25. Cena za śmierć

2.3K 104 48
                                    

Draco wrócił do komnaty po godzinie. Hermiona uśmiechnęła się kiedy stwierdził, że wszystko gotowe. Poprawiła raz jeszcze swoje włosy i wyszła za nim. Nie wiedziała dokąd ją prowadził, ale nie czuła strachu. Trzymał ją za ramię... ale delikatnie. Nie tak jak zawsze. Miała ochotę płakać ze szczęścia. On naprawdę chciał spełnić jej prośbę i ją zabić. Spełni jej największe marzenie.

- Jeśli jest coś co mogę dla Ciebie zrobić to powiedz – odezwała się kiedy wchodzili po schodach. – Spełniasz moje największe marzenie, więc mów – dodała kiedy nie odpowiedział i raczej nie zamierzał odpowiedzieć. Nawet na nią nie spojrzał, po prostu prowadził ją dalej.

- Draco...

Zatrzymała się gwałtownie kiedy poznała korytarz. Prowadził ją do Wieży Gryffindoru. Do tego samego miejsca co Montague ją wykorzystał i zniszczył ostatnie chęci do życia. Jakimś cudem wyrwała się z jego uścisku i zaczęła uciekać. Szybko ją złapał. Prawie natychmiast.

- Tylko nie tam... Tylko nie tam – zaczęła powtarzać zrozpaczona kiedy siłą ciągnął ją do wejścia pod obrazem. – Draco... Ja Cię błagam!

- Nie uciekaj. Zaufaj mi, Granger. Umrzesz w miejscu, w którym chcesz... tylko mi zaufaj – powtórzył raz jeszcze spoglądając w jej przerażone oczy.

- Ale Montague... Draco... Wspomnienia, które miałam z tym miejscem dawno minęły. Ja... Ja... czy mógłbyś to zrobić u mnie w komnacie? Już wolę tam. Naprawdę... Nie każ mi tam wchodzić... Błagam.

- Jest coś co możesz dla mnie zrobić, Granger. Chcę, żebyś mi na to pozwoliła.

- Pozwolę, Draco. Wszystko co zechcesz.

- Chcę to odebrać w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, Granger. Musimy tam iść. To jest opłata za spełnienie Twojego największego marzenia – zakończył chłodno i złapał ją za ramię pociągając w kierunku portretu. Hermiona się poddała. Musiała się zgodzić. I tak bardzo dużo dla niej robił.

Ze strachem przeszła przez dziurę. Malfoy złapał ją mocniej kiedy zatrzymała się w miejscu. Oniemiała. Pierwsze na co zwróciła uwagę to palący się ogień w kominku, a przed nią piękna, szkarłatna kanapa. Ta sama co wcześniej... Nie była już spalona. Na podłodze już nic nie leżało, a ona mogła obserwować tak bardzo znane jej dywany. Chodziła po nich przez sześć lat szkoły. Często ją irytowały, ale dawały duży urok pokojowi. Spojrzała w najdalszy kąt pokoju, gdzie powinien się znajdować stoliczek i krzesło. Był. W tamtym miejscu zawsze odrabiała prace domowe. Nawet niedaleko stała mała biblioteczka.

- Jak to zrobiłeś? – zapytała.

- Kilka zaklęć potrafi zdziałać cuda. Szczególnie zaklęcie Reparo, ale nie tylko – odpowiedział leniwym tonem puszczając jej ramię. Hermiona uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i zaczęła krążyć po pokoju dotykając różnych przedmiotów. Dłużej zatrzymała się przy swoim kąciku. Usiadłą przed stoliczkiem i palcami dotykała drewnianego blatu stołu. 

- Dziękuję. Bardzo Ci dziękuję – szepnęła płaczliwie siadając obok niego na kanapie. Draco oderwał wzrok od kominka i również jej się przyjrzał. Wyciągnął różdżkę z kieszeni. Hermiona wiedziała, że jest już gotowa na śmierć. Kiwnęła głową w jego stronę.

- Chcę teraz odebrać to co moje – powiedział przysuwając się bliżej na kanapie. Brunetka przymknęła na chwilę oczy kiedy podniósł dłoń i odgarnął jej włosy z twarzy. Mogła się domyślić czego ślizgon oczekiwał. I tak miała niedługo umrzeć. Jeśli to miała być cena za śmierć to była gotów ją zapłacić. Tylko chciała go poprosić o jedno...

- Nie bądź brutalny, proszę – wyszeptała czując jego palce na szyi. Po jej słowach na chwilę się zatrzymał, ale tylko na chwilę. Potem znów sunął palcami po jej szyi, a następnie po twarzy. Otarł jedną łzę, która mimowolnie spłynęła po jej policzku. – Przepraszam... - wyszeptała. Chciała powstrzymać łzy, ale nie potrafiła. Nie potrafiła znieść myśli, że mężczyzna, który był dla niej dobry chce ją wykorzystać w ostatnich minutach życia. Myślała, że zabije ją bez chwili wahania. Wykona po prostu zadanie. 

Nie uciekaj | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz