Hermiona nie wiedziała jak ma mu pomóc. Miała w głowie kilkanaście zaklęć, które mogłaby użyć i go ocalić, ale nie potrafiła. Nawet z różdżką w dłoni nie mogłaby go uratować. Była bezradna. Mugolska apteczka też by się nie przydała. Mogła jedynie nachylać się nad jego zbolałą twarzą i głaskać po włosach. Chciała dodać mu chociaż najmniejszej otuchy. Czegokolwiek... Tylko, żeby dał radę jeszcze trochę wytrzymać.
Moneta... przyszło jej do głowy. Przed atakiem wyciągał monetę z kieszeni. Chciał kogoś poprosić o pomoc? Ale kogo? Z kim był tutaj blisko? Raz go widziała z Zabinim. W szkole też się chyba przyjaźnili. Nie wiedziała, ale chyba nie zaszkodzi...
Podniosła się tak, żeby spojrzeć na jego prawą dłoń. Leżała bezwładnie na posadzce, a czarna moneta obok niej. Miała nadzieję, że nie rzucił na nią żadnego zaklęcia ochronnego. Delikatnie dotknęła ją palcami, a kiedy okazała się lodowata w dotyku wzięła ją mocniej i zacisnęła palce na niej. Co miała pomyśleć? Nie miała pojęcia kto otrzyma tę wiadomość. A co jeśli nieprzyjaciel? Musiała zaryzykować...
Draco jest poważnie ranny. Czwarte piętro. Boczny korytarz przy schodach. Draco umiera. Draco jest ranny. Pośpiesz się. Proszę. Draco umiera... zaczęła powtarzać rozpaczliwie zaciskając mocno dłoń na monecie. Nadal była lodowata. Nikt nie przyjął wiadomości. Błagam. Draco potrzebuje pomocy. On umiera... Czwarte piętro. Boczny korytarz przy schodach. Ponownie spojrzała na twarz chłopaka. Wiedziała, że to tylko kwestia czasu. Pogłaskała go po zimnym policzku.
- Nie umieraj... - wyszeptała po raz kolejny mając nadzieję, że ją słyszy.
- Jakie to uczucie patrząc na umierającego kochanka? – wzdrygnęła się słysząc nad sobą głos Dołohowa. Z tego wszystkiego zapomniała o jego obecności. Antonin stał za nią i obserwował jak łkała nad chłopakiem. To była tylko kwestia czasu.... Czwarte piętro. Boczny korytarz przy schodach. Powtórzyła raz jeszcze.
- Obiecuję, że zrobię wszystko... tylko go uratuj, Dołohow – poprosiła dziewczyna łapiąc się tego jak ostatniej deski ratunku. Moneta nadal była lodowata. Nikt nie odczytał wiadomości. Nikt nie odpowiedział. Jedyna nadzieja była w Dołohowie. On miał predyspozycje do uratowania Draco.
- Mam uratować kochanka mojej niewolnicy? Czy ty masz mnie za głupca, szlamo? Dałem Cię do niego, bo ufałem jemu ojcu, a on się z Tobą pieprzył jakbyś była jego własnością...
- Wcale nie! – wyłkała dziewczyna. – Nic nas nie łączyło. Nawet mnie nie dotknął, Antonin. Nie pozwól mu umrzeć...
- Na pewno znasz zaklęcie, szlamo – zaczął ironicznie. – Jakie to uczucie nie mogąc pomóc? Zrobisz wszystko, żeby go uratować? – zadał pytanie.
- Wszystko...
- Czujesz coś do niego? – zapytał ponownie Dołohow obserwując reakcję dziewczyny. Lepiej, żeby go nie okłamała, bo i tak się o tym dowie. O wszystkim się dowie kiedy znów znajdą się u niego i wejdzie do jej umysłu. Zobaczy wszystko co robili pod jego nieobecność. Nie zamierzał ratować Dracona. Zasługiwał na taki koniec, tak jak jego ojciec, a tym bardziej matka. To ta kobieta nauczyła go uczuć. To ona zniszczyła dziedzica rodu Malfoyów.
Hermiona nie potrafiła na to pytanie odpowiedzieć. Podniosła jedynie głowę i spojrzała na Dołohowa. Wyszeptała proszę patrząc na niego. Musi mieć jakieś sumienie... Musi wiedzieć, że podpadnie Czarnemu Panu jeśli zabije syna jednego z wierniejszych sług. Pozbawiłby rodzinę Malfoy'ów ciągłości rodu. Draco był jedynym spadkobiercą... Czy Voldemort nie zwróciłby na to uwagi? Czy Lucjusz Malfoy nie chciałby zemsty za syna? Dołohow musi się czegoś bać...
CZYTASZ
Nie uciekaj | Dramione | Zakończone
FanfictionWojna z Lordem Voldemort trwa już niemal pięć lat. W magicznym świecie szaleje spustoszenie. Króluje cierpienie, strach, głód, gwałty, morderstwa, napady, rabunki. Szala raz przechyla się w stronę Śmierciożerców, raz na stronę Zakonu Feniksa. Rankin...