsze wychodziło mu to po prostu świetnie tylko to ze mną było coś nie tak.

-Nie, dam radę. - i do tego jeszcze kłamstwo. - idę. - chwyciłam kluczę i wyszłam z mieszkania.

Zbiegłam po schodach i wyszłam z obszarpanej klatki. Chłodne powietrze uderzyło mnie w twarz, przyjemnie orzeźwiając. Nabrałam powietrza w płuca i na chwilę wstrzymałam oddech. Wolnym krokiem ruszyłam w swoją stronę. Na schodki przychodziłam zawsze, kiedy chciałam pomyśleć o sprawach, o których nie wypadało mi myśleć w domu, czy w towarzystwie innych ludzi. Mogłabym powiedzieć, że zawsze kiedy chciałam być sama, ale przecież zawsze byłam sama. Wpatrywałam się w dal, a moje myśli szybowały gdzieś daleko. Z każdym dniem coraz bardziej oddalałam się od tego życia, którego częścią byłam kiedyś. Czułam, że wiszę. Wiszę zawieszona gdzieś pomiędzy tym co było i tym co będzie. Teraźniejszość, to co działo się obecnie było dla mnie odległe. Niby to przeżywałam, niby to czułam, ale wciąż nie mogłam tego doświadczyć.

Przymknęłam oczy, a spod powiek poleciało mi kilka łez, które szybko otarłam. Lekki wiatr rozwiał moje włosy, a mnie przeszedł dreszcz. Założyłam kaptur i schowałam ręce do kieszeni. Nabrałam wzięłam kilka głębszych wdechów. Gdzieś obok mnie jakaś grupka ludzi świetnie się bawiła, a ja zamknięta w swojej bańce nie chciałam na nich patrzeć. Nie chciałam patrzeć na nikogo. Wszystko zdawało się takie szare i puste, odkąd...

-Hej, wszystko gra? - głos dziewczyny wyrwał mnie z zamysłu.

-Tak. - mruknęłam i wstałam. - dzięki za troskę. - zostawiłam ją i ruszyłam w drogę powrotną. 

NOVAKxMELA

12.03.2021

Łzy na betonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz