38. Widzę, że to będą jakieś radykalne zmiany

11 2 0
                                    

Perspektywa Mateusza

Jak tylko dotarłem na miejsce postanowiłem poinformować o tym Wiktorię, wiem jak bardzo się o mnie martwiła, a nie chciałem dawać jej kolejnych powodów do stresów. Zadzwoniłem, a ona odebrała niemal natychmiast. Zapytałem ją czy wszystko gra i jak się czuję. Wydawała się odrobinę przygaszona.

-Co u Adama? - zadałem jej to pytanie, ale je zignorowała i mówiła dalej, o jakiś butach. - Wiki co u Adama?

-W porządku. - odpowiedziała z zawahaniem.

-Jesteś pewna?

-Tak misiu, wszystko gra. - zaśmiała się. - wiesz muszę już kończyć, bo zaraz mam spotkanie z twoją siostrą. - znów się zaśmiała. Był to dość nerwowy śmiech.

-No dobrze. Kocham cię.

-Ja ciebie też!

Perspektywa Meli

-A mnie tam się ten różowy podobał. - Wiktoria opadła na fotel.

-Potrzebuje zmian. - powiedziałam rzucając na nią mokry ręcznik, który ściągnęłam z głowy.

-No... Ciemne. - przełknęła ślinę. - ale musisz wysuszyć, wtedy się dowiemy, jak jest naprawdę.

-Dobry pomysł. – Przeszłam do łazienki i zaraz byłam znowu w pokoju z suszarką w ręce. Stanęłam przed lustrem i suszyłam włosy. Kiedy skończyłam spojrzałam na Wiktorię pytająco.

-Podoba mi się. - uśmiechnęła się. - oczy ci wyszły na wierzch. W sensie kolorystycznie jakoś tak lepiej.

-Mi też się podoba. - odłożyłam suszarkę i otworzyłam szafę, zaczęłam wyciągać z niej ubrania.

-Widzę, że to będą jakieś radykalne zmiany.

-Takie są najlepsze. - ona siedziała, a ja wyrzucałam kolejne ubrania.

-Mela, a czy ty naprawdę, definitywnie chcesz skończyć z Adamem? - zapytała.

-Tak. - skinęłam głową. - nie wybaczam zdrady. Nikomu, jemu tym bardziej.

-Ale może...Może to nie jest takie oczywiste na jakie wygląda? - zamrugała widząc moje spojrzenie.

-Nasłał cię na mnie?

-Mela...On cię kocha.

-Właśnie dlatego zaprosił Amandę do łóżka? - nie odpowiedziała, tylko ciężko westchnęła. - nie ważne, chodź idziemy na zakupy.

-Serio? - nagle się rozpromieniła.

-Serio, obu nam dobrze to zrobi.

Perspektywa Adama

Teraz życie szkolne było dla mnie dramatem. Kiedy tylko pojawiałem się na korytarzu, ludzie od razu milkli, wpatrywali się we mnie albo szeptali sobie coś do ucha. Dziewczyny patrzył na mnie jak na zero, chłopaki też lekko mnie unikali. Zostałem sam, nawet Wiktoria spędzała teraz więcej czasu z Melą. Papieros z rana był konieczności. Oparłem się o mur szkoły i wyciągnąłem peta. Zaciągnąłem się spokojnie i wypuściłem dym. Chciało mi się płakać, nie chciałem tu być, a z drugiej strony w mieszkaniu wracały do mnie wszystkie przykre chwile. Przykre albo wręcz przeciwnie. Mateusza nie było od trzech dni. Czasem do mnie pisał, ale zbywałem go szybko jakimiś głupimi wymówkami. Wiktoria przychodziła do szkoły z Melą i z nią wracała. Miałem nadzieję, że jest to tylko część jej planu. Sam nie wiedziałem co robić? Miałem się przyznać? Przyznać do tego, że jestem pizdeczką, która nie umie obronić się przed dziewczyną? Żałosne. Wolałem być szkolnym zerem niż ofiarą. Wyrzuciłem papierosa i ruszyłem w stronę szkoły. W pewnym momencie zza rogu wyszło dwóch chłopaków z innej placówki. Syknąłem pod nosem.

Łzy na betonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz