8. Ty mała kro...

16 2 1
                                    

Perspektywa Meli

Otworzyłam drzwi do mieszkania i weszłam przed tatą. W korytarzu już stała mama. - O cześć! - podeszła do taty i pocałowała go w policzek. Przywitał się z nią i zaczęliśmy ściągać kurtki. - świetnie wyglądasz! - mama uważnie przyjrzała się ojcu.

-Chodzę na siłownie. - zaśmiał się.

-Szkoda, że przed rozwodem nie chciało ci się ruszyć tyłka z kanapy.

-Och już daj spokój. - machnął ręką.

-Widać, że dużo czasu spędziłeś z Melą. Zachowujecie się tak samo. - spojrzałam na tatę, a on na mnie.

-Chodźcie, zupa stygnie! - ruszyliśmy w kierunku kuchni.

***

Następnego dnia w szkole panowała jakaś dziwna atmosfera. Chłopaki z drużyny koszykarskiej wydawali się czymś podekscytowani, a nauczyciele byli przesadnie mili.

-Mela! - odwróciłam słysząc, że ktoś mnie woła, była to moja wychowawczyni.

-Tak?

-Możesz przekazać klasie, że po historii macie zastępstwo z panem Kowalewiczem?

-Oczywiście. - skinęłam głową, po czym coś do mnie dotarło. - a czy pan Kowalewicz nie ma wtedy zajęć z klasą trzecią A?

-Tak, idziecie do nich na wuef.

-A, no dobrze. - wzruszyłam ramionami i odeszłam w kierunku klasy. Po chwili zadzwonił dzwonek i dołączyła do mnie Wiktoria.

-Cześć. - mruknęłam pod nosem.

-Hejka.

-Przesuń się, muszę wyjść.

-Ale...

-I po co utrudniasz? - uniosłam jedną brew, a ona grzecznie się przesunęła. Wyszłam z ławki i podeszłam do nauczycielki. - mogę coś ogłosić? To informacja od pani wychowawczyni.

-Tak, oczywiście. - nauczycielka posłała mi serdeczny uśmiech i wróciła do grzebania w torbie.

-Pani wychowawczyni kazała mi przekazać wam, że po tej lekcji nie ma matematyki, tylko zastępstwo z panem Kowalewiczem co oznacza mniej więcej tyle, że idziemy na wuef do klasy trzeciej A. - spojrzałam na obojętne twarze moich znajomych z klasy. - to tyle. - wróciłam na swoje miejsce. Wiktoria odsunęła się na koniec ławki, a ja oparłam się na ręce i przekartkowałam zeszyt. Otworzyłam go na końcu i chwyciłam za ołówek. Zaczęłam rysować.

-Dobrze, niech ktoś puści po klasie kartkę i proszę sprawdzić obecność, a ja do odpowiedzi poproszę...

-Zdanie zawisło w powietrzu, spojrzałam na Wiktorię, lekko zadrżała. - Dąbrowska.

-Nie... - szepnęła tak, że tylko ja i ona mogłyśmy to słyszeć. Wzruszyłam ramionami, a ona z ociąganiem ruszyła w stronę biurka, zgarniając po drodze zeszyt. Wróciłam do rysowania, nie za bardzo skupiając się na tym co dzieje się na lekcji. Wiktoria po chwili wróciła, coś o uszy mi się obiło, że obiecuje poprawę, ale nie jestem pewna.

-Jeśli nie poprawisz tej oceny to dostaniesz dwa na semestr, a wiem, że stać cię na coś więcej.

-Dobrze. - spacyfikowała, była tak zrezygnowana, że aż na nią spojrzałam.

-Jedyneczka, jedyneczka... - zanucił chłopak siedzący za nami. - no Dąbrowska...Dawaj razem ze mną! Jedyneczka....

-Zamknij gębę bo zaraz stracisz jedyneczkę. – Warknęłam do niego, a on spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

Łzy na betonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz