40. Znajdziemy ją

7 2 0
                                    

Perspektywa Meli

Usiadłam w ławce i rozglądnęłam się po klasie. Nigdzie nie widziałam Wiktorii. Od tygodnia nie pojawiała się w szkole, nie odbierała telefonów, nie otwierała drzwi, nie odczytywała wiadomości. Wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie zaniepokojony Mateusz i zapytał co się z nią dzieje, a dziać się coś musiało. Jeśli nawet jemu Wiktoria nie odpowiadała. Mateusz powiedział mi, że Adam się ostatnio dziwnie zachowuje, a teraz nagle znika Wiktoria. Kazał mi. Tak, kazał mi to załatwić, bo jak nie to on wraca, a ja nie mogłam do tego dopuścić. Rodzice wyrzuciliby mnie z domu. Wyciągnęłam telefon i jeszcze raz spróbowałam do niej zadzwonić, połączenie zostało zerwane. Wyszłam z klasy, do rozpoczęcia zajęć było jeszcze sporo czasu, postanowiłam kogoś zapytać. Ruszyłam po schodach na górę i zobaczyłam Izę w towarzystwie kilku dziewczyn. Podeszłam do nich i nie za bardzo zważając na to czy im przeszkodzę zapytałam czy któraś z nich wie coś na temat Wiktorii. Nikt nic nie wiedział.

-Chociaż... - z nadzieją spojrzałam na Izę. - w tamtym tygodniu mówiła, że idzie do Adama, było już późno w nocy. Miała mi wysłać zadanie z matmy, ale widocznie zapomniała. - dziewczyna wzruszyła ramionami. - a na drugi dzień nie było jej i tak w szkole.

-Może marmur jej coś zrobił? - zaśmiała się któraś z nich stojąca obok. Od razu zgromiłam ją spojrzeniem.

-Trzymaj język za zębami... - ruszyłam schodami na drugie piętro. Oczywiście Marmura tam nie było, bo teraz był czas na papieroska, ale byli inni. Zaczęłam od Kuby i Eryka. Później zapytałam Ewkę i Kaśkę, ale wszyscy odpowiadali mi to samo. Aż w końcu pojawił się Łukasz.

-Co tam? - zapytał jak zwykle rozweselony. - a gdzie Wiktoria?

-To dobre pytanie. - powiedziałam. - nie widziałeś jej może albo nie odzywała się do ciebie?

-Kurcze nie wiem. - podrapał się po karku. - dawno jej nie widziałem i nie miałem z nią kontaktu.

-Do mnie i do Mateusza też się nie odzywa.

-To może zapytaj Adama. - Kaśka skinęła głową w stronę chłopaka, który właśnie wchodził na piętro. - on musi coś wiedzieć. - westchnęłam. - dasz radę, przecież robisz do dla Wiktorii.

-No tak. - niepewnie ruszyłam w stronę Adama.

-Porozmawiamy? - zagadnęłam, ale on mnie zignorował. - Adam? - stał z nosem wpatrzonym w telefon. - Marmur! - szarpnęłam go za rękaw i dopiero wtedy na mnie spojrzał. Ściągnął kaptur i wyciągnął z uszu słuchawki.

-Mela...

-Od dwóch minut próbuje do ciebie mówić. - syknęłam. Musiałam trochę podkoloryzować, żeby nie było za miło.

-Ty chcesz ze mną rozmawiać?

-Wiesz co się dzieje z Wiktorią? Nie odzywa się do mnie i do Mateusza, nie pojawia się w szkole i nie otwiera drzwi.

-Nie wiem. - wzruszył ramionami. - też jej dawno nie widziałem, ale myślałem, że po prostu spędza czas z tobą.

-No właśnie nie. - powiedziałam i oparłam się o ścianę. - nie odzywa się nawet do Mateusza, coś musi być nie tak.

-Hm... Masz jakieś ważne lekcje dzisiaj?

-Odwołali matematykę. Mam polski jeszcze i angielski.

-Zrywamy się i jedziemy do niej? - spojrzał na mnie nieśmiało.

-Adam...

-Chodzi o Wiktorię. - urwał temat. Długo przyglądałam się jego twarzy.

-Chodźmy. - powiedział i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę schodów.

***

Kiedy byliśmy pod jej blokiem poczułam się nieswojo.

-Jej rodziców nie ma. Wracają w poniedziałek. - mówił, kiedy szliśmy w stronę klatki.

-Wiem. - wpisałam kod i razem ruszyliśmy na górę. - co mogło się wydarzyć? Podobno była u ciebie zanim zniknęła. O czym rozmawialiście?

-To nie było nic istotnego. - unikał mojego wzroku. - potrzebowałem wsparcia.

-Aha...

-W każdym razie. Wyszła ode mnie rano, nie pamiętam dokładnie o której, ale była cała i zdrowa.

-Coś musiało się stać, jak wracała do domu... - stanęliśmy przed drzwiami jej mieszkania. Poprawiłam skórzane rękawiczki i nacisnęłam na klamkę. Drzwi się otwarły. - nie zamknęła?

-Nie możliwe... - Adam wszedł tuż za mną. Jak tylko przekroczyliśmy próg mieszkania poczuliśmy, że coś jest nie tak. Im dalej, tym było gorzej. Przeszył mnie zimny dreszcz. Adam złapał mnie za rękę, szybko się odwróciłam, żeby zobaczyć co on wyprawia, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że mnie ucisza. - ktoś może tu być... - szepnął. - ostrożnie. - pokiwałam głową. Przez chwilę nasłuchiwaliśmy, ale nie dotarł do nas żaden dźwięk. Nieco pewniej ruszyliśmy przez mieszkanie i kiedy dotarliśmy do salonu zamarłam. Wszystkie meble były powywracane do góry nogami. Mieszkanie w żaden sposób nie przypominało tego, które znaliśmy. Adam uchylił drzwi do pokoju Wiktorii on wyglądał całkiem podobnie. Weszliśmy do środka, chcąc się rozglądnąć, ale w tym bałaganie było nam trudno cokolwiek dostrzec. Staliśmy na środku jej pokoju, serce drżało mi ze strachu i obaw. Wyciągnęłam telefon i wybrałam jej numer. Sygnał był, jednak urządzenie nie odzywało się w mieszkaniu.

-Nie ma go tu. - Adam przymknął oczy. - co się jej stało?

-Nie wiem... - zerknęłam na niego i dostrzegłam łzy spływające po policzkach. Serce stanęło mi w piersi, a głos ugrzęzł w gardle. - Adam...

-Wybacz... - otarł policzki. - nie... Nie... Nie mam już siły. - westchnął ciężko.

-Znajdziemy ją. - podeszłam do niego i złapałam za rękę. Sama nie wiem, chyba było mi go żal. - będzie dobrze. - uśmiechnęłam się do niego półgębkiem, ale tak naprawdę sama miałam ochotę się rozpłakać. - jakoś damy radę.

-Dziękuję Mela... - objął mnie. Nie chciałam protestować i ja, i on tego potrzebowaliśmy. Trwaliśmy tak w tym uścisku, aż nagle coś spadło ze ściany. Przestraszeni odskoczyliśmy od siebie i spojrzeliśmy na kota, który uważnie nam się przyglądał.

-Musimy coś z tym zrobić. - powiedziałam i znów wyciągnęłam telefon. - im wcześniej tym lepiej. - wybrałam numer do taty.

NOVAKxMELA

06.07.21

Łzy na betonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz