41. Braterska miłość

2.3K 91 38
                                    

Hej, 

z dumą prezentuję ostatni rozdział przed epilogiem. Raczej nie przypadnie wszystkim do gustu :/ Wybaczcie! 

Miłego czytania 

PS za wszelkie literówki bardzo przepraszam. Później będę poprawiać. 

_____

Hermiona oparła się o ścianę biorąc głęboki wdech. Tarcza obroniła ją już przed kilkoma atakami ze strony Śmierciożerców. Powinna dziękować niebiosom, że nie tylko wróciła jej magia, ale wróciła dziesięciokrotnie silniejsza, a może i nawet więcej. Teraz jej magia sama wykrywała zagrożenie i chroniła ją przed atakiem, a może siebie, a ją tylko przy okazji. Nieważne... Najważniejsze, że robi to skutecznie, pomyślała wychylając się zza ściany. Ledwo zdążyła się uchylić nim zielony strumień zaklęcia trafił w ścianę. Każdy obroniony atak przez tarczę ją osłabiał. Nie mogła sobie na to więcej razy pozwolić.

Wiedziała, że raczej tamtą drogą nie dotrze do Harrego. Dowiedziała się, że nagle zmienił decyzję i pobiegł do pokoju Życzeń. Musiała się dowiedzieć: dlaczego? Westchnęła z irytacją i pobiegła w przeciwnym kierunku. Wybrała dłuższą drogę, ale na pewno bezpieczniejszą. Bitwa toczyła się w głównych korytarzach Hogwartu. Istniały słabe szanse, że w bocznych korytarzach napotka jakiegoś Śmierciożercę.

Kilka minut później zdyszana dobiegła pod Pokój Życzeń. Drzwi do niego były otwarte. Oh, Harry, ale ty nieostrożny, wyszeptała przerażona wbiegając do środka. Znalazła się w pokoju, gdzie wszystko było ukryte. Miała ochotę się rozpłakać. Zajmie jej to wieki nim go znajdzie.

- Harry? – przerażona nieświadomie podniosła głos kiedy usłyszała zamykanie drzwi, a następnie czyjeś kroki, które niebezpiecznie się zbliżały do jej miejsca pobytu. Podniosła wyżej różdżkę cofając się do tyłu. Gdyby to był Harry to już by się odezwał. Tak, była pewna, że to nie był on... Odwróciła się i ruszyła biegiem między porozrzucanymi meblami.

Krzyknęła opadając na podłogę kiedy fioletowy strumień zaklęcia minął ją dosłownie o centymetr. Odwróciła się w stronę napastnika obserwując jak się zbliża z różdżką skierowaną w jej stronę.

- Kim jesteś? – zapytała. Chciała chociaż wiedzieć jak wygląda twarz Śmierciożercy, który ją zabije. Nie dostała żadnej odpowiedzi. Całą swoją silną wolą starała się być dzielna w obliczu śmierci. Ścisnęła mocniej różdżkę w dłoni. Przymknęła oczy widząc jak fioletowy strumień zaklęcia zmierza w jej stronę. Wstrzymała oddech oczekując nieznanego. To nie była Avada... Czy on chciał ją torturować? Mało mu było?...

Usłyszała odgłos upadającego ciała. Otworzyła oczy i spojrzała przed siebie. Śmierciożerca nadal stał przed nią, ale pomiędzy nimi leżało ciało chłopaka. Tak dobrze jej znanego...

- DRACO! – krzyknęła zrozpaczona czołgając się w stronę ciała chłopaka. – Draco... - wychrypiała dotykając jego policzka. Co on tu robił? Czyżby wlała za mało eliksiru do szklanki? A może alkohol osłabiał jego moc?

- Mój syn jednak jest idiotą – usłyszała nad sobą głos Śmierciożercy, który należał do Lucjusza Malfoya. – Zakochał się w szlamie i widać tego efekty. Zdradził Czarnego Pana. Zasłużył na tę klątwę...

- Co ty mu zrobiłeś? To Twój syn! Nie masz za grosz sumienia? – krzyczała z wyrzutem głaszcząc go nadal po policzku. Z ulgą stwierdzała, że nadal był ciepły. Jego klatka powoli się podnosiła i opadała. – Co to za klątwa? – zapytała z głupią nadzieją, że otrzyma odpowiedz.

- Była przeznaczona dla Ciebie, szlamo, ale nie martw się. Z chęcią powtórzę swój czyn...

- To Twój jedyny syn!

Nie uciekaj | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz