31. Nie cofniemy czasu gwiazdko

15 2 12
                                    

Perspektywa Wiktorii

Stałam przed lustrem w łazience i wpatrywałam się we własne odbicie. Odkręciłam zimną wodę i przemyłam nią twarz.

-Muszę się uspokoić. - szepnęłam cicho sama do siebie i spróbowałam zapanować nad drżeniem rąk. Przymknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich wdechów. Jednak stare dobre techniki uspokajające nie pomogły.

Wróciłam do pokoju i usiadłam na skraju łóżka. Mateusz na moje szczęście jeszcze spał. Położyłam się obok niego i przytuliłam się do niego tak, żeby go nie obudzić.

Tak bardzo bałam się powiedzieć mu o swoich obawach, ale doskonale wiedziałam, że muszę to zrobić. Przecież wiecznie nie dam rady tego przed nim ukrywać.

***

-Jakaś taka nieobecna dziś jesteś, dobrze się czujesz gwiazdko? - Mateusz zatrzymał film i na mnie spojrzał. Czas mu powiedzieć.

-Możemy porozmawiać na poważnie? - już nie ma odwrotu. Może mnie nie zostawi.

-Oczywiście, że tak. - uśmiechnął się. Ja bym się na jego miejscu nie uśmiechała.

-Tylko proszę cię obiecaj, że mnie nie zostawisz. - poczułam, że w kącikach oczu zbierają mi się łzy.

-Przecież wiesz, że nigdy cię nie zostawię, obiecuję Wiktoria. - złapał mnie za ręce, żeby mnie trochę uspokoić, ale niezbyt mi to pomogło.

-Mateusz... - zaczęłam, ale dalsze słowa nie chciały przejść mi przez gardło.

-Spokojnie kochanie, co się dzieje?

-Spóźnia mi się okres. - głos mi się załamał. Chłopak posadził mnie na swoich kolanach i mocno mnie do siebie przytulił.

-Ile?

-Tydzień. Nie zostawisz mnie, jeżeli okaże się, że jestem w ciąży? - załkałam w jego ramię.

-Oczywiście, że cię nie zostawię. - przyłożył dłoń do mojego podbrzusza. -jeżeli tam jest nasze dziecko to zajmę się wami najlepiej jak potrafię. - pocałował mnie w czoło i mocniej przytulił, tym razem uważając na brzuch.

-Mateusz ja mam siedemnaście lat, nie mogę być w ciąży! - otarł łzy z moich policzków, ale na miejscu otartych zaraz pojawiły się nowe.

-Nie cofniemy czasu gwiazdko.

-Przecież rodzice wyrzucą mnie z domu. - załkałam w jego ramie.

-To zamieszkasz ze mną, nie płacz już proszę. Jeżeli jesteś w ciąży to przecież sobie poradzimy. - robił wszystko, żeby mnie uspokoić. - pójdę do apteki po testy. - ściągnął mnie z kolan i posadził obok. Wstał i zaczął się ubierać.

-Ale wrócisz? - wtuliłam się w pluszowego misia.

-Oczywiście, że wrócę. Przecież mówiłem, że cię nie zostawię. Nie bój się kochanie.

-No dobrze. - wzięłam głęboki oddech.

-Zaraz wrócę. - uśmiechnął się ciepło i wyszedł.

***

Trwało teraz zdecydowanie najdłuższe piętnaście minut w moim życiu. Staliśmy w łazience przytuleni do siebie, z nerwów trzęsłam się jak galareta.

-Ile jeszcze zostało? - zapytałam skubiąc skórki.

-Minuta, nie denerwuj się tak. Będzie dobrze. - pogłaskał mnie po plecach.

-Nie wytrzymam, zaraz zwymiotuję.

-Już możesz sprawdzić. - sprawdził godzinę na telefonie.

-Nie dam rady. - wtuliłam się w niego i schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi.

-Ja mam sprawdzić? - zapytał spokojnie.

-Tak. - załkałam i wsłuchałam się w plastik uderzający o pralkę. On już wiedział.

-Spójrz na mnie. - polecił, a ja wlepiłam w niego wzrok. - wszystkie negatywne. - uśmiechnął się szeroko.

-Boże nawet nie wiesz, jak się cieszę. - po moich policzkach kolejny raz tego dnia zaczęły płynąć łzy. Tym razem szczęścia. Zebrałam wszystkie testy i wyrzuciłam je do kosza pod umywalką.

-Mówiłem, że wszystko będzie dobrze. - mocno mnie przytulił. - skarbie wiem, jak się cieszysz, bo cieszę się tak samo. Jestem za młody na bycie ojcem. - teatralnie poprawił włosy, zaśmiał się i wspólnie opuściliśmy łazienkę. - no już nie płacz gwiazdko.

-Zaraz się uspokoję. - wzięłam głęboki oddech i owinęłam się kocem.

Leżeliśmy wtuleni w siebie. Wsłuchiwałam się w spokojne bicie jego serca, a on delikatnie gładził mnie po plecach. Na łóżko wskoczył Olaf i zaczął szukać uwagi. Zaczął głośno miauczeć.

-Olaf nie krzycz. - podniosłam się do pozycji siedzącej i wzięłam kota na ręce. Wtulił się we mnie i zaczął mruczeć.

-Tak właściwie to jedno dziecko już mamy. - Mateusz się zaśmiał i na mnie spojrzał. - do twarzy Ci z nim.

-Takiego syna raczej nie nauczysz grać w piłkę. - oparłam się plecami o jego klatkę piersiową i położyłam Olafa obok nas.

-On już umie, biega za piłką szybciej niż ja. Bramkarz też z niego dobry. - Mateusz przekręcił się tak żeby leżeć obok kota. Pogłaskał go po głowie. Uśmiechnęłam się do siebie i zrobiłam im zdjęcie.

-Mateusz tylko nie mów Adamowi i Meli. Ten dzban nie da nam spokoju do końca życia, chociaż znając jego to z zaświatów też będzie nas nękał.

-No tak, dał nam gumki na święta, a my jeszcze tego samego dnia zapomnieliśmy o ich istnieniu. Faktycznie Adam nie dałby nam spokoju. - zaśmiał się i mocno mnie przytulił.

Perspektywa Adama

Leżałem na łóżku u siebie w sypialni i czekałem na Melę, bo poszła pod prysznic. Oczywiście za zaproponowanie jej pójścia tam razem z nią dostałem w łeb. Powolnie sięgnąłem po dzwoniący telefon i po zobaczeniu numeru Łukasza odebrałem.

-No co jest stary?... Kurwa ploteczki masz? A co my baby jesteśmy?... Ewka w ogóle była na tej imprezie?... No nie pierdol, że Eryk się z nią całował... A co z Agnieszką?... Pokłócili się?... Zerwali?!... Wiedziałem, że długo razem nie będą... Ciekawe czy wróci do Ewki... No nie wyszło im, ale mogą przecież spróbować jeszcze raz... Pasują do siebie stary... Wyjdzie im, mówię Ci... A co z Melą? No dobrze... Nie, nie upiła się... Co?... Jak to wiedziałeś?... Serio?... I ja tego nie zauważyłem?... Ty mi tu nie wyjeżdżaj ze ślepym, bo zaraz Ci przypomnę, który z nas nosi okulary... - Mela w międzyczasie wróciła do sypialni i zaczęła grzebać w mojej szafie w poszukiwaniu jakichś ciuchów, które może mi ukraść. - no dobra stary ja kończę, bo mi się anioł po sypialni kręci... Siema. - rozłączyłem się i odrzuciłem telefon na bok.

-Anioł kręci Ci się po sypialni? - parsknęła śmiechem i usiadła obok mnie. Zdążyła narzucić na siebie moją koszulkę, która sięgała jej prawie do kolan.

-No, a nie? Chyba, że to ja w tym związku jestem aniołem.

-O nie, nie, nie, ty jesteś diabłem. Szatanem nieokiełznanym, ale i tak cię kocham.

-Zdążyłaś mi to wykrzyczeć w sylwestra kochanie. - przyciągnąłem ją do siebie i ułożyłem dłoń na jej pośladku.

-Adam! - krzyknęła i zalała się rumieńcem.

-No co? Do twarzy Ci z rumieńcem, powinnaś używać na co dzień więcej różu.

-Nie ma nawet takiej opcji, nie zrobisz ze mnie drugiej Wiktorii. - powiedziała stanowczo i zgromiła mnie wzrokiem.

NOVAKxMELA
18.06.21

Łzy na betonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz