Blaise w końcu dotarł do Wieży Gryffindoru. Przeklął pod nosem kiedy nie zobaczył Malfoya. Mógł się domyślić, że przyjaciel na niego nie poczeka. Miał nadzieję, że nie przybiegł za późno. Chociaż wątpił... Draco nie należał do cierpliwych osób.
- Cholera, Draco – wyszeptał przerażony zaraz po przejściu przez dziurę pod portretem. Słyszał krzyk mężczyzny. Domyślił się czyj to. Na pewno nie Dracona. Wymierzał karę, której nie można było mu wymierzać.
Wbiegł po schodach do pomieszczenia skąd dobiegał krzyk. Pierwsze kogo zauważył to dziewczynę. Siedziała skulona na łóżku i drżała.
- Draco! – krzyknął kiedy w końcu go zobaczył stojącego nad Grahamem Montague pod wpływem klątwy Cruciatus. Blondyn wydawał się spokojny, ale klątwa była silna. Mężczyzna wyginał swoje ciało w nienaturalny sposób chcąc uwolnić się od bólu.
- Draco! Dość! – krzyknął podchodząc do niego bliżej.
- Zamknijcie się oboje – wysyczał nie cofając klątwy nawet na sekundę. – Zgwałcił Granger – dodał w końcu przenosząc krótko wzrok na dziewczynę. Znów na niego patrzyła. Już wiedział co za chwilę powie i nie mylił się. Kolejny raz z jej ust wypłynęły słowa: Nie chciałam uciec.
- Zajmę się tym, Draco – dodał spokojniej podchodząc do przyjaciela i kładąc mu dłoń na ramieniu. – Obiecuję, że zapłaci za to co zrobił Granger.
- Zabierz ją stąd. Ja dokończę to co zacząłem.
- Jestem w tym lepszy od Ciebie. To ty musisz się teraz zająć Granger, nie ja. Zabierz ją, ja dokończę to co zacząłeś. Obiecuję, że nie wyjdzie z tego żywy. Wiesz do czego jestem zdolny, prawda? – zapytał cicho kiedy Draco nie zareagował. – Zaufaj mi.
Przeniósł na niego wzrok i cofnął zaklęcie. Krzyk Grahama ucichł, a on sam z trudem łapał powietrze.
- Jest twój – warknął opuszczając różdżkę. – Trzymam Cię za słowo, Blaise.
- Zabierz stąd Granger.
Kiwnął głową podchodząc do łóżka, na którym siedziała skulona dziewczyna. Nic nie powiedział na jej twarz całą mokrą od łez. Jej usta zadrżały.
- Ja naprawdę nie chciałam uciec...
- Zamknij się – przerwał jej ostro przykładając różdżkę do sznura. – Relashio – wyszeptał, a sznur spłonął. – Idziemy.
Hermiona nie zareagowała kiedy złapał ją za ramię i siłą pociągnął tak, że wstała z łóżka. Spojrzał na nią pytająco. Kiwnęła głową. Mogła iść. Postara się. Draco spojrzał jeszcze raz na przyjaciela, który jedynie kiwnął głową i wskazał na drzwi.
- Idźcie – dodał kiedy przyjaciel nie ruszył się z miejsca.
Wzmocnił uścisk na jej ramieniu i ruszył w kierunku drzwi. Była mu wdzięczna, że nie szedł za szybko tylko w miarę wolno jak na niego. Dziewczyna bez problemu dotrzymywała mu kroku. Nawet się nie wzdrygnęła kiedy drzwi za nimi zatrzasnęły się z hukiem. Nawet łzy nie spłynęły jej po policzku.
- Dziękuję, Draco...
Chłopak jedynie zacisnął mocno zęby, żeby nie odpowiedzieć. Wiedział, że wybuchnie, a nie chciał jej skrzywdzić. Nie teraz kiedy była w takim stanie. Nie teraz kiedy wiedział, że ją zawiódł. Złamała mu serce swoim delikatnym głosem wymawiając jego imię. Naprawdę wierzyła, że przyjdzie i ją uratuje. Nie zdążył... Gdyby wziął jej pierwszą prośbę na poważnie to może by to zrobił. Nie pozwolił na to, żeby Graham dotykał Granger, którą musiał się teraz opiekować. Jej obojętność kiedy mężczyzna przywiązywał jej ręce do framugi łóżka ponownie złamała mu serce. Dziewczyna już nawet nie płakała. Reagowała na to z czystą obojętnością. Nie zareagowała na to kiedy odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy i obiecał, że niedługo wróci. Widział w jej oczach coś innego. Niemą prośbę o śmierć.
- Naprawdę nie chciałam uciec...
- Zamknij się, Granger!
Nie wytrzymał. Gwałtownie się zatrzymał odwracając się w jej stronę. Krzyknął to prosto w jej obojętną twarz. Taką samą jaką widział we wspomnieniu. Patrzyła na niego tymi swoimi smutnymi oczami próbując nadal się usprawiedliwiać za coś czego nie zrobiła. Co miał jej powiedzieć?
