- Siedź tu... Proszę – wyszeptał rozpaczliwie Harry wpychając ją do gospodarstwa rolnego. Popchnął ją lekko pod ceglaną ścianę i zmusił do kucnięcia. Było ich więcej niż się spodziewali. Z daleka widział jak Antonin Dołohow zmusza zaklęciem domowników do wyjścia przed dom, a Bellatriks Lestrange następnie podpala budynek. Spodziewali się tylko tego pierwszego, Lestrange miało tu nie być. Tak samo jak jej męża. Omal się nie rozpłakał kiedy widział zielone światło o włos mijające Hermionę. Po tym wszystkim złapał ją za rękę i zaprowadził do budynku najdalej oddalonego mając nadzieję, że nikt nie zwróci na nich uwagi, skorzystał z okazji kiedy Aurorzy zaczęli bombardować Śmierciożerców zaklęciami.
- Harry!
W ostatniej chwili złapała go za rękaw.
- Jeśli ty idziesz to ja też! Obiecałam Cię chronić, Harry!
- A ja Ciebie – warknął przez zaciśnięte zęby. – To był błąd, że pozwoliłem Ci iść... Taki wielki błąd – szeptał załamany zakrywając dłonią oczy ukrywając przed nią łzy.
- Zostanę – wyszeptała łapiąc go delikatnie za drugą dłoń i głaszcząc kciukiem. – Zostanę, Harry – powtórzyła chcąc go uspokoić. – Ale obiecaj, że będziesz na siebie uważać... Obiecaj, Harry...
- Obiecuję.
Przed wyjściem pocałował ją w czoło.
Nie wiedziała ile czasu minęło. Siedziała pod ścianą zaciskając oczy słysząc wymawiane mordercze zaklęcia i odgłos upadających ciał na ziemię. Spod przymkniętych oczu spływały jej łzy. Wzięła głęboki wdech i wychyliła się tak, żeby spojrzeć na pole walki. Mugole leżeli na otwartej przestrzeni. Mężczyźni... Szeregowi Śmierciożercy ich torturowali. Niektórzy dzielnie wytrzymywali ból, ale większość krzyczała wniebogłosy. Gdzie były kobiety i dzieci?
- Drętwota! – krzyknęła kiedy usłyszała niedaleko siebie głos Harrego, a nieopodal gospodarstwa, w którym była ukryta, upadł Śmierciożerca. Przyjaciel oddalił się szybko od budynku, a Hermiona kontynuowała obserwację okolicy.
- Nie, nie, nie...
Poderwała się szybko z podłogi. Wybiegła na główną ulicę wioski biegnąc w stronę małego domku, pod którym siedział skulony chłopczyk, a przed nim stał mężczyzna w czarnym płaszczu. Śmierciożerca...
- Drętwota! – krzyknęła, gdy była już dostatecznie blisko. Udało się. Trafiła centralnie w plecy niczego niespodziewającego się Śmierciożercy. Upadła obok chłopca i wzięła go w ramiona.
- Wszystko dobrze? Gdzie twoja mama? Tata? – pytała chłopczyka głaszcząc go po blond włoskach. Nie odpowiedział. Rozglądał się przerażony po okolicy. Rozpłakał się głośno zarzucając jej rączki na szyję i wtulając się mocno. Hermiona nie wiedziała co może więcej zrobić, więc objęła go równie mocno i głaskała po plecach.
- Expelliarmus... - usłyszała obok siebie spokojny głos i poczuła jak różdżka wymyka się z jej dłoni. Spojrzała w kierunku Śmierciożercy. Miał na sobie maskę, więc nie mogła rozpoznać kto to był. Łzy spłynęły jej po policzku kiedy jednym zdecydowanym ruchem przełamał różdżkę na pół.
- To tylko dziecko... Proszę, nie rób mu krzywdy – wyszeptała odwracając się tak, żeby uchronić dziecko przed ewentualnym zaklęciem.
- Crucio!
Hermiona przymknęła oczy ściskając mocniej chłopca. Poczuła jak zaklęcie uderza ją w plecy. Nie powstrzymała krzyku. Ból był paraliżujący. Setki noży zaczęło przenikać przez jej drobne ciało. Dziecko rozpłakało się głośniej słysząc głośny, pełen bólu krzyk kobiety, która go ochroniła.
CZYTASZ
Nie uciekaj | Dramione | Zakończone
FanfictionWojna z Lordem Voldemort trwa już niemal pięć lat. W magicznym świecie szaleje spustoszenie. Króluje cierpienie, strach, głód, gwałty, morderstwa, napady, rabunki. Szala raz przechyla się w stronę Śmierciożerców, raz na stronę Zakonu Feniksa. Rankin...