33. Arystokratyczny dupek

2.1K 90 11
                                    

Hermiona obudziła się kilka godzin później leżąc na zimnej podłodze. Chwilę jej zajęło nim sobie przypomniała co się stało poprzedniego wieczora. Dotknęła swojej klatki piersiowej i z ulgą stwierdziła, że nie czuje już niesamowitego gorąca. Jej skóra była zimna. Na rękach też żadnych śladów nie miała co by pokazało, że coś wczoraj się działo z jej ciałem.

Jęknęła cicho podnosząc się do pozycji siedzącej. Pomimo wszystko czuła się dziwnie. Nie potrafiła nazwać tego uczucia. Czuła osłabienie, które mieszało się z dziwną energią.

Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nic nie wskazywało, że Draco wrócił na noc. Westchnęła głośno, naprawdę już nie miała pojęcia co ma o tym wszystkim myśleć. Może jednak powinna iść do przyjaciół? Może nie opłacało się czekać na kogoś kto nie miał zamiaru wrócić? Odetchnęła głęboko czując jak zbiera jej się na płacz. Nie, nie będzie płakać przez jakiegoś dupka.

Spojrzała z ciekawości na zegar. Zbliżała się godzina siódma. Super, Malfoy. Nie chcesz to nie wracaj. Mam to gdzieś, warknęła wściekła podnosząc się z podłogi. Skierowała się do swojego pokoju i pomimo swoich starań, nie potrafiła przestać się zastanawiać czy Draco jeszcze żyje czy może został przez kogoś zamordowany.

***

Wskoczyła mu w ramiona. Całą siłą woli powstrzymała swoje łzy. Słyszała jak członkowie Zakonu Feniksa mówili, że kilku Śmierciożerców zostało poważnie rannych. Jak na złość, nie wymawiali żadnych nazwisk. Nawet nazwiska swojego szpiega. Czekając na jego znak, umarła kilka razy.

Zsunęła z niego pelerynę Śmierciożercy i dotknęła przez koszulę jego klatki piersiowej upewniając się, że nie jest ranny. Blaise nic nie odpowiedział na jej zachowanie. Myślami był daleko od niej. Nie chciał jej mówić jak śmiercionośne zaklęcie minęło go dosłownie o centymetr. Wiedział kto je rzucił. Dołohow... Zaczął się zastanawiać czy przypadkiem nie był już spalony w gronie Śmierciożerców. Co jeśli Voldemort wiedział o działaniach na jego niekorzyść? Miał jednak nadzieję, że Dołohow nie zdążył nikomu o tym wspomnieć. Równie dobrze mógł się zdradzić w trakcie dzisiejszego ataku kiedy jedynie oszołomił Tonks zamiast ją zabić mając do tego doskonałą okazję.

- Dołohow nie żyje – odezwał się w końcu przytulając do siebie dziewczynę. Nie pozwolił jej odejść. Oparł głowę na jej ramieniu i zaczął wdychać jej zapach. Przez swoją nieuwagę mógł już nigdy jej nie dotknąć.

- Nie musiałeś tego robić. Niepotrzebnie Ci o tym wszystkim mówiłam, Blaise. Przepraszam...

- To nie ja to zrobiłem – przerwał jej stanowczo oddalając się od niej. Oparł się o stół i zaczął się zastanawiać. Dopiero po chwili zorientował się, że Ginny coś jeszcze do niego mówiła. Wzdrygnął się kiedy dotknęła jego ramienia i spojrzał na nią pytająco.

- Co się stało? – zapytała zmartwiona.

- Ten dupek mocno wpadł – odpowiedział nie na temat.

- O kim ty mówisz? – zapytała szczerze zdziwiona.

- O moim debilnym przyjacielu. Widziałem go, Gin. Stał tam w pelerynie Śmierciożercy. Wszędzie bym poznał te jego ruchy. To jego zachowanie. Spojrzał na mnie nim zdążył się aportować. Co za debil... - warknął wściekły.

- Co zrobił? – spytała, choć domyślała się odpowiedzi.

- Zabił Dołohowa. Rzucił na niego tak mocną Avadę, że odrzuciło go na budynek.

- Jest już uważany za zdrajcę u Sam-Wiesz-Kogo? Grozi mu niebezpieczeństwo i dlatego się o niego martwisz? – pytała dalej dziewczyna łapiąc go za dłoń. Próbowała go jakoś pocieszyć, ale wątpiła, że była w stanie.

Nie uciekaj | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz