Perspektywa Meli
Otworzyłam drzwi do mieszkania i weszłam przed tatą. W korytarzu już stała mama. - O cześć! - podeszła do taty i pocałowała go w policzek. Przywitał się z nią i zaczęliśmy ściągać kurtki. - świetnie wyglądasz! - mama uważnie przyjrzała się ojcu.
-Chodzę na siłownie. - zaśmiał się.
-Szkoda, że przed rozwodem nie chciało ci się ruszyć tyłka z kanapy.
-Och już daj spokój. - machnął ręką.
-Widać, że dużo czasu spędziłeś z Melą. Zachowujecie się tak samo. - spojrzałam na tatę, a on na mnie.
-Chodźcie, zupa stygnie! - ruszyliśmy w kierunku kuchni.
***
Następnego dnia w szkole panowała jakaś dziwna atmosfera. Chłopaki z drużyny koszykarskiej wydawali się czymś podekscytowani, a nauczyciele byli przesadnie mili.
-Mela! - odwróciłam słysząc, że ktoś mnie woła, była to moja wychowawczyni.
-Tak?
-Możesz przekazać klasie, że po historii macie zastępstwo z panem Kowalewiczem?
-Oczywiście. - skinęłam głową, po czym coś do mnie dotarło. - a czy pan Kowalewicz nie ma wtedy zajęć z klasą trzecią A?
-Tak, idziecie do nich na wuef.
-A, no dobrze. - wzruszyłam ramionami i odeszłam w kierunku klasy. Po chwili zadzwonił dzwonek i dołączyła do mnie Wiktoria.
-Cześć. - mruknęłam pod nosem.
-Hejka.
-Przesuń się, muszę wyjść.
-Ale...
-I po co utrudniasz? - uniosłam jedną brew, a ona grzecznie się przesunęła. Wyszłam z ławki i podeszłam do nauczycielki. - mogę coś ogłosić? To informacja od pani wychowawczyni.
-Tak, oczywiście. - nauczycielka posłała mi serdeczny uśmiech i wróciła do grzebania w torbie.
-Pani wychowawczyni kazała mi przekazać wam, że po tej lekcji nie ma matematyki, tylko zastępstwo z panem Kowalewiczem co oznacza mniej więcej tyle, że idziemy na wuef do klasy trzeciej A. - spojrzałam na obojętne twarze moich znajomych z klasy. - to tyle. - wróciłam na swoje miejsce. Wiktoria odsunęła się na koniec ławki, a ja oparłam się na ręce i przekartkowałam zeszyt. Otworzyłam go na końcu i chwyciłam za ołówek. Zaczęłam rysować.
-Dobrze, niech ktoś puści po klasie kartkę i proszę sprawdzić obecność, a ja do odpowiedzi poproszę...
-Zdanie zawisło w powietrzu, spojrzałam na Wiktorię, lekko zadrżała. - Dąbrowska.
-Nie... - szepnęła tak, że tylko ja i ona mogłyśmy to słyszeć. Wzruszyłam ramionami, a ona z ociąganiem ruszyła w stronę biurka, zgarniając po drodze zeszyt. Wróciłam do rysowania, nie za bardzo skupiając się na tym co dzieje się na lekcji. Wiktoria po chwili wróciła, coś o uszy mi się obiło, że obiecuje poprawę, ale nie jestem pewna.
-Jeśli nie poprawisz tej oceny to dostaniesz dwa na semestr, a wiem, że stać cię na coś więcej.
-Dobrze. - spacyfikowała, była tak zrezygnowana, że aż na nią spojrzałam.
-Jedyneczka, jedyneczka... - zanucił chłopak siedzący za nami. - no Dąbrowska...Dawaj razem ze mną! Jedyneczka....
-Zamknij gębę bo zaraz stracisz jedyneczkę. – Warknęłam do niego, a on spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
CZYTASZ
Łzy na betonie
Teen FictionSmutna dziewczyna, która skrywa się w cieniu swojego starszego brata i para przyjaciół gotowa zrobić dla siebie wszystko. Czy wzajemna niechęć może przerodzić się w coś większego? Czy dawno uśpione uczucia mogą powrócić i zagościć w chłodnych sercac...