Minęły dwa dni odkąd ostatni raz widział Granger, ale to jednak miało się zmienić. Kiedy skrzat po raz kolejny powiadomił go o jej buncie postanowił w końcu zareagować. Narzucił na siebie górę od dresu i wyszedł z komnaty.
- Strajk głodowy, Granger? – warknął na przywitanie widząc siedzącą dziewczynę na łóżku. Brunetka wzruszyła ramionami. – Czemu nie chcesz jeść?
- Nie jestem głodna, Malfoy – jej przerażenie w głosie minęło. Miał wrażenie, że słyszał dawną gryfonkę. Aż miał ochotę się uśmiechnąć.
- Od dwóch dni odmawiasz jedzenia i chcesz mi powiedzieć, że nie jesteś głodna? – zapytał z lekkim uśmiechem ironicznym siadając w nogach jej łóżka. Hermiona bardziej się cofnęła do tyłu na ten gest. Nie skomentował tego w żaden sposób. – Kiedy zamierzasz coś w ogóle zjeść? – zadał kolejne pytanie widząc, że dziewczyna nie zamierzała odpowiedzieć na poprzednie. Ostatnie o czym marzył to, żeby Granger urządzała jakieś strajki... Śmieszne.
- Zjem kiedy podadzą w końcu coś dobrego – odpowiedziała spoglądając z lekkim obrzydzeniem na miskę z zupą gulaszową i dwoma kromkami chleba oraz szklanką wody. Draco również zawędrował wzrokiem w stronę stoliczka nocnego spoglądając z daleka na jej dzisiejszy obiad.
- I co w nim takiego złego? Dostałem to samo i muszę przyznać, że skrzaty się dziś postarały.
Hermiona spojrzała na niego lekko zdziwiona. Czy on powiedział, że dostają to samo do jedzenia? Przez chwilę nie wiedziała jak ma zareagować. Równie dobrze mógł ją okłamać, żeby namówić ją do jedzenia. Westchnęła. Sama nie wiedziała już co ma o tym myśleć. Minęły już cztery dni odkąd tu była, a ona nie korzystała z odpoczynku jaki dostała od Boga. Jeszcze przez dziesięć, bądź trzynaście dni nie zobaczy Dołohowa na oczy. Malfoy nie był brutalny, nie był ostatnio nawet chamski. Był... znośny. Zaczęło jej to przeszkadzać. Dużo razy karciła siebie w duchu za to, że pragnęła by Malfoy tu wchodził i ją jakoś obrażał. Cokolwiek. Chciała, żeby coś się działo. Przez ostatnie dwa dni nie widziała nikogo na oczy. Oprócz skrzata, który zostawiał kolejny posiłek na stoliczku nocnym. Nawet nie zdążyła się do niego odezwać, bo od razu znikał. Była samotna... Bardzo samotna.
- Nie przepadam za zupami, Malfoy – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Od zawsze za nimi nie przepadała. Dla niej to nie był posiłek. Nawet jeśli miała w sobie dodatki warzywne i mięsne tak jak zupa gulaszowa. Po prostu nie przepadała i tyle. Od dziecka.
Nawet się nie zdziwiła kiedy blondyn się zaśmiał. Podkuliła nogi bliżej klatki piersiowej i oparła głowę o kolana.
- Nie jesteś na wakacjach, Granger. Powinnaś dziękować za to, że w ogóle dostajesz posiłek. Dołohow też Cię tak dobrze karmił jak ja? Mam korzystać z jego gościnności?
Hermiona pokręciła gwałtownie głową. Draco westchnął. Co ja z Tobą mam, szlamo...
- Dobra, nie przepadasz za zupami. Rozumiem. A co z resztą posiłków? Nie wszystkie były zupami...
- Ja... Ja... nie jem ostrych potraw. Źle się po nich czuję.
A więc o to chodzi... Zapomniał, że nie każdy gustuje w tak ostrych potrawach jak on. Trochę nie dopracował swojego planu opieki nad Granger. Sądził, że jak będzie podawał jej te same potrawy co sobie to trochę przybierze na wadze. Nie ukrywał, że widok tak wychudzonej dziewczyny go poruszył. Nie wiedział jeszcze w jakim stopniu, ale trochę na pewno.
- A więc, Granger. Poznaj moje dobre serce... Powiedz mi co byś teraz chciała zjeść, a skrzat Ci przygotuje.
Hermiona spojrzała na niego lekko podejrzliwie. Czyżby się z niej nabijał? Pewnie tak biorąc pod uwagę jego wcześniejszą uwagę, że powinna mu dziękować za każdy posiłek. Już otwierała usta, żeby coś złośliwego powiedzieć. Coś czym mogłaby go wkurzyć, ale... A co jeśli on to mówił na poważnie i dostanie to czego chce? Zaczęła się zastanawiać nad tym co chętnie by zjadła. Wróciła wspomnieniami na Grimmauld Place 12. Pamiętała wspólne posiłki z przyjaciółmi przy starym, dużym drewnianym stole. Ich śmiechy. Radosne rozmowy. Brakowało jej tego. Pomimo tego, że trwała wojna potrzebowali radości i beztroskich rozmów, bo nie wiedzieli kiedy wypadnie ta godzina kiedy kogoś stracą. Tak było jednego ranka. Jadła śniadanie razem z przyjaciółmi z Hogwartu, którzy godzinę później mieli wyruszyć na spotkanie ze Śmierciożerciami i powstrzymać ich przed kolejnym atakiem na wioskę mugoli. Tego dnia dwóch nie wróciło. Dean i Seamus dostali śmiercionośnymi zaklęciami od Śmierciożercy w biało-złotej masce. Do dzisiaj nie wiedzieli kto odebrał życie przyjaciołom. Pamiętała ten smutek, aż w końcu...
- Budyń. Chciałabym zjeść budyń – odpowiedziała w końcu uśmiechając się lekko.
Aż w końcu Luna wstała i przygotowała dla każdego miskę budyniu twierdząc, że jest to najlepszym lekiem na smutek. Od tamtego czasu co wieczór jedli miskę budyniu i musiała przyznać, że z czasem czuła się coraz lepiej. Może teraz też by pomógł...
- Budyń? – powtórzył szczerze zdziwiony Malfoy.
- Czekoladowy – dodała jeszcze.
- Czemu akurat budyń, Granger?
- Zawsze go lubiłam. Pomagał na smutek.
Sama nie wiedziała czemu była z tym chłopakiem szczera. Od zawsze się nie lubili, a teraz rozmawiali normalnie. Doprawdy musiała zostać uprowadzona, żeby pogadać z Malfoyem jak z cywilizowanym człowiekiem? Rozmowa z nim nie była jej marzeniem. Jedynie czego pragnęła to być wolna. Od wszystkiego. Od smutku, cierpienia...
- Malfoy...
I właśnie dlatego powstrzymała go kiedy wychodził z jej komnaty.
- Gdybym dała Ci to czego najbardziej pragniesz to... zabiłbyś mnie? – zapytała kiedy na nią spojrzał. Przez chwilę widziała na jego twarzy wyraz zdziwienia, ale szybko nałożył swoją maskę obojętności.
- A wiesz czego najbardziej chcę, Granger?
- Nie, ale mam nadzieję, że się dowiem...
- Powodzenia, Granger. I tak, zrobiłbym to – odpowiedział na jej pytanie i wyszedł z komnaty. Było mało prawdopodobne, żeby była gryfonka domyśliła się, że to czego najbardziej pragnął to ułaskawienie, więc jego pragnieniem była żywa Granger...
***
Nie kładł się jeszcze do łóżka wiedząc, że przyjaciel wparuje tradycyjnie do jego komnaty zaraz po zakończonym spotkaniu Zakonu. I nie mylił się. Nie podniósł nawet głowy znad miski budyniu kiedy usłyszał odgłos otwieranych drzwi.
- Sądzisz, że siostra Weasleya jest ładna?
Łyżeczka zatrzymała się w połowie drogi do ust, a sam Draco spojrzał na przyjaciela z szeroko otwartymi ustami.
- Słucham?
- Sądzisz, że siostra Weasleya jest ładna? – powtórzył pytanie nachylając się nad jego biurkiem i zaglądając mu do miski.
- Nie gustuje w wiewiórkach, Zabini, i zabieraj ten brudny palec – warknął kiedy palec ciemnoskórego niebezpiecznie zbliżał się do jego miski. Wyglądał jak zaciekawiony pięciolatek, który za wszelką ceną chciał się dowiedzieć co to jest za dziwo.
- Co to jest?
- Budyń czekoladowy. Nie jest zły...
- Wygląda jak papka dla dzieci, Draco – przerwał mu uroczo się uśmiechając.
- W smaku jest dobry, Zabini – dokończył lekko zirytowany. – Sądziłem, że to Granger Ci się podoba, ale to jednak Weasleyówna...
- Ma w sobie to coś, Draco... Tylko nie wiem co.... - mruknął lekko rozmarzonym głosem rozkładając się na jego fotelu.
- Krew zdrajcy? – podpowiedział mu.
- Tobie się podoba szlama, Malfoy – Blaise nie pozostawał mu dłużny.
- Szlama? Niby kto? Że Granger? – Zabini energicznie pokiwał głową w odpowiedzi. – Tobie już do reszty na łeb padło...
- Zamiast dać jej celę to dałeś jej komnatę. Jada to samo co ty. Ty jadasz to samo co ona – spojrzał na pustą miskę po budyniu. – Niech zgadnę, zażyczyła sobie budyniu, a ty jako ten dobroduszny Malfoy dałeś go jej?
- Bo nic innego nie jadła! – wysyczał wściekły.
- To trzeba było ją zmusić, wielki zakochańcu!
- Jest naszą kartą przetargową. Mogłaby umrzeć z głodu, Blaise.
- Zmusić, Malfoy. Zmusić.
_____
Jeśli ktoś zauważył jakieś błędy to przepraszam.
Poprawię przy wolnej chwili.
(Poprawione, 02/11/2021)
CZYTASZ
Nie uciekaj | Dramione | Zakończone
FanfictionWojna z Lordem Voldemort trwa już niemal pięć lat. W magicznym świecie szaleje spustoszenie. Króluje cierpienie, strach, głód, gwałty, morderstwa, napady, rabunki. Szala raz przechyla się w stronę Śmierciożerców, raz na stronę Zakonu Feniksa. Rankin...