Prolog

5K 152 9
                                    

- Cześć, Miona. Spać nie możesz?

- A ty byś mógł spać w takiej sytuacji? – zapytała wskazując na leżącego nieopodal Żonglera. Podkuliła bardziej nogi na krześle trzymając w dłoniach kubek z gorącą herbatą.

- Dlatego nie czytam gazet – mruknął cicho stukając różdżką w czajnik, który od razu zaczął gwizdać. Po chwili usiadł na krześle obok przyjaciółki z kubkiem, tej samej magicznej mikstury co Hermiona.

- Kolejna rzeź wśród mugoli. Kobiety zgwałcone i zamordowane. Mężczyźni torturowani i zamordowani. Dzieci... uduszone. Antonin Dołohow prowadził każdy napad – głos jej się lekko załamał, ale tym razem udało jej się powstrzymać łzy. – Kiedy to się skończy, Harry?

- Już niedługo. Obiecuję...

- Ciągle to powtarzacie. A ostatnio Ron... Boże, czemu nie pozwoliliście mi iść? Może mogłabym go jakoś obronić przed tą klątwą... Biedny, Ron.

- Hermiona... Ron wyjdzie z tego. Już czuje się o wiele lepiej. Poleży jeszcze z tydzień, weźmie kilka eliksirów i będzie cały zdrów – pocieszał przyjaciółkę, ale sam potrzebował pocieszenia. Doskonale pamiętał moment kiedy nieznany śmierciożerca rzucił klątwę celując dokładnie w Rona. Przez chwilę myślał, że stracił przyjaciela.

- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że wtedy z nami nie byłaś...

- Harry... jak możesz tak mówić! – dziewczyna nie próbowała nawet ukryć swojego oburzenia. – Powinnam tam być! Obronić go jakoś...

- Nie zdołałem obronić Rona! Ciebie też bym nie obronił, Hermiono!

Brunetka zamilkła spuszczając ponownie wzrok na swój kubek. Harry westchnął ciężko.

- Słyszałam od Nimfadory, że jutro Śmierciożercy planują kolejny atak na wioskę mugoli. Macie tam iść, prawda? – Harry po chwili kiwnął głową. – Idę z Tobą.

- Nie! Odpada...

- Wcześniej pozwalaliście mi chodzić. Pomagałam wam. Czemu to się nagle zmieniło? Chcę pomóc, Harry. Nie chcę siedzieć tu zamknięta...

- Dlatego nie możesz iść – wyszeptał wskazując na pierwszą stronę Żonglera, gdzie widniał duży nagłówek ,,Kolejna rzeź na Mugolskiej wiosce".

- Jestem czarownicą...

- Mugolskiego pochodzenia, Hermiona! – przerwał jej ostro. – I jesteś moją przyjaciółką.

- Dlatego powinnam tam być. Obronić ich. Oni nie są niczemu winni. Nawet nie wiedzą o magicznym świecie, a może raczej nie wiedzieli – skrzywiła się lekko. Tyle ataków na wioski zbudziły już dawno zainteresowanie mugolskich władz. Oni sami poszukują tych seryjnych morderców. Gdyby tylko wiedzieli kim oni byli naprawdę...

- Pewnego dnia to mogą być moi rodzice, Harry. Pozwól mi iść. Dam sobie radę, przecież wiesz...

Harry kiwnął głową. Hermiona uśmiechnęła się przyjaźnie w stronę przyjaciela.

- Kiedy odbijemy Hogwart? To już dwa lata odkąd Voldemort zrobił z niego swoją siedzibę. Od dwóch lat dzieci są uczone w domu przez swoich rodziców, a wiesz, że to źle wpłynie na ich edukację....

Przerwała kiedy Harry się zaśmiał.

- Nasza kochana Hermiona. Zawsze znajdzie czas na odrobinę nauki... I nie wiem, Miona. To na chwilę obecną bardzo odległy temat.

Brunetka kiwnęła głową upijając kolejny łyk herbaty.

- Chodź spać. Jutro czeka nas ciężki dzień – odezwał się Harry kiedy upił ostatni łyk swojej herbaty. Hermiona kiwnęła głową podnosząc się z krzesła. Uśmiechnęła się kiedy przyjaciel pocałował ją w czoło przed pokojem. Wyszeptała ciche ,,dobranoc" nim weszła do środka. Harry ma rację. Jutro czeka ich ciężki dzień.

(Poprawione, 01/11/2021)

Nie uciekaj | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz