Draco siedział wkurzony na fotelu patrząc trochę tępo w okno. Jak ta Granger go wkurzyła... Chyba nikt nie potrafił go tak wkurzyć jak ona... To trzeba mieć niezły talent do tego. Podziwiam, podziwiam, Granger. Potrafisz wkurzyć Śmierciożercę... Aż jej współczuł, Dołohow nie będzie dla niej tak wyrozumiały jaki on jest.
- Bo nie chcę być sama. No śmieszne, Granger – prychnął cicho upijając kolejny łyk.
- Coś mnie ominęło?
- NA SALAZARA! Zabini! – tak gwałtownie podniósł się na fotelu, że połowę Ognistej wylądowało na jego spodniach od dresu. Spojrzał z morderczym wzrokiem na przyjaciela, który beztrosko usiadł na drugim. Sprawiał wrażenie będącego daleko myślami.
- Od kiedy tu jesteś? – zapytał po chwili ciszy.
Blaise wzruszył ramionami.
- Przed chwilą wszedłem. Akurat na Twoje wyznanie. O co chodzi z Granger? – zapytał zaciekawiony nie odrywając wzroku od sufitu.
- Wezwała mnie za pomocą monety, bo nie chciała być sama – wysyczał wściekły.
Ciemnoskóry się głośno zaśmiał.
- No naprawdę, miała kogo poprosić o towarzystwo – powiedział powstrzymując swój nagły wybuch śmiechu. – Draco Malfoy jako towarzysz ludzi, którymi gardzi. No śmieszne – dodał szczerze uradowany.
- Potrafię być miły, Blaise...
- Dla szlam? Pokaż mi jeden przykład kiedy byłeś miły dla jakiejkolwiek szlamy. No właśnie – dodał po chwili widząc jego zirytowanie na twarzy. Ponownie odwrócił wzrok na sufit i mówił dalej – Powiedziała Ci to prosto w twarz? Bo nie chcę być sama?
- Nie. Dopiero to powiedziała, gdy zamknąłem za sobą drzwi. Ściany są cienkie, Blaise.
- Wierzę na słowo – uśmiechnął się uroczo.
- Jak spotkanie ze Świętymi? – zapytał po chwili. – Będą chcieli uratować Granger?
- Wątpię – westchnął ciężko. – Jutro mam to zaplanowane spotkanie. Może zmienią zdanie, ale... jeśli mam być szczery to myślę, że Moody już ją uśmiercił, a nikt nic nie zrobi bez jego zgody.
- Więc co sugerujesz, Blaise?
- Szczerze? Nie mam pojęcia, Draco... Szkoda jest mi Granger. Poważnie. Przyjaciele skazali ją na śmierć. Ludziom, którym ufała. Pewnie nawet wierzyła w to, że ją uratują... - Draco wyczuł w jego głosie niemoc. Blaise naprawdę nie wiedział co robić...
- Może faktycznie będzie lepiej jeśli umrze? Dzisiaj idzie na spotkanie z Czarnym Panem. Wystarczy, że jej nie pomogę. Nie posmaruję jej ran i nie dam odpowiednich eliksirów, a mogłaby umrzeć...
- Byłbyś w stanie to zrobić?
Draco zamyślił się. Nie ukrywał tego, że robiło mu się przykro na jej widok. Jej brak energii. Brak chamskich odzywek w jego stronę. Obojętność. Wychudzenie. Odwodnienie. Wiedział, że zrobiłby jej przysługę zabijając ją. Byłby w stanie to zrobić?
- Myślę, że tak – odpowiedział w końcu.
Blaise kiwnął głową, ale nic nie odpowiedział.
***
Kiedy wieczorem zajrzał do komnaty Granger ta już siedziała na łóżku i czekała. Nie spojrzała na niego. Oglądała swoje paznokcie.
- Granger.
Podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na niego. Ukłuło go w sercu kiedy zobaczył przerażenie w jej oczach. Zadrżała na widok jego czarnej peleryny i biało-złotej maski. Doskonale wiedziała co ją czeka. Zauważył łzy na jej policzkach.
- Granger – powtórzył widząc ją na skraju załamania.
- Przepraszam – wyłkała chowając twarz w dłoniach.
Draco zamknął za sobą drzwi i podszedł do niej. Nie wzdrygnęła się kiedy usiadł obok niej. Wiedziała, że nie zrobi jej krzywy. Nie dotknął jej ani razu. Nawet kiedy go mocno wkurzyła, nie użył wobec niej przemocy fizycznej. Jedynie psychicznej, do której już zdążyła się przyzwyczaić. Słowa nie raniły tak mocno jak czyny.
- Po prostu powiedz Czarnemu Panu to co chce wiedzieć – doradził jej.
- Nie mogę. Przyjaciele na mnie liczą. Wiedzą, że nie wydam ich tajemnic i nie zawiodę ich.
