45. Jest za słaba

9 2 0
                                    

Perspektywa Wiktorii

Siedziałam skulona na łóżku w pokoju Mateusza. Stwierdził, że tak będzie bezpieczniej, bo jego mama jest lekarzem. W sumie to i lepiej, bo nie do końca miałam ochotę siedzieć u siebie i patrzeć jak rodzice udają, że się martwią.

Olaf leżał obok mnie i cicho mruczał. Wzdrygnęłam się gdy ktoś wszedł do pokoju, odruchowo odsunęłam się w sam kąt łóżka.

-Ej spokojnie, to tylko ja. - spojrzałam nieufnie w stronę Mateusza. - Chodź, nie bój się. - wysunął w moją stronę dłoń, którą niepewnie chwyciłam.

Przyciągnął mnie do siebie, a ja mocno się w niego wtuliłam. Jak tylko poczułam zapach mocnych, męskich perfum wymieszanych ze sportowym żelem pod prysznic ogarnęło mnie uczucie bezpieczeństwa.

Leżałam wtulona w jego klatkę piersiową, a on gładził mnie po głowie. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, bałam się.

-Nie płacz gwiazdko. - mocniej mnie przytulił. - obiecuję Ci, że wszystko będzie dobrze. - starł łzy z mojej twarzy i pocałował mnie w czoło. - chcesz iść spać? - zapytał gdy ziewnęłam. W odpowiedzi tylko pokiwałam twierdząco głową. - śpij dobrze. I się nie bój, jestem obok ciebie. - uśmiechnął się do mnie, a ja zamknęłam oczy i po chwili już spałam.

Perspektywa Mateusza

Przejechałem ręką po jej włosach. Odwróciłem wzrok na dłoń, między palcami zostały mi pasma blond włosów. Odchyliłem głowę do tyłu i próbowałem powstrzymać łzy.

-Wszystko wróci do normy kochanie... - szepnąłem łamiącym się głosem.

-Mateusz jak z nią? Zeszła jej gorączka? - mama weszła do pokoju. Przyłożyłem dłoń do czoła Wiktorii, żeby się upewnić.

-Tak.

-To dobrze. Fizycznie już wraca do siebie, ale psychicznie przed wami jeszcze długa droga. - słabo się uśmiechnęła.

-Przed nami? - uniosłem brew.

-Tak, ona sama nie da sobie rady. Jest za słaba. Bez twojej pomocy nie wróci do siebie. Boi się nawet Adama Mateusz, tylko ty możesz jej pomóc. A nie ukrywam, że chciałabym żebyś to zrobił, bo bardzo ją lubię i chciałabym sobie z nią jeszcze kiedyś pogadać. - zaśmiała się.

-Robię wszystko, żeby jej pomóc mamo, ale już nie wiem co mam robić. Nie umiem do niej dotrzeć, cały czas się boi. Nie odzywa się, bo boi się, że powie coś źle i ktoś będzie na nią krzyczał, boi się, że zrobi coś nie tak. - wziąłem głęboki oddech. - do tego cały czas wypadają jej włosy, naprawdę się o nią martwię mamo.

-Mateusz to normalne w takich sytuacjach, jej organizm po takim wyniszczeniu potrzebuje regeneracji, ale spokojnie niedługo przestaną jej wypadać. - uśmiechnęła się do mnie. - ty też się prześpij, marnie wyglądasz synu.

-Dzięki za komplement mamo. - prychnąłem i wtuliłem się w swoją dziewczynę. Obserwowałem jak Olaf błąka się po łóżku, w pewnym momencie wskoczył na Wiktorię i zaczął się na niej układać do snu. - Olaf nie na mamie. - warknąłem na kota, ale ten nawet nie raczył się na mnie spojrzeć. Przekręciłem oczami i go z niej zdjąłem. Położyłem go obok siebie i zasnąłem.

Perspektywa Adama

-Wiesz, że cholernie nie chcę żebyś tu ze mną siedział? - Mela warknęła w moją stronę.

-Wiesz, że twój brat kazał mi tu siedzieć i zabiłby mnie jakby się dowiedział, że mnie tu nie ma?

-Nie robisz tego, bo Mateusz Ci każe Adam, robisz to, bo chcesz spędzić ze mną czas.

-Siedzę tu, bo się o ciebie martwię.

-Nic mi nie jest! Kiedy wy to kurwa zrozumiecie?! - krzyknęła i gwałtownie poderwała się do góry.

-Spokój Mela. - warknąłem i pchnąłem ją na szpitalne łóżko.

-Chcę już stąd wyjść! Dostaje pierdolca Adam.

-Wiem, ale musisz być jeszcze pod obserwacją lekarzy.

-Przecież mi nic nie jest. Żyję? Żyję.

-Złość piękności szkodzi malutka.

-Nie pozwalaj sobie Marmur, w ręce nic mi nie jest. - spojrzała na mnie ostro.

Perspektywa Wiktorii

Leżałam skulona w samym rogu pomieszczenia. Było strasznie ciemno i zimno, bałam się. Nie byłam w stanie zapanować nad drżeniem rąk. Podniosłam się do pozycji siedzącej, gdy ktoś wszedł do pomieszczenia.

-No i co mała? Twój książę z bajki cię nie uratował. Szkoda mu było ruszać białego konia. Najwidoczniej to nie była miłość - zaśmiał mi się w twarz. - cóż, jakbym miał coś takiego jak ty to też bym się zabawiał z inną pod twoją nieobecność. Nie dziwię mu się, że nawet nie próbował cię ratować. Ale spokojnie, nie ma co płakać. - wytarł łzy z mojej twarzy, z obrzydzeniem odwróciłam głowę w drugą stronę. - nowy właściciel cię pokocha, gorsza krzywda niż tu dziać Ci się nie będzie. - nie chciałam wierzyć w żadne jego słowo. Nie chciałam wierzyć w to, że Mateusz jest teraz z inną, przecież on mówił mi, że mnie kocha...

Mężczyzna złapał mnie za ręce i zaczął gdzieś ciągnąć. Próbowałam się wyrywać, ale byłam zbyt osłabiona...

Gwałtownie poderwałam się do góry i rozejrzałam się dookoła. Nadal byłam w pokoju Mateusza, a to był tylko głupi sen...

-Co się stało gwiazdko? Zły sen? - spojrzał na mnie zmartwiony. Bez zastanowienia wpadłam w jego ramiona i zaczęłam głośno szlochać. - no już cichutko, nic złego się nie dzieje Wiki. Jesteś bezpieczna. - przykrył mnie kołdrą i mocno przytulił.

-Kochasz mnie jeszcze? - zapytałam cicho i niepewnie. Głos miałam lekko zachrypnięty, przez co trochę zabolało mnie gardło.

-Najbardziej na świecie. Nigdy nie przestałem cię kochać gwiazdko. - uśmiechnął się do mnie ciepło i złapał mnie za rękę.

NOVAKxMELA

10.07.21

Łzy na betonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz