Ginny usiadła obok Blaise'a i złapała go za dłoń. Chłopak się lekko uśmiechnął. Sprawdził ostatnie znane mu miejsca, gdzie mógł przebywać Draco. Nawet odwiedził burdel, do którego niegdyś chodził. Wątpił, żeby zabrał tam Granger... ale podobno najciemniej pod latarnią.
- Nie mam już naprawdę pomysłu gdzie mógłby być Draco – wyszeptał zmęczony. Za godzinę Śmierciożercy planują atak na wioskę. Musi tam być. A jedynie czego pragnął to położyć się i spać.
- A może zabrał ją, do którejś z Twoich posiadłości? Przecież stoją puste – zaproponowała dziewczyna.
- Nie. Są rzucone na nie zaklęcia. Draco owszem ma zgodę, by tam być, ale Granger nie. On o tym wie. Nie zabrałby jej tam. Nie naraziłby ją na niebezpieczeństwo w żadnym przypadku...
- Jakie zabezpieczenia? – przerwała mu zaciekawiona.
- Lepiej, żebyś nie wiedziała – zaśmiał się słabo. – Moja rodzina zna różne wymyślne zaklęcia i klątwy...
- Tak jak Dołohow? – znowu mu przerwała.
Blaise westchnął ciężko.
- Dołohow eksperymentuje, moja rodzina po prostu je zna i umie umiejętnie ich używać.
- Czy Twoje informacje na temat dzisiejszego ataku są na pewno wiarygodne? – zapytała go niepewnie nie chcąc go urazić. Chyba jej się to udało, bo Blaise jedynie zareagował z lekkim uśmiechem.
- Sugerujesz mi coś, Wiewióreczko?
- Nie lubię jak tak do mnie mówisz...
- A ja wprost uwielbiam – zaśmiał się. – A wracając do Twojego pytania. Na dziewięćdziesiąt procent jestem pewny tych informacji. Czemu o to pytasz? – zapytał spoglądając na nią szczerze zaciekawiony.
- Dołohow ma tam być...
- No i? – nadal nie wiedział co dziewczyna miała na myśli.
- No wiesz...
- No właśnie nie wiem....
- Nie przerywaj mi, to się dowiesz – tym razem to ona westchnęła. – Wszyscy doskonale wiedzą, że Dołohow jest bardzo blisko Sam-Wiesz-Kogo. On go ceni za jego wymyślne tortury. Jego klątwy... są przerażające. Ludzie cierpią godzinami nim pozwoli łaskawie im umrzeć. Na Hermionie też pewnie je stosował – stwierdziła smutno, ale kontynuowała kiedy chłopak nic na to nie odpowiedział. – Moglibyśmy się go pozbyć raz na zawsze, Blaise.
- Chcecie go zabić?
- Nikt z Zakonu się na to nie odważy, Blaise... - zaczęła delikatnie mając nadzieję, że domyśli się co ma na myśli.
- Więc chcecie, żebym ja to zrobił? – Ginny kiwnęła głową. – Macie mnie za chodzącą machinę uśmiercającą czy co? – warknął wściekły.
- Nie o to chodzi, Blaise... Może masz rację. Może to zły pomysł, ale myślę, że gdyby Dołohow został zabity to Sam-Wiesz-Kto byłby znacznie osłabiony. Wojna mogłaby się szybciej skończyć... Wtedy zostałaby tylko Nagini, Blaise.
- Muszę już iść, Ginny – odpowiedział jedynie podnosząc się z jej łóżka i kierując się w stronę wyjścia. Miał nadzieję, że na korytarzu nikogo nie spotka i zdąży przejść do drzwi wejściowych i aportować się. Jednak się mylił. Część członków Zakonu stała na parterze przy schodach i nie ukrywali nawet swojego oburzenia na jego widok.
- Czego tu szukasz, Śmierciożerco? – warknął Potter.
- Ja go tu zaprosiłam po spotkaniu Zakonu – odezwała się Ginny mijając Blaise'a na schodach. Spojrzała wyzywająco na byłego partnera i czekała na część dalszą jego wystąpienia.
CZYTASZ
Nie uciekaj | Dramione | Zakończone
FanfictionWojna z Lordem Voldemort trwa już niemal pięć lat. W magicznym świecie szaleje spustoszenie. Króluje cierpienie, strach, głód, gwałty, morderstwa, napady, rabunki. Szala raz przechyla się w stronę Śmierciożerców, raz na stronę Zakonu Feniksa. Rankin...