Blondyn miał ochotę westchnąć. Gdyby ona wiedziała, że przyjaciele zdążyli już ją uśmiercić to może inaczej podchodziłaby do tej sprawy. Może byłaby skłonna się poddać, żeby ulżyć sobie w cierpieniu.
- Musimy iść – powiedział jedynie.
- Czy nasza umowa jest nadal aktualna? – zapytała idąc u jego boku przez kolejny korytarz. Wiedziała, że są coraz bliżej Wielkiej Sali. Tylko minuty dzieliły ją od kolejnego bólu przeszywającego jej ciało.
- Dowiedziałaś się w końcu czego pragnę? – zapytał podnosząc zaciekawiony brew. Szczerze wątpił, że dziewczyna się tego domyśliła, ale może... W końcu do głupich nie należała.
- Wiem czego pragniesz – powiedziała pewnie stając przed wielkimi drzwiami do Wielkiej Sali.
- Kto Ci powiedział?
- Nargle – uśmiechnęła się lekko sarkastycznie.
Draco nic nie odpowiedział.
- Idź. Będę czekać na to co z Ciebie zostanie – powiedział po krótkiej chwili otwierając przed nią drzwi. Westchnął ciężko kiedy dziewczyna za nimi zniknęła. Oparł się o ścianę i warknął z wściekłości. Nargle... Ale śmieszne...
Nawet się nie wzdrygnął kiedy po chwili usłyszał głośny krzyk torturowanej gryfonki. Czyli jednak postanowiła się nie poddawać. Głupia dziewucha... Domyślał się co to za ból kiedy mistrz Legilimencji wpycha się do głowy i niszczy coraz większe wspomnienia. Te szczęśliwe, zostawiając samo zło. Sam smutek. To tylko kwestia czasu nim zaczną się tortury fizyczne. Czarny Pan potrafił bardzo dokładnie ciąć ciała ofiar nie pozwalając im się wykrwawić. Kolejna świetna tortura wymyślona przez Dołohowa.
Minęło pół godziny, a krzyki Granger ucichły. Został wezwany do Wielkiej Sali. Cieszył się, że miał na sobie maskę. Wątpił, że udałoby mu się ukryć lekkie przerażenie na widok leżącego ciała Granger. Kilka dni temu słyszał jej cichy szloch, teraz cisza.
- Zabierz ją. Ma być gotowa na kolejne spotkanie ze mną – rozkazał Voldemort nawet na niego nie patrząc. Krążył po podeście obracając w dłoniach swoją różdżkę. Wyczuł, że był wściekły. Czyli Granger naprawdę nie wydała tajemnicy Zakonu... Mówił już, że jest głupia?
- Oczywiście, Panie – odparł podchodząc do leżącej gryfonki. Załkała cicho kiedy złapał mocno za jej dość zranione ramię. Podniósł ją siłą na nogi i ciągnął w stronę wyjścia. Wiedział, że to tylko kwestia czasu nim nogi odmówią jej posłuszeństwa. Tym razem nie czekał na to. Od razu wziął ją na ręce kiedy zniknęli za pierwszym rogiem.
- Teraz jesteś lekka, Granger – nie mógł się powstrzymać od nutki ironii. – Wiedza wyparowała, co?
- Jak widać – wyszeptała nawet na niego nie patrząc. Starała się nie myśleć o tym jak mocny jej ból sprawiał dotykając ją. Miała nadzieję, że Malfoy dotrzyma dzisiaj słowa i ją zabije. Dzisiaj zrobi to czego najbardziej pragnie. Zamierzała go poprosić o szybką śmierć. Chciałaby umrzeć spokojnie. Nie odczuwając żadnego bólu.
_______
Hej,
mam nadzieję, że rozdział się podoba. Wczoraj usiadłam i wzięłam się za pisanie. Nawet nie zauważyłam kiedy napisałam kilka rozdziałów. Mam nadzieję, że wena i chęć pisania wróciła. Jest to tak wspaniałe uczucie usiąść przed komputerem, otworzyć plik i pisać odcinając się od rzeczywistości. Szczególnie w czasach pandemii. Takie oderwanie się jest najlepszym lekarstwem.
Życzę wam miłego dnia
PS Dziękuję za komentarze i wszystkie głosy. Rozdział 14ty dostał najwięcej głosów odkąd zaczęłam tu publikować. Jestem w małym szoku. Takie małe zwycięstwo, że moje opowiadanie dociera do większej grupy odbiorców i się podoba. Dziękuję!
(Poprawione, 02/11/2021)
CZYTASZ
Nie uciekaj | Dramione | Zakończone
FanfictionWojna z Lordem Voldemort trwa już niemal pięć lat. W magicznym świecie szaleje spustoszenie. Króluje cierpienie, strach, głód, gwałty, morderstwa, napady, rabunki. Szala raz przechyla się w stronę Śmierciożerców, raz na stronę Zakonu Feniksa. Rankin...