- Zamknij się, bo naprawdę nie ręczę za siebie.
- Naprawdę musisz mi uwierzyć, że nigdy bym nie próbowała uciec. Jesteś dla mnie dobry...
- Jeszcze jedno słowo, Granger – przerwał jej stanowczo nie chcąc, żeby kończyła to zdanie. Wiedział, że jego serce już by tych słów nie wytrzymało. – Jeszcze jedno słowo... - powtórzył raz jeszcze. – A sam Cię zaprowadzę do jakiegoś Śmierciożercy skazując Cię na jego łaskę. Tylko i wyłącznie jego, więc dobrze Ci radzę... po prostu się zamknij, Granger!
Dziewczyna wzdrygnęła się słysząc jego słowa. W jego oczach naprawdę widziała wściekłość. Schyliła głowę chcąc ukryć swoje łzy. Naprawdę chciała go przeprosić za to co zrobiła. Jak miała to zrobić?
- Antonin był Twoim pierwszym?
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Czemu o to pytasz?
- Odpowiedz – wręcz wysyczał to słowo.
Hermiona całą siłą woli próbowała powstrzymać kolejne łzy, które zaczęły mimowolnie spływać po jej policzku. Nie karz mnie za to, że płaczę...
- Idziemy – warknął kiedy niezauważalnie kiwnęła głową. Tym razem szedł szybciej. Dziewczyna ledwo za nim nadążała, więc poczuła pewną ulgę kiedy dotarli do jej komnaty. Nie chciała tu wchodzić, ale bała mu się o tym powiedzieć. Bała się, że ktoś znowu tu wejdzie i zrobi jej krzywdę. Podniosła na niego wzrok. Nie patrzył na nią. Otworzył drzwi i nakazał jej wejść do środka. Zrobiła to z trudem. Nie zdążyła się nawet odwrócić, a zatrzasnął za nią drzwi. Pozwoliła w końcu swoim łzom spływać po twarzy. Był wściekły... na nią.
***
Minęła godzina, a Blaise w końcu wrócił. Zastał Dracona siedzącego na fotelu ze szklanką Ognistej. Nie zareagował w żaden sposób na jego przyjście, nawet na to, że nalał sobie pełną szklankę tego ostrego trunku.
- Wiedziałeś, że Dołohow był jej pierwszym? – zapytał po chwili przypominając sobie jak mu opowiadał o grzebaniu w jej pamięci w Skrzydle Szpitalnym.
- Domyśliłem się – odpowiedział po krótkiej chwili Blaise siadając na drugim fotelu.
- Skurwysyn...
- Draconie Malfoy dość, bo ktoś pomyśli, że masz serce – ostrzegł go pół żartem, pół serio. – Montague już nie wróci.
- Dziękuję, Blaise.
- Co z Granger?
Draco wzruszył ramionami. Nie zajrzał do niej od tamtego czasu. Miał nadzieję, że leżała na łóżku i łkała, a nie próbowała targnąć się na własne życie. Nie winiłby jej za to. I tak zapewne jutro będzie musiał ją zabić. Wątpił, żeby Zakon Feniksa postanowił ją uwolnić.
- Obiecałem, że powiem Ci gdzie byłem – i zaczął opowiadać mu o spotkaniu na Grimmuald Place 12. Widział wściekłą minę przyjaciela, ale na szczęście mu nie przerywał. – Wiesz może czemu Moody nie chce uratować Granger?
Tym razem Blaise wzruszył ramionami.
- Zauważyłem to już wcześniej na spotkaniach. Wszyscy inni chcą ją uratować, tylko nie on. To zastanawiające, bo tak jak mówisz... Granger do głupich nie należy. Gdyby była po stronie Śmierciożerców i Zakon ją porwał to Czarny Pan próbowałby ją odbić wiedząc, że nie może stracić tak dobrej osoby...
- A więc zachowanie Moody'ego jest podejrzane – dokończył za niego. Blaise kiwnął głową.
- Sądzisz, że postarają się ją uwolnić?
- Nie, Blaise. Nie sprzeciwią się Moody'emu – odpowiedział załamany. Granger czekała śmierć. Zastanawiał się nawet nad tym czy teraz jej nie dobić. Umarłaby spokojnie we śnie, nawet o tym nie wiedząc. Zasługiwała na dobrą śmierć.
- Idę sprawdzić co u Granger. Dobranoc, Blaise.
(Poprawione, 02/11/2021)
CZYTASZ
Nie uciekaj | Dramione | Zakończone
FanfictionWojna z Lordem Voldemort trwa już niemal pięć lat. W magicznym świecie szaleje spustoszenie. Króluje cierpienie, strach, głód, gwałty, morderstwa, napady, rabunki. Szala raz przechyla się w stronę Śmierciożerców, raz na stronę Zakonu Feniksa. Rankin...