Nie sprawdziłam błędów w tym rozdziale, więc z góry przepraszam za literówki lub błędy językowe. Jak będę miała chwilę czasu to usiądę i będę sprawdzała.
Miłego czytania!
______
- Miło popatrzeć, że nadworny tłuścioch zechciał się w końcu ruszyć.
Draco warknął spoglądając na nachylającego się nad nim Zabinim. W tej chwili miał ochotę go walnąć, żeby pozbyć się tego szerokiego uśmiechu. Szczerze jednak wątpił czy byłby w stanie podnieść rękę choćby na kilka centymetrów. Zrobił ledwo jedno okrążenie wokół jeziora nim padł na trawę łapiąc łapczywie powietrze do płuc.
- Czego chcesz?
- Pogadać.
- Nie widzisz, że jestem zajęty?
- Czym? Niszczeniem trawnika? – Blaise lekko uniósł brew.
Arystokrata mu nie odpowiedział. Przymknął oczy mając nadzieję, że przyjaciel sobie pójdzie i zechce dać mu w końcu spokój. Dosyć, że wziął sobie jego radę do serca to jeszcze bezczelnie go wyśmiewa od rana. Westchnął kiedy otworzył po chwili oczy i nadal miał nad sobą wyszczerzoną twarz Blaise'a.
- Mów. Byle szybko...
- O, super – odezwał się entuzjastycznie siadając obok niego na trawie. – Słyszałem, że Ci najwierniejsi słudzy Czarnego Pana są wysyłani na dwutygodniową misję, może nawet trzytygodniową – dodał po chwili namysłu. – Słyszałeś? – zapytał kiedy mu nie odpowiedział.
- Coś mi się obiło o uszy. Sami staruszkowie lecą, a co?
- Dołohow też.
- No może i co z tego?
- Granger zostaje w zamku – dodał spoglądając na niego znacząco.
- No i?
- Boże, Draco! Czy ty myślisz chociaż czasem? Czasami? Zdarzyło Ci się kiedy? Nie? – pytał kiedy przyjaciel mu nie odpowiedział. – Ktoś będzie musiał mieć oko na Granger, gdy jego nie będzie. A biorąc pod uwagę to, że Dołohow przyjaźni się z twoim ojcem to może...
- Mój ojciec też leci, Blaise...
Przerwał, bo przyjaciel walnął go w ramię. Dość mocno. Z trudem powstrzymał się od jęku z bólu.
- Ale syn Lucjusza zostaje w zamku, idioto! Sądzisz, że wolałby dać Granger pod opiekę synowi przyjaciela czy może takiemu Goyle'owi lub Nott'owi?
Tym razem Draco jęknął domyślając się w co go znowu wpakował Blaise.
- Zacznę się poważnie zastanawiać nad tym czy, aby na pewno potrzebuję tego ułaskawienia... - wyszeptał pod nosem.
- Mówiłeś coś?
- Nie, Blaise. Głośno myślę. Porozmawiam z Dołohowem – dodał po chwili kiedy Blaise nie spuszczał z niego oczu oczekując na odpowiedz.
- No i super, Draco – poklepał go przyjacielsko po ramieniu wstając z trawy. – Jestem z Ciebie tak cholernie dumny, jeszcze ty i twój brzuch podziękujecie mi za to! – dodał oddalając się w stronę zamku. – Drugie okrążenie Ci nie zaszkodzi, Dracze!
***
Harry wszedł do pokoju, który aktualnie należał do pięcioletniego Archiego. Dawno się już z nim nie widział i nie ukrywał tego, że się stęsknił. Bardzo mu pomagał jego głos i śmiech. Nie ukrywał, że było to kojące dla jego serca. Czasami nawet myślał o adopcji Archiego po wojnie. Bał się powiedzieć o tym Ginny. Sam pobyt Archiego na Grimmauld Place był dla niej wielkim nieporozumieniem.
CZYTASZ
Nie uciekaj | Dramione | Zakończone
FanfictionWojna z Lordem Voldemort trwa już niemal pięć lat. W magicznym świecie szaleje spustoszenie. Króluje cierpienie, strach, głód, gwałty, morderstwa, napady, rabunki. Szala raz przechyla się w stronę Śmierciożerców, raz na stronę Zakonu Feniksa. Rankin...